niedziela, 5 maja 2013

Epilog

*4 Lata później*
*Louis*
Od smierci Cindy mineły już 4 lat. teraz siedzę z moją 7 letnią córeczką. Jest tak do niej podobna. Po śmierci Cindy kompletnie nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Za niedbywałem nawet swoją własną córkę, ale Lena przypomniała mi, że to jest moja córka. Moja i Cindy, a ona na pewno nie chciała by, zebym tak się nią opiekował. Na pogrzebie Cindy było wiele osób. W jej testamencie było napisane, że chce, aby na jej pogrzebie wszyscy przyszli ubrani w kolorze oczu naszej córeczki, więc wszyscy przysli ubrani na niebiesko. Oczy miała po mamie. Na jej pogrzebie były zagrane 2 pisoenki. Nasze piosenki. moje i chłopaków. Były to Moments i WMYB. WMYB jak wnosili trumnę, a Moments jak wynosili. Mała nie płakałą. Nie wiedziała co się dzieje. Pytała wiele razy gdzie jest jej mama, ale za każdym razem nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Nasza kariera się skończyła, tzn tylko moja, bo nie chciałem, żeby chłopaki poprzestali dalej rozwijać swoją sławę. Teraz radziej koncertują. Na każdym ich koncercie jestm z Amandą. Teraz siedzimy w parku, w którym poprosiłem Cindy o rękę.
- Tato ? - powiedziała Amanda.
- tak ? - zapytałem.
- Opowiesz mi coś jeszcze o mamie ? - spytała.
- Oczywiście, a co mam ci o niej powiedzieć ? - spytałem.
- Wszystko. Na przykład jak się poznaliście ? - zapytała.
- Wiesz, że to całkiem zabawna historia. - roześmiałem się i zacząłem opowiadać mojej, naszej córce jak się poznaliśmy. To naprawdę zabawne, że cały ten czas czuję jej obecność przy sobie. Czasami w nocy budzę się i wydaje mi się, że leży koło mnie. Czasem widzę ją na balkonie wieczorem, albo jak dziewczyny dają  koncerty. Wydaje mi się, że stoi na scenie i spiewa razem z nimi. Szkoda, że to tylko przywidzenia.
- Tato, czy to prawda, że mama była ładna ? - spytała.
- Była przepiękna. Tak jak ty, bo ty jesteś strasznie do niej podobna. - powiedziałem, a po naszych policzkach popłyneł łzy.
__________________________________________________________________________________
No to koniec. Epilog musi być. Jeżeli naprawdę to czytaliście to chociaż skomentujcie to, żebym wiedziała, że był osoby, które to czytały. Żegnajcie. Miło mi było. Kocham was;*

Rozdział 35. THE END.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam wszystkich moich znajomych. Wszystkie osoby, które kocham. Popłakałam się ze szczęścia.
- Oh. Kochanie. Nie płacz. - powiedział Louis i mocno mnie do siebie przytulił.
- Ale jak mam nie płakać ?! Wszyscy tu są. Wszyscy na, których mi zależy. - powiedziałam, a łzy leciały i leciały.
- Chyba od czegoś nas masz. - powiedziała Lena. Podeszła do mnie i nie przytuliła.
- Kocham was. - powiedziałam. Wszyscy, którzy tam byli. 5 chłopaków i 4 dziewczyn. Wszyscy się przytuliliśmy. Myślałam, że będę już szczęśliwa i tak było.

*2 tygodnie później*
Chłopaki wyjechali w trasę. Ja mieszkam razem z dziewczynami. Wszyscy się mną opiekują. Regularnie co tydzień chodzę do psychologa.
- To jak idziemy ? - spytała się Gabi, która właśnie miała iść ze mną na kolejną wizytę.
- Tak. - powiedziałam i poszłyśmy do mojego psychologa. Psycholog. Jak to śmiesznie brzmi. I pomyśleć, że 2 tygodnie temu pragnęłam swojej śmierci. Zaśmiałam się głośno.
- Co jest ? Z czego się śmiejesz ? - zapytała zdziwiona Gabi.
- Z niczego. po prostu uświadomiłam sobie, że ludzie, których potrzebuje mam tutaj. - powiedziałam.

*5 lat później później.
Tydzień temu skończyłam 22 lat. Urodziłam śliczną córeczkę Amandę, która teraz ma 3 i pół roku. Louis jest naprawdę świetnym ojcem. Opiekuje się nią jak najcenniejszym skarbem. Co do x - factora wygrałyśmy go. Mamy ten kontrak płytowy, a pieniądze przeznaczyłyśmy na dzieci w Ganie.
- Cześć kochanie. - powiedziałam biorąc moją małą córeczke na rączki.
- Mama. - powiedziała.
- Tak. Mama. - powiedziałam.
- Cześć moje skarby. - powiedział Louis i dał nam po buziaku. Chrzestną naszego szkraba została Gabi, a chrzestnym został... Harry. Tak Harry. Pierwszy się wyrywał, żeby zobaczyć małą.
- O cześć malutka. - powiedział loczek i chciał wziąść małą na ręcę.
- Już nie taka malutka. - powiedziałam. - Chcesz iść do wujka na rączki ? - zapytałam.
Pokiwała głową na tak., a ja podałam ją Harry'emu. Mała dała mu buziaka, a my wszyscy się roześmialiśmy.
- Jednak szczęście było nam pisane. - powiedział Louis mocno mnie do siebie przytulając.
- Jak widać. - odpowiedziałam i go pocałowałam. - I pomyśleć, że kiedyś swoje plany wiązałam z Harrym. - na te słowa całą nasza 3 się roześmiała.
- Oj tak. Pamiętasz jak przygotowałem dla nas romantyczną kolację ? - zapytał się mnie loczek.
- Oo tak. Pamiętam, siedzieliśmy na kocu, ty śpiewałeś dla mnie piosenkę, a tu nagle Louis zeskoczył na ciebie z drzewa razem z Kevinem. - powiedziałam śmiejąc się.
- No tak. Wtedy byłem tak w tobie zakochany. - powiedział śmiejąc się.
- I chyba dotej pory ci nie przeszło. - powiedział Niall, który właśnie przyszedł z Leną.
- No nie. - powiedział.
- Musimy już iść. - powiedziałąm zabierając Amandę od Harrry'ego.
- O nie. - powiedział Harry udając, że płacze. Mała wyciągnęłą rączki w jego stronę, a on przybliżył twarz do jej, a ona dała mu buziaka.
- No stary nie podrywaj mi córki. - powiedział Louis.
- Ja jej nie podrywam, nie muszę, bo już jest moja. - powiedział.
- No pięknie. Widzisz ? Wujek już sobie ciebie przywłaszczył. - powiedziałam do małej na co ona się roześmiała po swojemu.
- No i fajnie. Mam prawie 4 letnią konkurentkę. - powiedziała Iga podchodząc do nas.
- Nie masz. - powiedział Harry i ją pocałował.
- Dobra, ale serio my musimy już iść. - powiedziałam i wyszłyśmy na zewnątrz przed dom.
- A może za nim pojedziemy na te nasze wakacje, pójdziemy jeszcze na spacer. Sami. - zaproponował Louis.
- Wiesz, że podoba mi się twój pomysł. - powiedziałam. Louis wyszedł za bramę, a ja wróciłam się i podałam Gabi moją córkę.
- Papa kochanie. Pamiętaj, że mama zawsze będzie cię kochała. - powiedziałam i pocałowałam małą. Chciałam iść, ale ona złapała mnie za łańcuszek, w któym trzymałam zdjęcia jej i Louis.
- Masz, jak ci się tak podoba. - powiedziałam i założyłam wisiorek Amandzie. - To pa. - dodałam i już wychodziłam z podwórka gdy zobaczyłam, że za plecami Louisa stoi Alex z pistoletem.
- Nie!. - krzyknęłam i szybko wbiegłam pomiędzy nich. Poczułam jedno mocno uderzenie. W samo serce. Upadłam na ziemię. Louis odwrócił się w moją stronę. Coś do mnie krzyczał, ale ja nie słyszałam go. Wziął mnie na kolana. Widziałam jak płacze. Wsyzscy się do nas rzucili. Widziałam też jak Zayn i Liam łapią Alexa.
- Jednak los nas rozdzielił. Kocham cię. - powiedziałam te ostatnie słowa i louis mnie pocałował.
- Nigdzie nie odejdziesz. Zostaniesz ze mną. Rozumiesz. Zbyt długo o ciebie walczyłem. - płakał.
- Zaopiekuj się małą. - powiedziałam i zamknęłam oczy. Już na zawsze.
_________________________________________________________________________________
No to koniec. Szczerze mówiąc to zakończyłam tego bloga wten, a ie w inny sposób, ponieważ nie każda historia kończy się Happy Endem. Życie nie zawsze jest kolorowe. Są złe chwile, ale i dobre. CIny urodziła zdrową córeczkę, ale tylko po to by zostawić Lousiowi jakąś cząstkę siebie. Zastanawiam się nad całkowitym zakończeniem mojej przygody na blogspocie. Nie mam po co. Mam nadzieję, że ten post wam się spodoba. Może będziecie mieli miesznae uczucia, ale pamiętajcie: "Marzenia są po to by je spełniać".
Żegnajcie. Blogerka Dax;)

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 34.

Patrzyłam się w oczy chłopaka. Widziałam w nich, nadzieję, ból, cierpienie, strach i miłość.
- Louis. Ja... - zacięłam się.
- Cindy ! - usłyszałam czyjś krzyk. Spojrzałam w stronę jego źródła. Zobaczyłam tam Alex'a.
- Alex. - powiedziałam. Louis spojrzał złowrogo w jego stronę.
- Cindy co ty z nim robisz ? - zapytał wściekły i ruszył w naszą stronę.
- A co cię to obchodzi ?  - wtrącił się Louis.
- Louis. - powiedziałam cicho do niego, a on spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam w nich strach. Odwróciłam z powrotem wzrok w stronę blondyna.
- Mówiłaś, że z nim nie jesteś. - powiedział wściekły kiedy stał już koło nas.
- Ale to nie twoja sprawa. - powiedziałam do niego.
- Tak, a niby czemu nie ? - zapytał. - Przecież jestem w końcu twoim chłopakiem. - dodał.
- Nie. - powiedziałam stanowczo.
- Co nie ? - zapytał zbity z tropu.
- Nie jesteś moim chłopakiem. - powiedziałam wściekła.
- Ale jak to ? - spytał, a na dłoni poczułam leciutki uścisk.
- Normalnie. Leżałam w szpitalu, a ty nawet nie raczyłeś przyjść do mnie. - powiedziałam, a w oczach miałam łzy.
- A co ja miałem tam robić skoro on tam był. - powiedział i głową pokazał na bruneta.
- Ale to mogłeś go poprosić, żeby wyszedł, ale ty nie. Ty wolałeś gdzieś sobie łazić niż siedzieć przy łóżku swojej dziewczyny. - powiedziałam, a łzy leciały mi po policzku.
- Przepraszam cię. Daj mi jeszcze jedną szansę. - powiedział załamany. Zdziwiło mnie to jak szybko zmienił temat.
- Nie mogę. - powiedziałam.
- Czemu ? - spytał zdziwiony.
- Bo... Bo... - zacięłam się.
- Bo ? - powtórzył po mnie.
- Bo jestem z Louisem. - powiedziałam stanowczo, chyba po to, żeby zrobić mu na złość. Poczułam lekko mocniejszy uścisk na dłoni. Spojrzałam w oczy Louisa, w których zobaczyłam radość małego dziecka.
- Że co ? - zapytał.
- Tak, to co słyszałeś, a teraz znikaj stąd, bo może to się źle dla ciebie skończy. - powiedział za mnie Louis.
- Pożałujesz tego. - powiedział i odszedł.
- Dziękuje. - powiedziałam.
- Za co ? - zapytał zdziwiony Louis i spojrzał mi w oczy.
- Za to, że byłeś przy mnie. - powiedziałam.
- Nie ma za co. po prostu cię kocham. - powiedział stanowczo.
- Ja ciebie też. - powiedziałam.
- Naprawdę ? - zapytał ucieszony.
- Tak. - powiedziałam, a chłopak jeszcze mocniej mnie przytulił i pocałował namiętnie, a po moim kręgosłupie przeszedł gorący dreszcz.
- Kocham cię. - powiedział.
- Wiem ja ciebie też. - powiedziałam i dałam mu buziaka. Dostaliśmy równo smsy i głośno się zaśmialiśmy. Ja wzięłam swój telefon nadal nie puszczając jego dłoni. Otworzyłam go:
"Dzień dobry Panno Cindy. Chciałabym zawiadomić, że musi się pani jutro stawić u psychologa.
Z poważaniem dr Kessler."
- Od kogo to ? - zapytał chłopaka gdy schował telefon do kieszeni.
- Mam się jutro zjawić u psychologa. - powiedziałam załamana.
- Pójść z tobą ? - zapytał.
- Będzie mi miło. - powiedziałam.
- To pójdę, ale teraz chodź.  - powiedział i pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie znowu mnie ciągniesz ? - zapytałam śmiejąc się.
- Niespodzianka. - powiedział. Ustaliśmy w miejscu.
- Muszę ci teraz zawiązać oczy. - powiedział i ustał mi za plecami.
- A co ? Chcesz mnie gdzieś wywieźć i nie chcesz, żebym wiedziała jak wrócić ? - zapytałam nadal się śmiejąc.
- Gdybym chciał tak zrobić to wsadził bym cię w samolot i razem z tobą poleciał na bezludną wyspę. - powiedział śmiejąc się i zawiązując mi oczy. - Dobra. Chodź. - powiedział i złapał mnie za rękę.
- A jeśli się po drodze wywalę ? - zapytałam.
- Masz rację. - powiedział i wziął mnie na ręce. - Lepiej ? - zapytał.
- Tak. - powiedziałam śmiejąc się. Po chwili Louis się zatrzymał.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział i postawił mnie na ziemię.
- Już ? -Nie wiedziałam, że do lotniska jest tak blisko. - zaśmiałam się.
- Nie jesteśmy na lotnisku. - powiedział. - Chodź. - dodał i złapał mnie za rękę. Szliśmy jakieś może 2 minut.
- Uważaj próg. - powiedział i podniósł mnie chyba wnosząc do domu.
- Już ? - zapytałam.
- Nie. - powiedział.
- Ej zaczynam się bać. - zaśmiałam się.
- Nie ufasz mi ? - zapytał.
- Nie wie. - powiedziałam próbując udać poważną.
- Czuję się urażony. - powiedział.
- Oj przepraszam. - powiedziałam i nie szukając jego twarzy pocałowałam go w usta.
- To jest nie wiarygodne, że nawet nie patrząc wiesz gdzie są moje usta. - powiedział.
- No wiesz tyle razy cię całowałam, że jakoś nie mogę tego zapomnieć. - zaśmiałam się.
- Okej. Jesteśmy na miejscu. - powiedział. - Zamknij oczy. - powiedział.
- Przecież mam zawiązane. - powiedziałam.
- No wiem, ale jak ci je odwiąże musisz mieć zamknięte. - powiedział.
- Okej. - powiedziałam i zamknęłam oczy.
- Jeszcze nie otwieraj. - powiedział.
- Okej. - powiedziałam, a on znowu złapał mnie za rękę i gdzieś poprowadził.
- Już ? - zapytałam.
- Nie. - powiedział i ustaliśmy w miejscu. - Już. - powiedział, a ja otworzyłam oczy.
________________________________________________________________________________
No to dodałam.... Ehhh... Dzisiaj miało być ognisko, ale niestety nie ma. Szkoda;(
Zapraszam na nowego bloga mojej koleżanki, który jest o wampirach:
/http://magic-vampires.blogspot.com/. Zapraszam i zachęcam do czytania;))