czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 34.

Patrzyłam się w oczy chłopaka. Widziałam w nich, nadzieję, ból, cierpienie, strach i miłość.
- Louis. Ja... - zacięłam się.
- Cindy ! - usłyszałam czyjś krzyk. Spojrzałam w stronę jego źródła. Zobaczyłam tam Alex'a.
- Alex. - powiedziałam. Louis spojrzał złowrogo w jego stronę.
- Cindy co ty z nim robisz ? - zapytał wściekły i ruszył w naszą stronę.
- A co cię to obchodzi ?  - wtrącił się Louis.
- Louis. - powiedziałam cicho do niego, a on spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam w nich strach. Odwróciłam z powrotem wzrok w stronę blondyna.
- Mówiłaś, że z nim nie jesteś. - powiedział wściekły kiedy stał już koło nas.
- Ale to nie twoja sprawa. - powiedziałam do niego.
- Tak, a niby czemu nie ? - zapytał. - Przecież jestem w końcu twoim chłopakiem. - dodał.
- Nie. - powiedziałam stanowczo.
- Co nie ? - zapytał zbity z tropu.
- Nie jesteś moim chłopakiem. - powiedziałam wściekła.
- Ale jak to ? - spytał, a na dłoni poczułam leciutki uścisk.
- Normalnie. Leżałam w szpitalu, a ty nawet nie raczyłeś przyjść do mnie. - powiedziałam, a w oczach miałam łzy.
- A co ja miałem tam robić skoro on tam był. - powiedział i głową pokazał na bruneta.
- Ale to mogłeś go poprosić, żeby wyszedł, ale ty nie. Ty wolałeś gdzieś sobie łazić niż siedzieć przy łóżku swojej dziewczyny. - powiedziałam, a łzy leciały mi po policzku.
- Przepraszam cię. Daj mi jeszcze jedną szansę. - powiedział załamany. Zdziwiło mnie to jak szybko zmienił temat.
- Nie mogę. - powiedziałam.
- Czemu ? - spytał zdziwiony.
- Bo... Bo... - zacięłam się.
- Bo ? - powtórzył po mnie.
- Bo jestem z Louisem. - powiedziałam stanowczo, chyba po to, żeby zrobić mu na złość. Poczułam lekko mocniejszy uścisk na dłoni. Spojrzałam w oczy Louisa, w których zobaczyłam radość małego dziecka.
- Że co ? - zapytał.
- Tak, to co słyszałeś, a teraz znikaj stąd, bo może to się źle dla ciebie skończy. - powiedział za mnie Louis.
- Pożałujesz tego. - powiedział i odszedł.
- Dziękuje. - powiedziałam.
- Za co ? - zapytał zdziwiony Louis i spojrzał mi w oczy.
- Za to, że byłeś przy mnie. - powiedziałam.
- Nie ma za co. po prostu cię kocham. - powiedział stanowczo.
- Ja ciebie też. - powiedziałam.
- Naprawdę ? - zapytał ucieszony.
- Tak. - powiedziałam, a chłopak jeszcze mocniej mnie przytulił i pocałował namiętnie, a po moim kręgosłupie przeszedł gorący dreszcz.
- Kocham cię. - powiedział.
- Wiem ja ciebie też. - powiedziałam i dałam mu buziaka. Dostaliśmy równo smsy i głośno się zaśmialiśmy. Ja wzięłam swój telefon nadal nie puszczając jego dłoni. Otworzyłam go:
"Dzień dobry Panno Cindy. Chciałabym zawiadomić, że musi się pani jutro stawić u psychologa.
Z poważaniem dr Kessler."
- Od kogo to ? - zapytał chłopaka gdy schował telefon do kieszeni.
- Mam się jutro zjawić u psychologa. - powiedziałam załamana.
- Pójść z tobą ? - zapytał.
- Będzie mi miło. - powiedziałam.
- To pójdę, ale teraz chodź.  - powiedział i pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie znowu mnie ciągniesz ? - zapytałam śmiejąc się.
- Niespodzianka. - powiedział. Ustaliśmy w miejscu.
- Muszę ci teraz zawiązać oczy. - powiedział i ustał mi za plecami.
- A co ? Chcesz mnie gdzieś wywieźć i nie chcesz, żebym wiedziała jak wrócić ? - zapytałam nadal się śmiejąc.
- Gdybym chciał tak zrobić to wsadził bym cię w samolot i razem z tobą poleciał na bezludną wyspę. - powiedział śmiejąc się i zawiązując mi oczy. - Dobra. Chodź. - powiedział i złapał mnie za rękę.
- A jeśli się po drodze wywalę ? - zapytałam.
- Masz rację. - powiedział i wziął mnie na ręce. - Lepiej ? - zapytał.
- Tak. - powiedziałam śmiejąc się. Po chwili Louis się zatrzymał.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział i postawił mnie na ziemię.
- Już ? -Nie wiedziałam, że do lotniska jest tak blisko. - zaśmiałam się.
- Nie jesteśmy na lotnisku. - powiedział. - Chodź. - dodał i złapał mnie za rękę. Szliśmy jakieś może 2 minut.
- Uważaj próg. - powiedział i podniósł mnie chyba wnosząc do domu.
- Już ? - zapytałam.
- Nie. - powiedział.
- Ej zaczynam się bać. - zaśmiałam się.
- Nie ufasz mi ? - zapytał.
- Nie wie. - powiedziałam próbując udać poważną.
- Czuję się urażony. - powiedział.
- Oj przepraszam. - powiedziałam i nie szukając jego twarzy pocałowałam go w usta.
- To jest nie wiarygodne, że nawet nie patrząc wiesz gdzie są moje usta. - powiedział.
- No wiesz tyle razy cię całowałam, że jakoś nie mogę tego zapomnieć. - zaśmiałam się.
- Okej. Jesteśmy na miejscu. - powiedział. - Zamknij oczy. - powiedział.
- Przecież mam zawiązane. - powiedziałam.
- No wiem, ale jak ci je odwiąże musisz mieć zamknięte. - powiedział.
- Okej. - powiedziałam i zamknęłam oczy.
- Jeszcze nie otwieraj. - powiedział.
- Okej. - powiedziałam, a on znowu złapał mnie za rękę i gdzieś poprowadził.
- Już ? - zapytałam.
- Nie. - powiedział i ustaliśmy w miejscu. - Już. - powiedział, a ja otworzyłam oczy.
________________________________________________________________________________
No to dodałam.... Ehhh... Dzisiaj miało być ognisko, ale niestety nie ma. Szkoda;(
Zapraszam na nowego bloga mojej koleżanki, który jest o wampirach:
/http://magic-vampires.blogspot.com/. Zapraszam i zachęcam do czytania;))

1 komentarz:

  1. Nie chciało mi się logować :)).
    Fajnie, fajnie, ale i tak uważam, że Alexio jest fajniejszy niż Louis :P.
    POSTÓRA :DDD.
    Zapraszam
    www.prawidlowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń