niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 33.

Nie wiesz ile czasu ci zostało...
- Gdzie mnie ciągniesz?! - zapytałam gdy razem z Louisem wybiegliśmy z podwórka.
- Idziemy na krótki spacer. - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam mu w oczy. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy w nie patrzyłam, rozpływałam się w ich szaro - niebieskim kolorze.
- To idziemy? - zapytał zniecierpliwiony chłopak.
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. - powiedziałam czując, że moją twarz oblewa czerwień.
- Nie masz za co przepraszać. - powiedziałam i pocałował mnie w policzek. Zachichotałam cicho, ale ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy chwile w ciszy.
- Dziękuje. - odezwałam się w końcu.
- Za? - spytał zaskoczony.
- Za to, że cały czas byłeś przy mnie. W szpitalu. - powiedziałam na dal nie patrząc mu w oczy.
- Nie masz za co przepraszać. Po prostu... - zaciął się na chwilę, a ja poczułam, że do oczu napływają mi łzy. - Po prostu cię kocham. - dokończył z strachem w głosie. Nie wiedziałam czego się bał. Może mojej reakcji na to? A może, że po prostu znowu będę próbowała zrobić sobie coś? Nie miała zielonego pojęcia. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dziwny ucisk na dłoni. Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że brunet nadal mnie za nią trzyma. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy wyrwać mu tą rękę, czy po prostu pozwolić dalej trzymać?
- Nic nie powiesz? - zapytał. Dopiero sobie przypomniałam co powiedział. Powiedział, że mnie kocha.
- Nie wiem co mam powiedzieć. - odpowiedziałam nadal na niego nie patrząc i powstrzymując łzy.
- Po prostu powiedz prawdę. Powiedz co do mnie czujesz. - powiedział.
- Louis, ale ja... - przerwał mi nagłym szarpnięciem, które obróciło mnie w jego stronę. Spojrzałam mu w oczy. Staliśmy tak zapatrzeni w siebie. Chłopak przybliżył się blisko mnie. Pocałował mnie. Na początku był to zwykły pocałunek, lecz przerodził się w namiętny pocałunek. Nie wiedziałam czemu, ale nie mogłam się oderwać. Trwałam z nim w tym pocałunku, a po moim ciele przechodziły dreszcze. Po policzkach łzy leciały mi cienkimi strużkami,a usta mi płonęły, a ręce drżały. Wplotłam moje palce w jego brunatne włosy, a drugą dłonią złapałam za szyję. Chłopak oderwał się nagle, a każda cząsteczka mojego ciała krzyczała jeszcze, więcej, jeszcze! Z trudem udało mi się pohamować i samej go nie pocałować. Chłopak spojrzał się na mnie.
- To może teraz powiesz mi co do mnie czujesz? - zapytał tym razem trochę pewniej.
- Louis. Ja...Ja... - zacięłam się. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Po prostu powiedz czy mnie kochasz. - powiedział stanowczym tonem.
________________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale mam problemy. W moim życiu nie układa się dobrze, więc może u Cindy będzie dobrze. Nie wiem nie jestem pewna, ale wiem, że nie każda historia kończy się happy endem.;(

czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 32.

Szłyśmy po woli w stronę wyjścia. Powiedziałam do widzenia pani z recepcji i wyszłyśmy ze szpitala. Wciągnęłam nosem powietrze.
- Jakie to przyjemne. - powiedziałam.
- A ty chciałaś sobie to odebrać. - zaśmiała się Lena, po czym ja posmutniałam. - Przepraszam. nie chciałam cię urazić. - powiedziała szybko.
- Wiem. Nic nie szkodzi. - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę w talii.
- Cieszę się. - powiedziała i odwzajemniła uścisk. Wsiadłyśmy do jej jeep'a i ruszyłyśmy z piskiem opon. Droga, którą jechałyśmy wydawała się znajoma, ale nie prowadziła do mojego domu.
- Gdzie jedziemy? - spytałam zdziwiona.
- Do domu. Do chłopaków. - powiedziała.
- Zatrzymaj się!. - powiedział stanowczo.
- Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
- Nie mam zamiaru z nimi mieszkać. - powiedziałam załamana.
- Proszę cię. Zrób to dla nas. Wszystkie tam z nimi mieszkamy. - powiedziała.
- Okej. Dobra powiedzmy, że się zgodzę, ale pomyśl w jakiej sytuacji będzie Louis jak Alex będzie do mnie przychodził. - powiedziałam.
- Ale to nie Alex siedział przy tobie cały czas tylko Louis. - powiedziała stanowczo.
- Naprawdę? - spytałam zdziwiona.
- Tak. - powiedziała. Byłam zdziwiona, ale dostałam sms'a.
"Możemy się spotkać? Alex".
- To od Alexa. - powiedziałam.
- Co pisze? - zapytała.
- Żebyśmy się spotkali. - powiedziałam.
- A ty chcesz? - zapytała.
- Na razie nie. - powiedziałam. - Jedźmy już do tego domu? - zapytałam na co dziewczyna się ucieszyła i przyśpieszyła. Po 10 minutach jazdy byłyśmy na miejscu. Lena otworzyła pilotem bramę, po czym wjechała na podwórko. Wyjęłam z bagażnika swoje walizki i weszłyśmy do środka. Niby wyglądało wszystko w porządku jednak było za cicho. Poszłam do pomieszczenia, które od dzisiaj miało być moim pokojem. Postawiłam walizki obok łóżka i poszłam się przebrać. Założyłam coś takiego. Zupełnie nie wiedziałam czemu, ale po prostu coś mnie podkusiło, żeby tak się ubrać. Zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, bo zaburczało mi w brzuchu. Otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej wodę, a z koszyczka obok wzięłam jabłko. Poszłam do salonu i usiadłam na sofie. Czułam się tu dziwnie. Niby miałam się tu czuć jak we własnym domu, ale nadal mi coś nie odpowiadało. Postanowiłam poszukać Leny, która nagle zniknęła. Poszłam na górę. Otworzyłam pierwsze drzwi - nic, drugie - nic, trzecie - nic. I tak wszystko po kolei. przestraszyłam się. Sama w tak wielkim domu, w dodatku Lena gdzieś wyszła i nie powiedziała gdzie. Telefon. - pomyślałam. Ciemna ja. - powiedziałam na głos. Wybrałam numer do Leny i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał - nic, drugi - nic, trzeci - nic. Wkurzyłam się i się rozłączyłam, tak samo zrobiłam z Gabi i Igą, ale one tez nie odbierały. Poszłam do swojego pokoju. usiadłam na łózku i zobaczyłam, że coś leży na poduszce. To była jakaś kartka.
"Hej. Sorki, że nie ma nas w domu, ale musimy coś załatwić. Liam;);D". No to wszystko jasne. - powiedziałam z sarkazmem. Ale gdzie dziewczyny? - zapytałam sama siebie. Poszłam do salonu. Usiadłam na sofie i włączyłam telewizję. Oglądałam jakieś kreskówki. Zrobiłam się śpiąca, więc położyłam się na sofie, ale za nim zasnęłam spojrzałam na zegarek. Była równa 11, więc postanowiłam, że chwilę się prześpię.
Kilka Godzin Później.
Usłyszałam jakieś śmiechy, ale to nie były jakieś przeraźliwie głośne śmiechy, tylko ciche chichoty. Otworzyłam oczy, a przed sobą na podłodze ujrzałam Louisa i Harry'ego.
Szybko się zerwałam z łóżka i pobiegłam do łazienki zobaczyć co mi zrobili. Spojrzałam w lusterko, a na twarzy zobaczyłam przeróżne rysunki. Od serc po jakieś napisy. Jeden napis był najciekawszy:
"Kocham Cię. L<3".  Jakie słodkie. - pomyślałam, ale szybko zaczęłam to ścierać.
- Zabić was? - zapytałam wchodząc z powrotem do salonu.
- Ale za co? - zapytał niewinnie Harry.
- Oj nie udawaj głupka. - powiedziałam.
- On nie musi. - powiedział Niall, który wszedł do nas z kanapką w ręku. - A co się stało? - zapytał biorąc gryza swojego posiłku.
- To. - powiedział Louis i pokazał mu jak się domyślam moje zdjęcie w tym "makijażu".
- Wiesz co? - zapytałam się bruneta.
- Co? - zapytał zaciekawiony.
- Zabiję cię. - powiedziałam słodko.
- Ooo. jakie to słodkie. - powiedział loczek piskliwym głosem.
- Ooo. przymknij się. - powiedziałam, a chłopak udał obrażonego.
- Obraził się. - powiedział twierdząco Niall.
- Naprawdę? - zapytałam.
- No, a nie widzisz. - powiedział tak jakbym nie wiedziała tego. Walnęłam się w czoło i pokręciłam głową.
- Idę do siebie. - powiedziałam.
- O nie. - powiedział pasiasty. - idziesz z nami . -powiedział i pociągnął mnie za rękę.

___________________________________________________________________________________
Długo mnie tu nie było. Dlatego przepraszam, ale nie wiem czy ktoś to czyta, dlatego dodaje z takimi odstepami czasowymi, a drugim powodem jest to, że prowadzę też 2 inne blogi;) Skomentuj jak przeczytasz, będzie mi miło;)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Z przykrością stwierdzam, żee...

Tak szczerze mówiąc zastanawiam się na =d zawieszeniem tego bloga. Brak pomysłów, itp. Ale zastanowię się jeszcze nad tym. W nagrodę pocieszenia dla fanów książek typu fantasy zapraszam na mojego nowego bloga: O dziewczynie, która myślała, że będzie prowadzić zwykłe życie, ale nie szczęśliwy wypadek odmieni ją na zawsze.;) Tak, że zachęcam do czytania i komentowania;) Blogerka Dax<33

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 31.

*Oczami Leny*
Siedzieliśmy z Nickiem i Niallem u mnie w salonie. Jedliśmy kanapki i oglądaliśmy jakiś film.
- To ja już będę leciał. - powiedział Nick i wstał z kanapy.
- Czemu? - zapytałam.
- Bo muszę jeszcze wpaść do Alexa. - powiedział.
- A właśnie co znim? - zapytałam.
- Wiesz. jakoś się trzyma, ale strasznie go zabolało to co chciała zrobić Cindy. - powiedział.
- Rozumiem i już cię dalej nie zatrzymuje. pozdrów go. - powiedziałam, a chłopak wyszedł.
- Kto to jest Alex? - zapytał Niall.
- Ale to chłopak Cindy. Bynajmniej tak mi się zdaje. - powiedziałam i wzięłam gryza kolejnej kanapki.
- Louis się załamie, jak ona mu o tym powie. - powiedział blondyn.
- Już o tym wie. - powiedziałam.
- Skąd? - zapytał zdziwiony.
- Nie wiem, ale wie. Wkurzył się i to ostry. - powiedziałam i mój telefon dał znać o swoim istnieniu. Spojrzałam na telefon. Dostałam smsa od Cindy.
- To od Cindy. - powiedziałam na głos.
- Co pisze? - spytał Niall.
- Żebym jutro o 11 przyszła do niej do szpitala. Sama. Podkreśliła. - powiedziałam.
- Aha. - odpowiedział pusto irlandczyk.
- Ej nie przejmuj się. może ma jakąś ważną sprawę do mnie. - powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Resztę wieczora oglądaliśmy film. Oparłam się o ramie blondyna i zasnęłam.
RANO.
Obudziłam sie i spojrzałam na zegarek. Była 10.38.
- KURWA!  - krzyknęłam zrywając się z kanapy i budząc przy tym blondyna.
- Co jest? - zapytał jeszcze zaspany.
- Zaraz się spóźnię. - powiedziałam.
- Idź do łazienki, a ja poszukam ci jakiś ciuchów. - powiedział chłopak i udał się w stronę garderoby.
- Jesteś pewny? - zapytałam nie pewnie.
- Tak idź. - powiedział i zniknął za rogiem. poszłam do łazienki. Umyłam się, zrobiłam lekki make up i związałam włosy w koka. poszłam na górę do pokoju. Na łóżku leżał zestaw i  liścik.
"Przepraszam, że się nie pożegnałem, ale chłopaki mnie wzywali. obięcuje, ze nadrobię. Niall.
P.S: Kocham Cię;*" - o jaki słodki - pomyślałam. Ubrałam sie w to co przygotował mi blondyn i pognałam do szpitala. Weszłam do sali gdzie leżała Cindy. Dziewczyna siedziała na łóżku.
- O hej. już jesteś. - powiedziała uśmiechnięta.
- Tak, a ty co wychodzisz? - zapytałam zdziwiona.
- tak. - powiedziała. Wstała, wzięła swoją torbę i stała patrząc się na mnie.
- Idziesz? - zapytała.
- Tak, tak. - powiedziałam. Wyszłyśmy z sali i skierowałyśmy się w stronę wyjścia...

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 30.

*Oczami Sary*
Po telefonie od Leny szybko pobiegłam do swojego pokoju by się przebrać. Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Wyszłam już ubrana, ale zostawiłam plecak, bo stwierdziłam, że mi się nie przyda. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz. Zadzwoniłam po taksówkę, która była po 10 minutach. Wsiadłam do taksówki i pojechałam do szpitala, w którym leżała Cindy. Gdy byłam na miejscu poszłam na piętro i skierowałam się do sali Cindy. Przed jej salą siedział Louis.
- Ej co jest? - zapytałam gdy podeszłam do chłopaka.
- Pokłóciłem się z Cindy. - powiedział.
- O co znowu? - zapytałam siadając koło niego.
- O to, że ją kocham. - powiedział.
- Wejdę teraz do niej. - powiedziałam.
- Nie warto śpi. - powiedział.
- To co, poczekam, aż się obudzi. - powiedziałam.
- Jak chcesz. - powiedział, a ja weszłam do jej sali. Usiadłam na krzesełku obok jej łóżka.
-Ness. - odezwał się cichy głos.
-Tak to ja. - powiedziałam, a dziewczyna szybko odwróciła się moją stronę. Miała łzy w oczach.
-Ej mała co jest? - zapytała.
-Pokłóciłam się z Lou. - powiedziała i usiadła po turecku na łóżku.
-O co? - zapytałam.
-O Alexa. Myślał, że będziemy razem, a ja po prostu chcę spróbować z Alexem. Kocham Louisa, ale będę zbyt mocno cierpieć, a na Alexie po prostu mi zależy. - powiedziała, a po jej policzkach leciały łzy.
-Ej będzie dobrze. - powiedziałam i przytuliłam się do dziewczyny.

*Oczami Leny*
Siedziałem w salonie razem z Leną u niej w domu, oglądaliśmy jakąś komedię. Bawiłem się jej włosami
-Niall? - zapytała.
-Tak? - spytałem.
-Jestem głodna. - stwierdziła.
-Ja też. - powiedziałem. -Zrobię nam coś do jedzenia. - powiedziałem wstając i idąc w stronę kuchni.
-Kocham cię! - krzyknęła dziewczyna z salonu. Wyjąłem z lodówki szynkę, masło i inne potrzebne składniki na kanapki. Zrobiłem chyba z tuzin kanapek i poszedłem do salonu. Dziewczyna nadal oglądała film, ale nie była sama.
-Hej. - powiedziałem do nieznajomego.
-Hej. Jestem Nick, a ty? - zapytał.
-Niall. - odpowiedziałem zdziwiony.
-Poznałam go w Dublinie. - powiedziała Lena.
-Aha. Masz. - powiedziałem podając jej kanapki.
-Dzięki misiek. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.

_____________________________________________________________________________
Sorry, że taki krótki. Macie tu link do mojego nowego bloga. Wpadajcie, będzie mi miło: http://thehopeondreams.blogspot.com/

środa, 10 kwietnia 2013

Spać nie mogę, więc pisze....

Nie mogę spać, więc pisze krótką notkę. Za nie długo zakładam nowego bloga, który będzie się opierał o moim własnym życiu. Nie wiem jeszcze czy mam wprowadzić tam chłopców z One Direction... Problem... Ehh jakbyście mogli to skomentujcie i napiszcie w komentarzu czy mają się tu pojawić chłopcy czy też niee...
Wasza oddana blogerka Dax;);*

Rozdział 29.

*Oczami Cindy*
Byłam strasznie słaba. Ledwo mogłam cokolwiek powiedzieć. Patrzyłam na twarze moich przyjaciół. Wszyscy patrzyli się na mnie z wielkim szczęściem, ale i ulgą. Dziewczyny płakały ze szczęścia, Louis też.
Chłopacy nic się nie odzywali, brunet cały czas trzymał mnie za rękę.
-Cindy tak się cieszę, że się obudziłaś. - powiedziała Lena, która przestała się do mnie przytulać.
-Ja też. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny. -A wy? - spytałam patrząc na pozostałe 2 dziewczyny.
-My też. - powiedziały równo i oby dwie mnie przytuliły.
-Dzień dobry Cindy. - powiedział Cowell.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam zdziwiona jego widokiem.
-W takich okolicznościach spróbuję coś zrobić. - zwrócił się do dziewczyn.
-Naprawdę panu dziękujemy. - powiedziała Iga, a mężczyzna wyszedł.
-O co chodzi? - zapytałam zdziwiona, nadal słabym głosem.
-Później ci to wytłumaczymy. Teraz musimy iść porozmawiać z lekarzem. - powiedziała Lena.
-Ale co już mnie zostawiacie? - spytałam.
-Nie zostaniesz sama. Louis z tobą będzie. - powiedziała Gabi.
-Okej. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, który nadal nic się nie odzywał. Dziewczyny wyszły, a z nimi cała 4 chłopaków.
-Cindy. - powiedział Louis.
-Tak? - zapytałam.
-Co z nami będzie? - spytał.
-Louis proszę cię nie zaczynaj znowu. - powiedziałam załamanym głosem.
-Ale ja cię kocham zrozum to! - krzyknął szybko wstając z krzesła.
-Louis, ale ja już jestem z kimś. - powiedziałam.
-Pewnie z tym chłoptasiem z wczoraj. - powiedział z ironią.
-Ten chłoptaś ma na imię Alex i tak to z nim jestem. - odpowiedziałam.
-Mam tego dość. Jestem już zmęczony ciągłą walką o ciebie. - powiedział załamany i usiadł obok mnie.
-Nie zostawię Alexa na lodzie. - powiedziałam.
-Ale przecież ty mnie kochasz. - odpowiedział.
-Wiem, ale dajmy sobie chwilę przerwy. Zobaczysz, że wyjdzie to nam na dobre. - powiedziałam i złapałam go za rękę
-Kocham cię. - powiedział patrząc mi w oczy. Przybliżył się do mnie i pochylił się nade mną. Po chwili muskał delikatnie moje usta i pogrążyliśmy się w czułym pocałunku, jednak po chwili oderwałam się i spojrzałam na chłopaka.
-Idź już. Proszę. - powiedziałam. Louis nic się nie odezwał tylko odwrócił się i wyszedł. Przewróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Po chwili spałam.

*Oczami Sary w tym samym czasie*
Siedziałam w swoim domu i martwiłam się o Cindy. Nagle zadzwonił do mnie telefon.
Ja: Halo.
Lena: Przyjedź do szpitala. Cindy się obudziła.
Ja: Zaraz będę. - powiedziałam uradowana i się rozłączyłam.


wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 28.

Szykowałam się na spotkanie z Alexem, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Wyszłam ubrana i poszłam otworzyć drzwi.
-Louis? Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona widokiem chłopaka w swoich drzwiach.
-Musimy porozmawiać. - powiedział.
-Nie mogę teraz. Jestem umówiona. - powiedziałam.
-Ale to jest ważne. - prosił.
-Tamto też, więc przepraszam cię, ale wychodzę. - powiedziałam. Chłopak westchnął, wsiadł do swojego auta i odjechał. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała po 10 minutach i pojechałam na umówione spotkanie. Weszłam do baru i wzrokiem wyszukiwałam chłopaka. Przecież ja nawet nie wiem jak on wygląda. - pomyślałam.
-Hej. Ty pewnie jesteś Sara. - powiedział jakiś chłopak, który do mnie podszedł.
-Tak, a ty to...? - zapytałam.
-Alex. Może usiądziemy? - powiedział i gestem wskazał mi miejsce siedzenia.
-Okej. - powiedziałam i powędrowaliśmy do stolika.
-O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałam siadając przy stoliku.
-A nieciekawi cię skąd mam twój numer? - zapytał.
-Od Cindy. - odpowiedziałam.
-Ale nie chcesz wiedzieć czemu mi go podała? - podpuszczał mnie.
-Pewnie miała jakiś ważny powód. - powiedziałam obojętnie. -No to o czym chcesz ze mną porozmawiać? - ponowiłam pytanie.
-O Cindy. Dzisiaj był u niej jakiś bardzo wkurzony chłopak, w Dublinie w hotelu, w którym mieszkała.
Przyszedłem do niej, bo jak wychodziłem zobaczyłem, że siedzi załamana na łóżku. Wszedłem do jej pokoju i ten chłopak, chyba nazywał się Louis. Powiedział, że jest jej chłopakiem i żebym wyszedł od niej z pokoju, czego nie rozumiem, bo kilkanaście minut prędzej mi zaczęliśmy być razem. - powiedział i umilkł czekając na moją odpowiedź.

*Oczami Leny*
Siedziałam z Gabi i Igą u mnie w salonie. Między nami panowała cisza. Nie wiedziałyśmy od czego mamy zacząć rozmowę.
-Może powinnyśmy porozmawiać z kimś z x factora na temat Cindy? - spytała Iga.
-Masz rację. przecież ona jest w zespole, a teraz leży w szpitalu i zdolna do śpiewania nie jest. - powiedziała Gabi. Ja siedziałam i nic się nie odzywałam.
-Ej ziemia do Leny. - powiedziała Iga.
-Słyszę was, ale myślę nad tym co może jej być. - powiedziałam. -Lekarze powiedzieli, że powinna normalnie funkcjonować, a ona jest w śpiączce.
-Ej mała nie martw się będzie dobrze. - powiedziała Iga, która podeszła do mnie i mnie przytuliła. Podeszłą do nas Gabi i przytuliłyśmy się wszystkie we trzy.
*W ciągu 2 tygodni*
Chodziłyśmy codziennie do Cindy, która nadal była w śpiączce. Martwiłyśmy ię wszystkie o nią, ale nie tylko o nią. O Louisa też, który z każdym dniem wyglądał gorzej. Mówiłyśmy mu, żeby pojechał do domu chociaż raz, a on za każdym razem się upierał. Na szczęście miał wsparcie chłopaków. Codziennie przyjeżdżała cała 4. Wszyscy się zbliżyliśmy do siebie. Nie kłóciliśmy się wcale, nawet Paul był miły. Wszystkim nam było coraz gorzej, gdy patrzyliśmy na leżącą bez ruchu dziewczynę. Na czas dopóki Cindy leży w szpitalu wprowadziłyśmy się wszystkie do chłopaków. Zaproponowali nam to trzy dni po tym co próbowała zrobić dziewczyna. Harry i Iga pokłócili się tylko raz i się rozstali, potem chłopak chciał ją przeprosić, ale ona nie chciała go słuchać, więc ułożył dla niej piosenkę, po której wrócili do siebie. Mi i Niall'owi układa się wręcz doskonale. Boję się, że może się to wszystko popsuć. Dziewczyny pocieszają mnie, że będzie wszystko dobrze. Wierzyłam im, bo nie chciałam się zasmucać jeszcze bardziej.
Przyszedł dzień kiedy miałyśmy porozmawiać z Cowellem. Weszłyśmy do wielkiego studia, zaprowadzili nas do jego gabinetu i wpuścili.
-Dzień dobry. - powiedział. -Proszę siadajcie. - wskazał trzy krzesła na których usiadłyśmy.
-Dzień dobry. - odpowiedziałyśmy równocześnie.
-To o czym chcecie ze mną porozmawiać? - spytał.
-O Cindy Brown. Ona jest z nami w zespole. - powiedziała Iga.
-Tak, pamiętam wasz występ. I co z nią? - zapytał.
-Bo chodzi o to, że ona jest teraz w śpiączce. - powiedziała Gabi.
-Tak słyszałem o tym. - powiedział. -Tak mi przykro, ale co ja mam w związku z tym?
-Bo ona nie może śpiewać jak jest w śpiączce. - powiedziałam.
-Wiem, dlatego wystąpicie we 3. - powiedział, a nas zamurowało.
-Że co? - zapytała Iga z niedowierzaniem.
-A jak chcecie śpiewać? - zapytał zdziwiony.
-No myślałyśmy, że może pan coś zrobi, żeby przesunąć boot camp i poczekać, aż Cindy się obudzi. - powiedziała oburzona Gabi.
-To źle myślałyście. Nie będziemy przesuwać boot camp'u z powodu jednej uczestniczki, chyba że jakimś cudem się obudzi. - powiedział.
-Albo śpiewamy z Cindy albo wcale. - odezwałam się.
-To bardzo mi przykro. Miło było poznać. - powiedział.
-Ale to nie może się tak skończyć. - powiedziała wściekła Iga, która ze złości wyskoczyła z krzesełka.
Nagle zadzwonił do mnie telefon.
-Przepraszam odbiorę, to Louis. - powiedziałam wstając i wychodząc z gabinetu.
Ja: Halo.
L: No hej.
Ja: Co jest?
L: Przyjeżdżajcie do szpitala i to szybko.
Ja: Co jest?
L: Same zobaczycie jak przyjedziecie.
JA: okej zaraz będziemy. - powiedziałam i się rozłączyłam. Weszłam do gabinetu.
-Dziewczyny musimy jechać do szpitala. - powiedziałam. -I to szybko. - dodałam.
-Ale za nim przyjedzie taksówka to trochę minie. - powiedziała Gabi.
-Racja. Zapomniałam, że mój samochód jest u mechanika. - powiedziałam.
-To może ja was podwiozę? - wtrącił się Cowell.
-Mógłby pan? - zapytała Iga.
-Jasne. Chodźcie. - powiedział. Wziął do jednej ręki kluczyki, a do drugiej marynarkę i wyszłyśmy z nim na zewnątrz. po chwili siedziałyśmy już w samochodzie i kierowałyśmy się w stronę szpitala. Gdy byłyśmy na miejscu pobiegłyśmy w stronę sali Cindy. Nikogo nie było przed salą. Spojrzałam się za szybę. Cała 5 chłopaków stała przed łóżkiem Cindy zasłaniając ją całą. Weszłyśmy do środka razem z Simonem. Wszyscy chłopacy zasłaniali nam Cindy.
-Chłopacy co się dzieję? - zapytałam zmartwiona.
-Odsuńcie się chłopaki. - powiedział jakiś słaby i zachrypnięty głos.
-Cindy? - spytałam, a chłopacy się odsunęli. ujrzałam błekitno włosą dziewczynę, która patrzyła się na mnie tymi sowimi dużymi niebieskimi oczami.
-Obudziłaś się? - zapytałam płacząc.
-Jak widać. - odpowiedziała, a ja podeszłam szybko do dziewczyny i mocno ją przytuliłam.

_________________________________________________________________________________
No to taki trochę dłuższy.... Pomózcie mi, bo nie wytrzymam. Ja umieraaam!!!!!

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 27.

-Jak to jest w śpiączce? - zapytałam zdziwiona i przestraszona.
-Nie wiem, lekarze mówią, że powinno być dobrze, ale ona nie chce się obudzić. - powiedziała załamana Lena.
-A dziewczynom mówiłaś? - spytałam.
-Nie. Muszę do nich zadzwonić. - powiedziała i wstała z krzesełka. Spojrzałam znowu przez szybę. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja mała siostrzyczka tam leży i to przez chłopaka. Zobaczyłam, że Louis wstał, kierował się w stronę drzwi.
-Louis możemy pogadać? - zaczepiłam go gdy wyszedł z sali.
-Jasne, ale jeżeli chodzi  Cindy, to przepraszam cię, ale ja nie dam rady. - powiedział i spojrzał w stronę Cindy.
-A kiedy będziesz w stanie? - zapytałam.
-Aż tak ci się śpieszy? - spytał.
-Tak. - powiedziałam, a chłopak odwrócił głowę w moją stronę, zauważyłam, że ma łzy w oczach.
-No to może jutro? - zapytał.
-Dobrze. - powiedziałam, a chłopak usiadł na krzesełku. Wyglądał bardzo źle.
-Może idź do domu. - zaproponowałam.
-Nie mogę. Muszę z nią tu być. Może jej się znowu coś stać- wymieniał szybko pojedyncze zdania.
-Louis jak coś to do ciebie zadzwonię. Jedź do domu, wyśpij się zjedz coś i wróć jak będziesz czuł się lepiej dobrze? - zapytałam.
-Może masz rację. - powiedział. -Tak, masz rację, a i tak muszę powiedzieć chłopakom co się stało. - powiedział, wstał i odszedł.
-Powiedziałam dziewczyną. Powiedziały, że postarają się być tu jak najszybciej. - powiedziała Lena siadając koło mnie.
-Jak się trzymasz? - zapytałam.
-Sama nie wiem. Z jednej strony jest mi cholernie źle, że ją wtedy zostawiłam z Louisem, a z drugiej cieszę się, że to tylko tak się skończyło. - powiedziała.
-Ale czemu prędzej do mnie nie zadzwoniłaś? - zapytałam lekko wkurzona.
-Bo myślałam, że nie żyje! - krzyknęła.
-To jakbym do ciebie nie zadzwoniła nawet byś nie raczyła do mnie zadzwonić? - spytałam wkurzona.
-A co miałam ci w twoim wyjeździe przeszkadzać?! - zapytała z ironią wstając z krzesełka.
-Cindy to moja siostra jest ważniejsza od jakiegoś pieprzonego wyjazdu! - wydarłam się.
-Proszę o spokój tu są też inni ludzie. - uciszała nas pielęgniarka.
-Dobrze, przepraszamy już nie będziemy. - powiedziałam.
-Mam cię dość. - powiedziała Lena i wyszła. Wybiegłam za nią.
-Lena stój. - powiedziałam, a dziewczyna się zatrzymała. Dogoniłam ją.
-Przepraszam. To wszystko te nerwy. Naprawdę nie chciałam. - powiedziałam.
-Ja też cię przepraszam. Miałaś rację powinnam do ciebie zadzwonić i powiedzieć ci co z Cindy. - powiedziała dziewczyna.
-Zgoda? - spytałam.
-Jasne. - powiedziała i przytuliłyśmy się na zgodę.
-Dobra, teraz muszę lecieć, bo muszę się rozpakować w domu. - powiedziałam i pożegnałam się z dziewczyną. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała po 5 minutach czekania.
Wsiadłam do taksówki i pojechaliśmy do mojego domu. Jechaliśmy jakieś 3 godziny bez korków, gdy w końcu dojechaliśmy do mojego domu wysiadłam, zapłaciłam i poszłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i zamknęłam się na klucz. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Poszłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic, umyłam głowę i zawinięta w ręcznik poszłam do swojego pokoju.Wyjęłam jakieś luźne ciuchy i poszłam wyłączyć wodę, która się już gotowała.
Dostałam smsa: "Możemy się spotkać? Alex", odpisałam "Kim jesteś?"..."Znajomym Cindy. Bardzo zależy mi na spotkaniu"..."Okej, ale skąd masz mój numer?"..."Cindy mi podała, ale to wyjaśnię ci jak się spotkamy. pasuję ci dzisiaj o 18 w ....(nazwa własna)?". Spojrzałam na zegarek była 16:43. "Okej." Odpisałam, a chłopak potem nic nie odpisał.

_________________________________________________________________________________
Dzisiaj krótki. przepraszam, ale rodzina popędza. IDIOCI-.-'
Dzisiaj będzie jeszcze jedeeeen!:D:D:D

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 26.

*Oczami Louis*
-Przepraszam może pan powtórzyć? - zapytałem.
-Tak. Pańska dziewczyna jest w śpiączce. Nie wiemy co się stało, została uratowana, spadła na miękki materac. Nie wiemy. Naprawdę jest nam przykro. - powiedział lekarz, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Czy możemy ją odwiedzić? - spytała Lena.
-Ależ oczywiście. - powiedział lekarz. -Zaprowadzę was do niej. - wstał i otworzył drzwi. Wstaliśmy równo. Lena wyszła pierwsza, ja za nią ,a lekarz ostatni. Lekarz nas wyprzedził i zaprowadził do jakiejś sali. Na łóżku leżała Cindy. Taka bezbronna Cindy. Podszedłem do jej łózka i delikatnie wziąłem jej dłoń. Była bezwładna, nie ruszała się. Po moim policzku zaczęły lecieć łzy.
-Zostawię was. - powiedziała Lena i wyszła.
-Oh Cindy. - powiedziałem kładąc głowę na jej rękę. -Czemu to zrobiłaś? Czemu chciałaś się zabić? - pytałem, a moje łzy leciały już strumieniami. -Tak cię kocham. - powiedziałem i pocałowałem wierzch jej dłoni.

*Oczami Leny*
-Halo. - powiedziałam odbierając telefon, który natarczywie do mnie dzwonił.
-Część tu Sara. Co się dzieje z Cindy. Czemu nie odbiera? - pytała dziewczyna.
-Sara, gdzie ty jesteś? - zapytałam.
-Zaraz wsiadam do samolotu, który się spóźnia, a co? - zapytała zmartwiona.
-Posłuchaj, nie możesz lecieć do Japonii. - powiedziałam szybko.
-Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
-Przyjedź do szpitala ..... w Dublinie. - powiedziałam.
-Ale czemu? Lena powiedz mi! - krzyknęła.
-Nie krzycz tylko przyjedź i to natychmiast. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Usiadłam na krześle i zatopiłam się w moich myślach.

*Oczami Sary*
Bardzo przeraził mnie telefon od Leny.
-Mamo nie mogę lecieć. - powiedziałam.
-Ale czemu? - zapytała zdziwiona moja rodzicielka.
-Nie wiem, ale po prostu nie mogę. Leć sama. Przepraszam. - powiedziałam. Wzięła swoje walizki i pobiegłam w stronę wyjścia z lotniska. Gdy byłam na dworzu wsiadłam do taksówki, która się zatrzymała na przeciwko mnie. Kierowca schował moje bagaże do bagażnika i pojechaliśmy najpierw do mojego mieszkania, w którym zostawiłam bagaże, a potem do szpitala o którym powiedziała mi Lena. Wpadłam do szpitala jak oparzona, zobaczyłam Lenę siedzącą na krzesełku i ze schowaną twarzą w dłoniach.
-Lena! - krzyknęłam zbliżając się do niej. Dziewczyna się podniosła i przytuliła się do mnie.
-Ej co ty płaczesz? - spytałam.
-Znowu. - powiedziała ocierając łzy. -Tylko tym razem ze szczęścia.
-Ale czemu ze szczęścia? - spytałam zdziwiona siadając na krześle.
-No, bo... - zacięła się.
-Mów. - pośpieszyłam ją.
-Cindy chciała popełnić samobójstwo. - powiedziała i znowu się popłakała.
-Że co? - spytałam i poczułam się jakby coś we mnie pękło.
-Ale na szczęście żyje. leży tam. - powiedziała i wskazała jakąś salę. Wstałam i spojrzałam za szybę. Zauważyłam Louisa siedzącego koło jej łóżka. Coś we mnie pękło.
-Co on tu robi? - spytałam wściekła. -Powinien być w trasie.
-Przerwali trasę, bo Louis nie jest w stanie występować. - powiedziała Lena.
-Aha. - powiedziałam załamana i usiadłam obok dziewczyny.
-Czemu chciała to zrobić? - zapytałam.
-Masz. - powiedziała i wręczyła mi jakąś kartkę papieru.
-Co to? - zapytałam zdziwiona.
-List, który napisała za nim próbowała się zabić. - powiedziała.
-Okej. - powiedziałam i zaczęłam czytać.
*PO przeczytaniu listu*
-Nie rozumiem. - powiedziałam.
-Ja też nie. - dodała różowo włosa dziewczyna.
-Wejdę do niej. - powiedziałam.
-To nic nie da. - odrzekła.
-Czemu? - spytałam.
-Jest w śpiączce. - powiedziała.

Rozdział 25.

*Oczami Leny*
-Może pani powtórzyć? - zapytałam po chwili milczenia.
-Pani Cindy Brown leży w szpitalu ........ Czy moglibyśmy się z panią zobaczyć? - spytała jakaś kobieta.
-No..Dobrze... - powiedziałam, a kobieta się rozłączyła. -Muszę natychmiast tam jechać. - powiedziałam i uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos.
-Gdzie musisz jechać? - spytał się Louis. Wahałam się czy mam mu powiedzieć, że Cindy żyje.
-No, bo... - zacięłam się, ale postanowiłam, że mu powiem. -Zadzwonili do mnie ze szpitala i powiedzieli, że Cindy... - zacięłam się.
-Co Cindy?! - krzyknął brunet.
-Że ona żyje. - powiedziałam.
-Ty chyba sobie żartujesz?! - krzyknął znów chłopak.
-Jedziesz ze mną czy nie? - spytałam by uniknąć kłótni.
-Jadę. - powiedział stanowczo chłopak. -A ty nie masz zamiaru się przebrać? - spytał chłopak.
-Może masz rację. - powiedziałam patrząc na mój dotychczasowy strój. Wróciłam do pokoju, wzięłam ciuchy z walizki i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Wczorajszy makijaż rozmazany przez łzy, oczy podkrążone i całe czerwone, ale postanowiłam, że pierwszy wezmę szybki prysznic. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Po szybkim prysznicu wyjęłam z kosmetyczki krem do demakijażu i zaczęłam zmywać makijaż. Zajęło mi to może z 3 minuty, potem chciałam ukryć wory pod oczami, więc wyjęłam fluid i lekko pomalowałam twarz. Gdy skończyłam ukrywać ślady po płakaniu postanowiłam się ubrać, na dworzu było dość ponuro, więc ubrałam coś luźnego i ciepłego i wyszłam z łazienki.
-Gotowa? - spytał Lou, który siedział na łóżku.
-Tak, chodźmy. - powiedziałam i wyszliśmy z pokoju. Weszliśmy do winy i zjechaliśmy na dół. Wyszliśmy z hotelu.
-Pojedziemy busem. - powiedział chłopak.
-Nie. Jedziemy moim autem. - powiedziałam stanowczo.
-Ale.. - odezwał si.ę chłopak.
-Żadnego, ale jedziemy moim autem i koniec dyskusji. - powiedziałam stanowczo, a chłopak nic się nie odezwał. Otworzyłam auto i wsiedliśmy do środka. Ja za kierownicą, a brunet obok. Ruszyłam z piskiem opon. Jechaliśmy w ciszy, a Louis pisał do kogoś sms'a. Włączyłam radio, bo ta cisza zabijała mnie powoli.
Leciały akurat wiadomości.
"Reporterka.: Z naszych najnowszych źródeł wiemy, że sławny boysband ma w planach przerwanie trasy koncertowej, przez próbę samobójczą dziewczyny jednego członka zespołu. Zgaduje, że Louisa, którego teraz z nami nie ma. Prawda?
Niestety, ale to prawda. - powiedział chyba Harry.
R: A może wiecie z jakich przyczyn chciała to zrobić?
Nie wiem, a po drugie to jej prywatna sprawa. Nie chcemy o tym rozmawiać, a zwłaszcza teraz kiedy leży w szpitalu. - powiedział oburzony Niall.
R: No dobrze, więc jak to jest z tą trasą? - zapytała zmieszana reporterka.
Jeśli wszystko się nie wyjaśni przerywamy trasę. Z tego miejsca bardzo chcemy przeprosić naszych fanów na całym naszym świecie i prosimy wybaczcie nam i nie miejcie za złe dziewczynie Louisa. Jeśli jesteście naszymi prawdziwymi fanami to zrozumiecie nas i nie będziecie mieli nam tego za złe. - powiedział spokojny Zayn.
R:Dziękujemy za wywiad. Na dzisiaj to tyle." Wyłączyłam radio. Spojrzałam na Louisa, chłopak patrzył się przez szybę na jakąś parę idącą za rękę. Dojechaliśmy do szpitala. Zaparkowałam i razem z Louisem pobiegliśmy w stronę szpitala. Wpadliśmy do recepcji.
-Dzień dobry. Czym mogę służyć? - spytała się nas miła kobieta w starszym wieku.
-Dzień dobry. Nazywam się Lena Clark. Dzwonili do mnie z tego szpitala. - powiedziałam.
-A tak. Pan doktor już na panią czeka. Jego gabinet jest tam. - powiedziała i wskazała drzwi na przeciwko recepcji.
-Dziękuj. - powiedziałam i razem z chłopakiem poszłam do gabinetu lekarza. Zapukałam.
-Proszę - odezwał się ten sam głos co podczas rozmowy.
-Dzień dobry. Nazywam się Lena Clark. Dzwonił pan do mnie. - powiedziałam wchodząc z Louisem do pomieszczenia.
-Ah tak. Proszę - powiedział i wskazał nam krzesełka naprzeciwko siebie.
-A pan to? - spytał.
-Jestem Louis Tomlinson. Jestem chłopakiem Cindy. - powiedział i podał lekarzowi rękę.
-Ty jesteś z tego sławnego zespołu One Direction? - zapytał.
-Tak. - powiedział.
-Moja córka was uwielbia. - powiedział.
-Bardzo mi miło, ale co z Cindy? - zapytał Lou.
-A no tak, przepraszam. Wracając do pańskiej dziewczyny. Bardzo mi przykro, ale jest w śpiączce. - powiedział lekarz.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 24.

My life is full of pain.  Za nim zaczniesz czytać włącz to.
Ustałam pierwszą nogą na parapecie. Chciałam postawić drugą, ale się zawahałam. Spojrzałam w dół. Zobaczyłam wściekłego Louisa idącego w stronę busa. Coś we mnie pękło. Stanęłam drugą nogą. Ktoś na dole krzyknął i wszyscy spojrzeli się w moją stronę. Louis też. Zauważyłam jego minę. Był wściekły? Nie raczej przestraszony. przestraszony to mało powiedziane. Był przerażony. Szybko pobiegł w stronę hotelu. Ludzi na dole robiło się coraz więcej i więcej, a ja nie wiedziałam czy skoczyć czy nie.

*Oczami Louisa*
Biegłem jak najszybciej mogłem. Nie mogłem jej pozwolić na to, aby skoczyła. To by mnie zabiło.
Wbiegłem na schody, bo winda była zajęta. Nie mogłem czekać. byłem już prawie na jej piętrze. Wbiegłem na korytarz, biegłem ile sił w nogach. Wbiegłem do jej pokoju.
-Cindy nie rób tego! - krzyknąłem kiedy ją zobaczyłem. Odwróciła się w moją stronę.
-Louis. - powiedziała. Miała łzy w oczach. podchodziłem do niej powoli.
-Nie rób niczego głupiego. Proszę cię. - powiedziałem. -Cindy. To mnie zabiję. Ja cię kocham. - gdy wymawiałem te słowa łzy same leciały mi po policzkach.
-Louis. To nie ma sensu. ja was wszystkich ranię. Ja nie chcę tak żyć. To nie ma sensu. - powiedziała. odwróciła się i spojrzała w dół.

*Oczami Cindy*
Odwróciłam wzrok od niego i spojrzałam w dół. Nie widziałam, ze chłopak po woli do mnie
podchodził. Ostatni raz odwróciłam się w jego stronę. Był blisko mnie.
-Przepraszam. - powiedziałam i wyskoczyłam. Leciałam może z 2 sekundy gdy coś mocno mną szarpnęło. Spojrzałam w górę. Louis. To on mnie złapał. On nie chce mi pozwolić na to, żebym skoczyła.
-Puść mnie! - krzyknęłam.
-Nie! nie pozwolę ci na to, żebyś skoczyła! - krzyknął. W jego oczach widziałam łzy. Moja ręka się powoli wyślizgiwała z jego dłoni. Złapał mnie drugą ręką. Powoli wciągał mnie na górę.
-Louis ja nie chcę zrozum! - krzyknęłam i wtedy to się stało wyrwałam się z jego uścisku i poleciałam w dół. Leciałam i czułam ulgę. Ulgę w tym całym cierpieniu. Chciałam, aby te popieprzone życie jak najszybciej się skończyło. Upadłam, ale upadłam na coś miękkiego. Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na jakimś materacu. Próbowałam wstać, ale nie mogłam.
-Lena Clark. - powiedziałam tylko te słowa i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chyba zemdlałam.

*Oczami Leny*
Wpadłam do pokoju jak poparzona. Nie widziałam nigdzie Cindy. Widziałam tylko siedzącego chłopaka na podłodze. Płakał. Obawiałam się najgorszego.
-Louis. - powiedziałam spokojnie podchodząc do niego. -Louis do cholery! Gdzie ona jest?! - krzyczałam na niego ze łzami w oczach.
-Ona. - jąkał się.
-Louis kurwa powiedz mi co jej się stało?! - krzyknęłam.
-Ona mi się po prostu wyślizgnęła. - powiedział załamany i  kompletnie sie rozkleił. Płakał jak dziecko. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
-Louis. Błagam powiedz, że to nie prawda. - powiedziałam, ale chłopak nic nie odpowiedział tylko podniósł się z podłogi. Wybiegłam przed niego.
-Co ty sobie myślisz? - zapytałam wściekła. Zaczęłam go z całej siły jaka mi tylko została walić go w klatkę piersiową. Chłopak nic nie powiedział tylko mocno się do mnie przytulił. Trzymał mnie, a ja się jeszcze szarpałam. Nie miałam już siły, więc przestałam się szarpać i wtuliłam się mocno w chłopaka płacząc. On tez płakał. Próbował być silny, ale to nic nie dawało. Za mocno go to dotknęło.

Usiedliśmy na łóżku Cindy. Zobaczyłam na swoim łóżku kartkę. Szybko do niej podeszłam. Wzięłam ją, usiadłam obok Louisa i zaczęłam czytać.
"Bardzo was przepraszam za to wszystko. Nie chciałam, aby to się tak skończyło. Chcę wyjaśnić parę rzeczy. Jeśli to czytacie to mnie pewnie już nie ma. Wiem jestem, tzn byłam wredną szmatą, która mówiła wszystko co miała na myśli. Byłam szczera, czasami aż za bardzo. Zgaduje, że ty to czytasz Lena. Byłaś zawsze moją ukochaną wariatką. pamiętasz nasze słowa? 'Jak przypał to tylko razem'.
Brakowało mi tych naszych wspólnych przeżyć. Jestem ciekawa czy ty też zauważyłaś jak bardzo się od siebie oddaliłyśmy ostatnio. Ten wyjazd. Chciałam dzięki nie mu zbliżyć się do ciebie. Chciałam znów poczuć się jak dziecko, które nie umiało przeżyć bez przypału i bez śmiania się. Moje życie nie należało do najlepszych i najciekawszych. Moja historia była bardzo dziwna. Moje życie było beznadziejne, ale to dzięki tobie, Idze, Gabi i Sarze zawsze się uśmiechałam. Codziennie chciałam wstać, żeby się z wami zobaczyć. Teraz wszystko się popieprzyło..." Nie mogłam czytać dalej za bardzo mnie to bolało. Płakałam już chyba jakieś 10 minut, a łez mi nie brakowało. List ode mnie wziął Louis i zaczął czytać.

*Oczami Louisa*
Wziąłem list od dziewczyny, która nie miała już siły czytać dalej, więc ja zacząłem czytać:
"Teraz wszystko się popieprzyło. Louis, Alex i wy. osoby, które najbardziej kochałam cierpią przeze mnie, ale mówię wam. Z czasem będzie lepiej. Nie będzie to już tak bolało, a ja żyjąc sprawiałabym wam więcej cierpienia niż moja śmiercią. Lena pokaż ten list Louisowi. Niech wie, jak bardzo go kochałam. Powiedziałam mu, ze go nie kocham, ale to nie prawda. kochałam ho. Kochałam i to cholernie mocno. Chcę, żeby wiedział, że u mnie we walizce jest coś dla niego. Nie wiem czemu to ze sobą wzięłam. Może to przeczucie?! A może chciałam mieć po prostu chociaż trochę wspomnień z nim związanymi. Niech ma pamiątkę po dziewczynie, która sprawiała mu bardzo dużo bólu, ale mam nadzieję, że przeżyłeś też ze mną nie zapomniane dni. Kocham cię Louis. Kocham was wszystkich, a teraz mówię wam cześć ostatni raz. Wasza Cindy". Przeczytałem 2 ostatnie zdania jeszcze raz. Ona mnie kochała. Wiedziałem o tym, ale pozwoliłem jej odejść. Pozwoliłem na to by ode mnie odeszła. Przypomniałem sobie słowa:"...żeby wiedział, że u mnie we walizce jest coś dla niego." Podszedłem do jej walizki. Otowrzyłem ją bardzo delikatnie. buchnął we mnie zapach jej perfum, które tak uwielbiałem.
-Co ty robisz? - zapytała zdziwiona Lena.
-Muszę coś sprawdzić. - powiedziałem i zacząłem przeszukiwać wszystkie kieszenie walizki. Nic nie znalazłem, więc wyjąłem wszystkie jej rzeczy. Na samym spodzie walizki było coś dużego. Wyjąłem to ostrożnie. Było zawinięte w papier. Odwinąłem powoli i delikatnie. Zobaczyłem ramkę, a w ramce było pełno naszych zdjęć. Moich i Cindy. Ze wszystkich naszych wspólnych szczęśliwych chwil. Był wszystkie, nawet te z naszego pierwszego spotkania. usiadłem na podłodze i oglądałem wszystkie zdjęcia i przypominałem sobie wszystkie szczęśliwe chwile.

*Oczami Sary*
Dzwoniłam do Cindy, aby się z nią pożegnać. Nie odbierała. Martwiłam się o nią. Próbowałam jeszcze raz i nadal nic. Postanowiłam, że zadzwonię do niej już w Japonii, bo może teraz nie ma czasu. - pomyślałam i wsiadłam do taksówki.

*Oczami Leny*
Leżałam na łóżku i nadal płakałam, ale nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo? - spytałam odbierając.
-Dzień dobry. Czy rozmawiam z panną Leną Clark? - spytał jakis męski głos.
-Tak. - powiedziałam jeszcze zapłakana.
-mamy dla ciebie dobrą nowinę. Chodzi o Cindy Brown. Ona żyje jest w szpitalu. - powiedział głos, a ja zamarłam.


Rozdział 23.

Chłopak się oderwał od pocałunku.
-Lepiej chodźmy, bo się rozchorujesz. - powiedział.
-Okej. - przytaknęłam. Chłopak wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę hotelu. Szliśmy w ciszy i szybko, żeby jak najmniej zmoknąć. Jednak nam sie nie udało, bo gdy doszliśmy do hotelu byliśmy cali przemoknięci. Przed wejściem do pokoju jeszcze pożegnałam się z Alexem i weszłam do środka.
-Gdzieś ty tak długo była? - zapytała wściekła Lena.
-Przecież zostawiłam ci kartkę, że wychodzę i, że nie wiem kiedy wrócę. - powiedziałam biorąc suche rzeczy z walizki.
-Ano tak. - powiedziała dziewczyna. -Przepraszam. - powiedziała.
-Oj juz mnie nie przepraszaj. - powiedziałam i weszłam do łazienki. Wysuszyłam się i zobaczyłam, że zapomniałam wziąć bieliznę, więc wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik. Zobaczyłam Lenę stojącą i patrzącą się w okno.
-Co jest? - zapytałam podchodząc do niej.
-Spójrz. - powiedziała i wskazała jakis punkt. Spojrzałam się tam gdzie ona.
-Powiedz, że to nie prawda. - powiedziałam załamana.
-Niestety prawda. - powiedziała. Spojrzałam się jeszcze raz, aby się upewnic, że ich bus tam stoi.
Niestety nadal tam był. Ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałyśmy się z Lena po sobie.
-A jak to oni? - spytała.
-A jak Nick albo Alex? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i poszłam otworzyć drzwi. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Louis.
-Czego tu szukasz? - zapytałam wściekła.
-Ciebie. - powiedział wściekły. -Lena mozesz nas zostawić? - zapytał spokojnie.
-Nie. - powiedziała. -Nie zostawię jej pod żadnym pozorem. Jasne? - zapytała.
-Proszę cię dopóki jestem spokojny. nie chcę ci nic zrobić. - powiedział.
-A co może mnie uderzysz? - zapytała z ironią.
-Nie wiem. - powiedział.
-Nie boję się ciebie. - powiedziała i wybuchnęła ironicznym śmiechem.
-Wyjdź! - krzyknął.
-Dobra, ale tylko dlatego, że i tak jestem głodna i muszę coś zjeść. - powiedziała, a ja spojrzałam się na nią gniewnym wzrokiem. Dziewczyna szybko wybiegła s z pokoju zostawiając naszą dwójkę samą.
-Co ty ode mnie chcesz? - zapytałam.
-Pogadać. - powiedział.
-Louis nie mamy o czym. ten temat dawno skończony, a w ogóle jak się dowiedziałeś gdzie jestem? - zapytałam.
-Nie trudno było przeoczyć taką sytuację. - powiedział.
-O co ci chodzi? - zapytałam wściekła. Chłopak wyjął telefon i pokazał mi pierwszy lepszy tabloid.
Zdziwił mnie tytuł jednego z postów. "Była dziewczyna Louisa Tomlinsona i jakiś inny chłopak. "
Wyrwałam mu telefon i zaczęłam czytać dalej. "Z naszych najnowszych źródeł Cindy Brown wyjechała tylko na wakacje z Leną Clark. Ostanio widziano ją z jakimś przystojnym blondynem. Ciekawe co jej się stało, że przeżuciła się z bogatego i sławnego Louisa Tomlinsona na zwykłego chłopaka z przedmieścia. Wygląda na to, że para jest w sobie bardzo zakochana. A tutaj zdjęcie." Pod tym tekstem było moje zdjęcie i Alexa z dzisiaj z rana. usiadłam załamana na łóżku i się popłakałam.
-Hej misiek nic ci nie jest? - zapytał Alex wchodząc do mnie do pokoju.
-Alex wyjdź. - powiedziałam oschle.
-Co jest? - zapytał i spojrzał na Louisa. -On ci coś zrobił? - zapytał wkurzony.
-On ma imię. - powiedział Louis. -I jest jej chłopakiem, więc wyjdź i daj nam pogadać.
-Louis to mój pokój, a ty Alex wyjdź.- powiedziałam, a chłopak wkurzony wyszedł trzaskając drzwiami.
-Czemu powiedziałeś mu, że jesteśmy razem? - spytała wściekła.
-A czy któreś z nas powiedziało, że to koniec? - spytał.
-To ja teraz mówię. Louis to koniec. Nie jesteśmy już razem!  - krzyknęłam. -Pasuje?
-Tak. - powiedział i wkurzony wyszedł. -jednak nie. - powiedział wracając do pokoju. Szybko do mnie podszedł, złapał mnie za policzki i pocałował. _kocham cię. - powiedział patrząc mi w oczy i wyszedł. Zabolało mnie jak cholera. Zabolało mnie to, że ranie ludzi, których kocham. Mam dość tego życia, ja juz tak dłużej nie mogę. - pomyślałam. Ubrałam byle jakie ciuchy. Napisałam dość długi list do Leny. Otworzyłam okno. Ustałam pierwszą nogą na parapecie.....

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 21.

*Tydzień później*
Obudziłam się i odruchowo spojrzałam na zegarek. Była 5:45. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale nie mogłam, bo za mocno bolała mnie głowa. Po co nam była ta wczorajsza impreza? - pomyślałam i wstałam. Wzięłam jakieś ciuchy z walizki, moją kosmetyczkę i pognałam do łazienki, ale na palcach, żeby nie obudzić słodko śpiącej dziewczyny. Weszłam do łazienki i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w lusterko. Wyglądałam okropnie. Rozmazany makijaż, włosy w nieładzie, normalnie jak potwór z bagien - pomyślałam i zaśmiałam się sama do siebie. Wyjęłam z kosmetyczki krem do demakijażu i zmyłam wczorajszy makijaż. Głowa mnie bolała jak cholera, więc wyjęłam tabletki przeciwbólowe i połknęłam parę bez popijania i zaczęłam się ubierać. Wyszłam ubrana w coś luźnego. Spojrzałam na łóżko Leny, dziewczyna jeszcze spała. Chciałam pomyśleć, więc nie chciałam jej budzić. Usiadłam na wielkim parapecie od naszego okna, założyłam słuchawki i popłynęłam w rytm mojej ukochanej piosenki Adele. Myślałam o moim życiu. Niby jestem szczęśliwa, ale i tak czuję jakoś pustkę. Nie  wiem. Może tu chodzi o dziewczyny, niby wszystko wyjaśnione, ale i tak cały czas nie wiem czy wpieprzam się tam gdzie mnie nie chcą. - pomyślałam, ale moje przemyślenia przerwało natarczywe pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek była dokładnie 6:15. Kto o tak wczesnej porze puka do drzwi? - pomyślałam, ale wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Alex.
-Co jest. Też nie możesz spać? - zapytałam.
-No tak jakby. - odpowiedział i się uśmiechnął. W policzkach miał strasznie słodkie dołeczki, nie wiem czemu, ale podobały mi się.
-Ej ziemia do Cindy. - powiedział chłopak. Całkowicie zapomniałam, że on widzi, że mu się przyglądam.
-Przepraszam mówiłeś coś do mnie? - zapytałam trochę zawstydzona.
-Tak. Pytałem się ciebie czy masz ochotę na spacer. - powiedział.
-Tak. Jasne, tylko zabiorę kurtkę. - powiedziałam i podeszłam do fotela, aby wziąć z niego moją kurtkę. Wzięłam też torebkę i wyszłam z Alex'em z pokoju.
-Czekaj. Muszę zostawić wiadomość Lenie, że wyszłam z tobą. - powiedziałam. Chłopak pokiwał głową, a ja wróciłam się do pokoju i zostawiłam dziewczynie kartkę, żeby się nie martwiłam, bo wyszłam na spacer z Alex'em i, że nie długo powinnam wrócić. Kartkę zostawiłam na jej stoliku nocnym i wyszłam z pokoju cichutko zamykając drzwi, by nie obudzić dziewczyny.
-Idziemy? - spytał Alex.
-Tak, chodźmy. - powiedziałam i ruszyliśmy w stronę windy. Weszliśmy do windy i chłopak wcisnął guzik na parter. Mieszkaliśmy na 10 piętrze, więc chwilę jechaliśmy.
-Czemu nie mogłeś spać? - zapytałam, aby przerwać nie zręczną ciszę.
-Nie wiem. - skłamał. Widziałam to w jego oczach.
-Aha. - odpowiedziałam udając, że nie zauważyłam, że skłamał. Resztę pięter przejechaliśmy w milczeniu. Gdy winda dała znak, że jesteśmy na parterze i otworzyła drzwi my wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku wyjścia.
-Ładnie dzisiaj. - powiedziałam spoglądając w niebo.
-No. Ciekawe jak długo się ta pogoda utrzyma. - zaśmiał się chłopak.
-Mam nadzieję, że cały dzień. - powiedziałam. Szliśmy w stronę jakiegoś parku. Było tam pięknie. Zwłaszcza o tej porze. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Czułam jakbym go znała od zawsze. Nagle nie wiadomo czemu, ale urwały się nam tematy. Nikt się nie odzywał. Nie patrzyliśmy się na siebie. W pewnym momencie poczułam jak chłopak musnął moją dłoń próbując ją złapać, ale chyba się wstydził, więc ja postanowiłam, że zrobię ten pierwszy krok i złapałam chłopaka za rękę. Spojrzałam się na chłopaka, a on na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Szliśmy w zupełnej ciszy trzymając się za ręce. Usiedliśmy na jakiejś ławce w parku i zaczęliśmy gadać.
-Mam do ciebie pytanie. - powiedziałam.
-Jakie? - spytał chłopak bawiąc się moimi włosami.
-Tak naprawdę to czemu z nami zagadaliście wtedy na tej pierwszej imprezie? - zapytałam.
-Szczerze. To Lena spodobała się Nickowi, a sam bał się zagadać, ale potem my się poznaliśmy i to dzięki niemu teraz tu siedzimy. - powiedział.
-Hmm, czyli że gdyby nie Nick nie zagadał byś do mnie? - spytałam.
-Nie o to chodzi. Bałbym się, ale wiedziałem, że Nickowi zależy na poznaniu Leny i chciałem, żeby do niej zagadał, więc mu zaproponowałem, że ja zagadam do ciebie jeśli on do Leny. - powiedział chłopak.
-Okej. - powiedziałam.
-Nie rozumiesz? - spytał.
-Rozumiem tylko to dziwne. - zaśmiałam się.
-Okej cieszy mnie to. - powiedział chłopak i niebezpiecznie blisko zbliżył się do mnie. Zawahał się i cofnął lekko, ale jednak postanowił co chce zrobić i mnie pocałował. Oderwał się.
-Przepraszam. - powiedział szybko odwracając ode mnie wzrok.
-Ale za co? - spytałam. -Za uczucia?
-Nie wiem. - powiedział.
-TO się na mnie spojrzyj. - powiedziałam. Chłopak na mnie spojrzał, a ja go pocałowałam. Nagle nie wiadomo skąd, ale zaczął padać deszcz. To głupie. Jeszcze 2 tygodnie temu pomyślałabym, że stanie się to z Louisem, a tu proszę taka niespodzianka. - pomyślałam i się zaśmiałam trwając w pocałunku.

________________________________________________________________________________
Chcę coś dodać na końcu.
Nie które przemyślenia tutaj są szczere i są z mojego życia wzięte. Tak jak na przykład dzisiejsze przemyślenia Cindy. Tak, więc jak czytasz komentuj, bo nie wiem czy warto pisać dalej;****
Pozdrowionka;****

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 21.

Weszłyśmy do hotelu i poszłyśmy do naszego pokoju. Robiło się już późno.
-Idziemy dzisiaj na jakąś imprezę? - zapytała Lena.
-Nie wiem. - powiedziałam.
-No chodź, a co masz lepszego do roboty? - zapytała.
-Nie mam humoru. - odpowiedziałam.
-Masz zamiar siedzieć i myśleć o Louisie? - zapytała.
-Zastanowię się. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Wyjrzałam zza uchylonych drzwi. Nigdzie nie było Leny, więc podeszłam do swojego bagażu. Wyciągnęłam ciuchy i szybko z powrotem uciekłam do łazienki.
Wyszłam ubrana, a Lena siedziała na łóżku i grzebała w telefonie.
-A ty jeszcze nie gotowa? - zapytałam.
-Na co? - zapytała zdziwiona.
-Na imprezę. - powiedziałam i zaczęłam tańczyć.
-Przecież miałyśmy nie iść. - powiedziała.
-Ale idziemy, więc idź się szykuj. - powiedziałam, a dziewczyn wzięła jakieś ciuchy i poszła do łazienki. Ja usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać jakiegoś fajnego klubu.
Po 30 minutach wyszła gotowa z łazienki.
-Idziemy? - zapytałam.
-Ale gdzie. - powiedziała.
-Gdy ty się szykowałaś ja znalazłam jakiś fajny klub. Mam tu adres, więc chodź idziemy. - powiedziałam.
-Idziemy? - zapytała.
-A masz zamiar nie pić? - zapytałam.
-No racja. - powiedziała i zeszłyśmy na dół. Chwile błądziłyśmy po Dublinie, ale w końcu znalazłyśmy klub, którego szukałyśmy. Za nim weszłyśmy do środka spojrzałam na zegarek. Była 18:45.
-Wchodzimy? - zapytała dziewczyna.
-Jasne. - powiedziałam. Wyciszyłam telefon i schowałam go do kieszeni. Kiedy weszłyśmy do środka było pełno ludzi. Klub był genialny. Nie mogłyśmy się napatrzeć na jego wystrój. Był bardzo nowocześnie urządzony. Podeszłyśmy do baru.
-Co podać? - zapytała się nas barmanka.
-Ma pani Lech Shandy? - zapytała Lena.
-Oczywiście. - powiedziała.
-To poprosimy 2 razy. - powiedziałam. Barmanka podała nam piwo.
-Dziękujemy. - powiedziałam. Wypiłyśmy trochę patrząc na tańczące pary.
-Możemy prosić do tańca? - zapytało się nas dwóch chłopaków.
-Idziemy? - zapytałam po Polsku Lenę.
-Chodź. - odpowiedziała również po Polsku.
-To co zatańczymy? - zapytali się nas chłopacy. Co dziwne po Polsku.
-Skąd znacie język Polski? - zapytała zdziwiona Lena.
-Pochodzimy z Polski. Jak słyszymy zapewne wy też? - zapytał się nas pierwszy z chłopaków. Blondyn.
-Tak ja mieszkam w Londynie od 6 roku życia. - powiedziałam.
-A koleżanka? - zapytał się drugi brunet.
-Ja od 1 roku życia. - powiedziała Lena.
-Fajnie. - powiedział pierwszy brunet. -To jak zatańczymy? - zapytał zwracając się do mnie.
-Jasne. - powiedziałam,a chłopak podał mi rękę i ruszyliśmy w stronę parkietu.
-Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - spytał się mnie przekrzykując muzykę.
-Cindy, a ty? - zapytałam.
-Alex. - powiedział.
-Fajnie. - powiedziałam i wzrokiem zaczęłam szukać Leny. Zauważyłam ją na środku parkietu z tym drugim brunetem.
-A ten drugi to...? - zapytałam.
-Nick. Mój brat. - powiedział. Spojrzałam się na Alexa, a potem na Nicka. Muzyka się skończyła.
-Może dosiądziecie się do nas? - zapytał się nas Alex, kiedy siadałyśmy przy barze.
-Siedzimy tam. - powiedział i wskazał palcem stolik w kącie.
-Jasne. - powiedziałyśmy. Poszłyśmy za chłopakami biorąc swoje napoje. Chciałam już wziąć łyka, ale Alex wyrwał mi moje piwo.
-Nie pij tego! - krzyknął przy tym.
-Czemu? - zapytałam wkurzona.
-Bo jakiś koleś dosypał czegoś do waszych napojów. Nie wiedziałem czyje one są, więc nie zwróciłem na to uwagi, ale jak widzę, że są wasze to nie pozwolę wam się ich napić. - powiedział wściekły.
-Ej dobrze nie napijemy się z nich, ale się uspokój. - powiedziała Lena.
-Dzięki. - powiedział Nick. Spojrzałam się na niego. Patrzył się na Lenę. Chyba mu się spodobała.
-Hej Nick możemy pogadać? - zapytałam się chłopaka.
-Jasne. - powiedział.
-Może się przejdziemy? - zapytał.
-Jasne. To my gdzieś się przejdziemy, a wy coś zamówcie. - powiedziałam i razem z brunetem wstałam od stoliku. Wyszliśmy na dwór. Poszliśmy w stronę jakiegoś parku.
-To o czym chciałaś pogadać? - spytał zaciekawiony brunet.
-Do tego dojdziemy, ale teraz mam inne pytanie. Wy mieszkacie w Irlandii? - zapytałam.
-Nie. Mieszkamy w Londynie, a tu przyjechaliśmy wypocząć, a wy? - spytał.
-My tak samo. - powiedziałam. -Dobra. Nie wytrzymam jak nie zapytam. Podoba ci się Lena? - zapytałam.
-Aż tak to widać? - zapytał.
-Czyli jednak? Aaaa. - zaczęłam piszczeć i skakać jak głupia.
-Uspokój się. - powiedział chłopak, a ja ustałam w miejscu.
-To co wracamy? - zapytał.
-Jasne. - powiedziałam i poszliśmy w stronę klubu. Po 5 minutach byliśmy na miejscu. Gdy weszłam do środka do stałam sms'a: "HeHeHe. Widzę, że nieźle się bawicie. Kiedy wracacie. Czekam na odpowiedź. Gabi", odpisałam, że jesteśmy n na imprezie i prawdopodobnie wracamy za tydzień. Dziewczyna napisała, że życzy świetnej zabawy i, że nie będzie nam przeszkadzać, napisałam na to, że zadzwonimy do nich jutro, a dziewczyna potem już nic nie napisała. Bawiłyśmy się w najlepsze. Trochę nas wstawiło, więc chłopaki powiedzieli, że odwiozą nas do hotelu. Okazało się, że mieszkają na przeciwko nas. Poszłyśmy do siebie. Każda z nas się umyła, przebrała w piżamy i poszłyśmy spać.

Nick

Alex