Ustałam pierwszą nogą na parapecie. Chciałam postawić drugą, ale się zawahałam. Spojrzałam w dół. Zobaczyłam wściekłego Louisa idącego w stronę busa. Coś we mnie pękło. Stanęłam drugą nogą. Ktoś na dole krzyknął i wszyscy spojrzeli się w moją stronę. Louis też. Zauważyłam jego minę. Był wściekły? Nie raczej przestraszony. przestraszony to mało powiedziane. Był przerażony. Szybko pobiegł w stronę hotelu. Ludzi na dole robiło się coraz więcej i więcej, a ja nie wiedziałam czy skoczyć czy nie.
*Oczami Louisa*
Biegłem jak najszybciej mogłem. Nie mogłem jej pozwolić na to, aby skoczyła. To by mnie zabiło.
Wbiegłem na schody, bo winda była zajęta. Nie mogłem czekać. byłem już prawie na jej piętrze. Wbiegłem na korytarz, biegłem ile sił w nogach. Wbiegłem do jej pokoju.
-Cindy nie rób tego! - krzyknąłem kiedy ją zobaczyłem. Odwróciła się w moją stronę.
-Louis. - powiedziała. Miała łzy w oczach. podchodziłem do niej powoli.
-Nie rób niczego głupiego. Proszę cię. - powiedziałem. -Cindy. To mnie zabiję. Ja cię kocham. - gdy wymawiałem te słowa łzy same leciały mi po policzkach.
-Louis. To nie ma sensu. ja was wszystkich ranię. Ja nie chcę tak żyć. To nie ma sensu. - powiedziała. odwróciła się i spojrzała w dół.
*Oczami Cindy*
Odwróciłam wzrok od niego i spojrzałam w dół. Nie widziałam, ze chłopak po woli do mnie
podchodził. Ostatni raz odwróciłam się w jego stronę. Był blisko mnie.
-Przepraszam. - powiedziałam i wyskoczyłam. Leciałam może z 2 sekundy gdy coś mocno mną szarpnęło. Spojrzałam w górę. Louis. To on mnie złapał. On nie chce mi pozwolić na to, żebym skoczyła.
-Puść mnie! - krzyknęłam.
-Nie! nie pozwolę ci na to, żebyś skoczyła! - krzyknął. W jego oczach widziałam łzy. Moja ręka się powoli wyślizgiwała z jego dłoni. Złapał mnie drugą ręką. Powoli wciągał mnie na górę.
-Louis ja nie chcę zrozum! - krzyknęłam i wtedy to się stało wyrwałam się z jego uścisku i poleciałam w dół. Leciałam i czułam ulgę. Ulgę w tym całym cierpieniu. Chciałam, aby te popieprzone życie jak najszybciej się skończyło. Upadłam, ale upadłam na coś miękkiego. Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na jakimś materacu. Próbowałam wstać, ale nie mogłam.
-Lena Clark. - powiedziałam tylko te słowa i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chyba zemdlałam.
*Oczami Leny*
Wpadłam do pokoju jak poparzona. Nie widziałam nigdzie Cindy. Widziałam tylko siedzącego chłopaka na podłodze. Płakał. Obawiałam się najgorszego.
-Louis. - powiedziałam spokojnie podchodząc do niego. -Louis do cholery! Gdzie ona jest?! - krzyczałam na niego ze łzami w oczach.
-Ona. - jąkał się.
-Louis kurwa powiedz mi co jej się stało?! - krzyknęłam.
-Ona mi się po prostu wyślizgnęła. - powiedział załamany i kompletnie sie rozkleił. Płakał jak dziecko. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
-Louis. Błagam powiedz, że to nie prawda. - powiedziałam, ale chłopak nic nie odpowiedział tylko podniósł się z podłogi. Wybiegłam przed niego.
-Co ty sobie myślisz? - zapytałam wściekła. Zaczęłam go z całej siły jaka mi tylko została walić go w klatkę piersiową. Chłopak nic nie powiedział tylko mocno się do mnie przytulił. Trzymał mnie, a ja się jeszcze szarpałam. Nie miałam już siły, więc przestałam się szarpać i wtuliłam się mocno w chłopaka płacząc. On tez płakał. Próbował być silny, ale to nic nie dawało. Za mocno go to dotknęło.
Usiedliśmy na łóżku Cindy. Zobaczyłam na swoim łóżku kartkę. Szybko do niej podeszłam. Wzięłam ją, usiadłam obok Louisa i zaczęłam czytać.
"Bardzo was przepraszam za to wszystko. Nie chciałam, aby to się tak skończyło. Chcę wyjaśnić parę rzeczy. Jeśli to czytacie to mnie pewnie już nie ma. Wiem jestem, tzn byłam wredną szmatą, która mówiła wszystko co miała na myśli. Byłam szczera, czasami aż za bardzo. Zgaduje, że ty to czytasz Lena. Byłaś zawsze moją ukochaną wariatką. pamiętasz nasze słowa? 'Jak przypał to tylko razem'.
Brakowało mi tych naszych wspólnych przeżyć. Jestem ciekawa czy ty też zauważyłaś jak bardzo się od siebie oddaliłyśmy ostatnio. Ten wyjazd. Chciałam dzięki nie mu zbliżyć się do ciebie. Chciałam znów poczuć się jak dziecko, które nie umiało przeżyć bez przypału i bez śmiania się. Moje życie nie należało do najlepszych i najciekawszych. Moja historia była bardzo dziwna. Moje życie było beznadziejne, ale to dzięki tobie, Idze, Gabi i Sarze zawsze się uśmiechałam. Codziennie chciałam wstać, żeby się z wami zobaczyć. Teraz wszystko się popieprzyło..." Nie mogłam czytać dalej za bardzo mnie to bolało. Płakałam już chyba jakieś 10 minut, a łez mi nie brakowało. List ode mnie wziął Louis i zaczął czytać.
*Oczami Louisa*
Wziąłem list od dziewczyny, która nie miała już siły czytać dalej, więc ja zacząłem czytać:
"Teraz wszystko się popieprzyło. Louis, Alex i wy. osoby, które najbardziej kochałam cierpią przeze mnie, ale mówię wam. Z czasem będzie lepiej. Nie będzie to już tak bolało, a ja żyjąc sprawiałabym wam więcej cierpienia niż moja śmiercią. Lena pokaż ten list Louisowi. Niech wie, jak bardzo go kochałam. Powiedziałam mu, ze go nie kocham, ale to nie prawda. kochałam ho. Kochałam i to cholernie mocno. Chcę, żeby wiedział, że u mnie we walizce jest coś dla niego. Nie wiem czemu to ze sobą wzięłam. Może to przeczucie?! A może chciałam mieć po prostu chociaż trochę wspomnień z nim związanymi. Niech ma pamiątkę po dziewczynie, która sprawiała mu bardzo dużo bólu, ale mam nadzieję, że przeżyłeś też ze mną nie zapomniane dni. Kocham cię Louis. Kocham was wszystkich, a teraz mówię wam cześć ostatni raz. Wasza Cindy". Przeczytałem 2 ostatnie zdania jeszcze raz. Ona mnie kochała. Wiedziałem o tym, ale pozwoliłem jej odejść. Pozwoliłem na to by ode mnie odeszła. Przypomniałem sobie słowa:"...żeby wiedział, że u mnie we walizce jest coś dla niego." Podszedłem do jej walizki. Otowrzyłem ją bardzo delikatnie. buchnął we mnie zapach jej perfum, które tak uwielbiałem.
-Co ty robisz? - zapytała zdziwiona Lena.
-Muszę coś sprawdzić. - powiedziałem i zacząłem przeszukiwać wszystkie kieszenie walizki. Nic nie znalazłem, więc wyjąłem wszystkie jej rzeczy. Na samym spodzie walizki było coś dużego. Wyjąłem to ostrożnie. Było zawinięte w papier. Odwinąłem powoli i delikatnie. Zobaczyłem ramkę, a w ramce było pełno naszych zdjęć. Moich i Cindy. Ze wszystkich naszych wspólnych szczęśliwych chwil. Był wszystkie, nawet te z naszego pierwszego spotkania. usiadłem na podłodze i oglądałem wszystkie zdjęcia i przypominałem sobie wszystkie szczęśliwe chwile.
*Oczami Sary*
Dzwoniłam do Cindy, aby się z nią pożegnać. Nie odbierała. Martwiłam się o nią. Próbowałam jeszcze raz i nadal nic. Postanowiłam, że zadzwonię do niej już w Japonii, bo może teraz nie ma czasu. - pomyślałam i wsiadłam do taksówki.
*Oczami Leny*
Leżałam na łóżku i nadal płakałam, ale nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo? - spytałam odbierając.
-Dzień dobry. Czy rozmawiam z panną Leną Clark? - spytał jakis męski głos.
-Tak. - powiedziałam jeszcze zapłakana.
-mamy dla ciebie dobrą nowinę. Chodzi o Cindy Brown. Ona żyje jest w szpitalu. - powiedział głos, a ja zamarłam.
omajgasz.. głupia głupia głupia.. miała nie lecieć debilu jeden! buraku dorwę cię c'nie.-.-
OdpowiedzUsuńale cudo, cudo, cudo, cudo;*
kocham;*
O ja, wzmianka o mnie O.O !
OdpowiedzUsuńFajny rozdzialik :**.