*Oczami Leny*
-Może pani powtórzyć? - zapytałam po chwili milczenia.
-Pani Cindy Brown leży w szpitalu ........ Czy moglibyśmy się z panią zobaczyć? - spytała jakaś kobieta.
-No..Dobrze... - powiedziałam, a kobieta się rozłączyła. -Muszę natychmiast tam jechać. - powiedziałam i uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos.
-Gdzie musisz jechać? - spytał się Louis. Wahałam się czy mam mu powiedzieć, że Cindy żyje.
-No, bo... - zacięłam się, ale postanowiłam, że mu powiem. -Zadzwonili do mnie ze szpitala i powiedzieli, że Cindy... - zacięłam się.
-Co Cindy?! - krzyknął brunet.
-Że ona żyje. - powiedziałam.
-Ty chyba sobie żartujesz?! - krzyknął znów chłopak.
-Jedziesz ze mną czy nie? - spytałam by uniknąć kłótni.
-Jadę. - powiedział stanowczo chłopak. -A ty nie masz zamiaru się przebrać? - spytał chłopak.
-Może masz rację. - powiedziałam patrząc na mój dotychczasowy strój. Wróciłam do pokoju, wzięłam ciuchy z walizki i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Wczorajszy makijaż rozmazany przez łzy, oczy podkrążone i całe czerwone, ale postanowiłam, że pierwszy wezmę szybki prysznic. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Po szybkim prysznicu wyjęłam z kosmetyczki krem do demakijażu i zaczęłam zmywać makijaż. Zajęło mi to może z 3 minuty, potem chciałam ukryć wory pod oczami, więc wyjęłam fluid i lekko pomalowałam twarz. Gdy skończyłam ukrywać ślady po płakaniu postanowiłam się ubrać, na dworzu było dość ponuro, więc ubrałam coś luźnego i ciepłego i wyszłam z łazienki.
-Gotowa? - spytał Lou, który siedział na łóżku.
-Tak, chodźmy. - powiedziałam i wyszliśmy z pokoju. Weszliśmy do winy i zjechaliśmy na dół. Wyszliśmy z hotelu.
-Pojedziemy busem. - powiedział chłopak.
-Nie. Jedziemy moim autem. - powiedziałam stanowczo.
-Ale.. - odezwał si.ę chłopak.
-Żadnego, ale jedziemy moim autem i koniec dyskusji. - powiedziałam stanowczo, a chłopak nic się nie odezwał. Otworzyłam auto i wsiedliśmy do środka. Ja za kierownicą, a brunet obok. Ruszyłam z piskiem opon. Jechaliśmy w ciszy, a Louis pisał do kogoś sms'a. Włączyłam radio, bo ta cisza zabijała mnie powoli.
Leciały akurat wiadomości.
"Reporterka.: Z naszych najnowszych źródeł wiemy, że sławny boysband ma w planach przerwanie trasy koncertowej, przez próbę samobójczą dziewczyny jednego członka zespołu. Zgaduje, że Louisa, którego teraz z nami nie ma. Prawda?
Niestety, ale to prawda. - powiedział chyba Harry.
R: A może wiecie z jakich przyczyn chciała to zrobić?
Nie wiem, a po drugie to jej prywatna sprawa. Nie chcemy o tym rozmawiać, a zwłaszcza teraz kiedy leży w szpitalu. - powiedział oburzony Niall.
R: No dobrze, więc jak to jest z tą trasą? - zapytała zmieszana reporterka.
Jeśli wszystko się nie wyjaśni przerywamy trasę. Z tego miejsca bardzo chcemy przeprosić naszych fanów na całym naszym świecie i prosimy wybaczcie nam i nie miejcie za złe dziewczynie Louisa. Jeśli jesteście naszymi prawdziwymi fanami to zrozumiecie nas i nie będziecie mieli nam tego za złe. - powiedział spokojny Zayn.
R:Dziękujemy za wywiad. Na dzisiaj to tyle." Wyłączyłam radio. Spojrzałam na Louisa, chłopak patrzył się przez szybę na jakąś parę idącą za rękę. Dojechaliśmy do szpitala. Zaparkowałam i razem z Louisem pobiegliśmy w stronę szpitala. Wpadliśmy do recepcji.
-Dzień dobry. Czym mogę służyć? - spytała się nas miła kobieta w starszym wieku.
-Dzień dobry. Nazywam się Lena Clark. Dzwonili do mnie z tego szpitala. - powiedziałam.
-A tak. Pan doktor już na panią czeka. Jego gabinet jest tam. - powiedziała i wskazała drzwi na przeciwko recepcji.
-Dziękuj. - powiedziałam i razem z chłopakiem poszłam do gabinetu lekarza. Zapukałam.
-Proszę - odezwał się ten sam głos co podczas rozmowy.
-Dzień dobry. Nazywam się Lena Clark. Dzwonił pan do mnie. - powiedziałam wchodząc z Louisem do pomieszczenia.
-Ah tak. Proszę - powiedział i wskazał nam krzesełka naprzeciwko siebie.
-A pan to? - spytał.
-Jestem Louis Tomlinson. Jestem chłopakiem Cindy. - powiedział i podał lekarzowi rękę.
-Ty jesteś z tego sławnego zespołu One Direction? - zapytał.
-Tak. - powiedział.
-Moja córka was uwielbia. - powiedział.
-Bardzo mi miło, ale co z Cindy? - zapytał Lou.
-A no tak, przepraszam. Wracając do pańskiej dziewczyny. Bardzo mi przykro, ale jest w śpiączce. - powiedział lekarz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz