*Oczami Louis*
-Przepraszam może pan powtórzyć? - zapytałem.
-Tak. Pańska dziewczyna jest w śpiączce. Nie wiemy co się stało, została uratowana, spadła na miękki materac. Nie wiemy. Naprawdę jest nam przykro. - powiedział lekarz, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Czy możemy ją odwiedzić? - spytała Lena.
-Ależ oczywiście. - powiedział lekarz. -Zaprowadzę was do niej. - wstał i otworzył drzwi. Wstaliśmy równo. Lena wyszła pierwsza, ja za nią ,a lekarz ostatni. Lekarz nas wyprzedził i zaprowadził do jakiejś sali. Na łóżku leżała Cindy. Taka bezbronna Cindy. Podszedłem do jej łózka i delikatnie wziąłem jej dłoń. Była bezwładna, nie ruszała się. Po moim policzku zaczęły lecieć łzy.
-Zostawię was. - powiedziała Lena i wyszła.
-Oh Cindy. - powiedziałem kładąc głowę na jej rękę. -Czemu to zrobiłaś? Czemu chciałaś się zabić? - pytałem, a moje łzy leciały już strumieniami. -Tak cię kocham. - powiedziałem i pocałowałem wierzch jej dłoni.
*Oczami Leny*
-Halo. - powiedziałam odbierając telefon, który natarczywie do mnie dzwonił.
-Część tu Sara. Co się dzieje z Cindy. Czemu nie odbiera? - pytała dziewczyna.
-Sara, gdzie ty jesteś? - zapytałam.
-Zaraz wsiadam do samolotu, który się spóźnia, a co? - zapytała zmartwiona.
-Posłuchaj, nie możesz lecieć do Japonii. - powiedziałam szybko.
-Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
-Przyjedź do szpitala ..... w Dublinie. - powiedziałam.
-Ale czemu? Lena powiedz mi! - krzyknęła.
-Nie krzycz tylko przyjedź i to natychmiast. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Usiadłam na krześle i zatopiłam się w moich myślach.
*Oczami Sary*
Bardzo przeraził mnie telefon od Leny.
-Mamo nie mogę lecieć. - powiedziałam.
-Ale czemu? - zapytała zdziwiona moja rodzicielka.
-Nie wiem, ale po prostu nie mogę. Leć sama. Przepraszam. - powiedziałam. Wzięła swoje walizki i pobiegłam w stronę wyjścia z lotniska. Gdy byłam na dworzu wsiadłam do taksówki, która się zatrzymała na przeciwko mnie. Kierowca schował moje bagaże do bagażnika i pojechaliśmy najpierw do mojego mieszkania, w którym zostawiłam bagaże, a potem do szpitala o którym powiedziała mi Lena. Wpadłam do szpitala jak oparzona, zobaczyłam Lenę siedzącą na krzesełku i ze schowaną twarzą w dłoniach.
-Lena! - krzyknęłam zbliżając się do niej. Dziewczyna się podniosła i przytuliła się do mnie.
-Ej co ty płaczesz? - spytałam.
-Znowu. - powiedziała ocierając łzy. -Tylko tym razem ze szczęścia.
-Ale czemu ze szczęścia? - spytałam zdziwiona siadając na krześle.
-No, bo... - zacięła się.
-Mów. - pośpieszyłam ją.
-Cindy chciała popełnić samobójstwo. - powiedziała i znowu się popłakała.
-Że co? - spytałam i poczułam się jakby coś we mnie pękło.
-Ale na szczęście żyje. leży tam. - powiedziała i wskazała jakąś salę. Wstałam i spojrzałam za szybę. Zauważyłam Louisa siedzącego koło jej łóżka. Coś we mnie pękło.
-Co on tu robi? - spytałam wściekła. -Powinien być w trasie.
-Przerwali trasę, bo Louis nie jest w stanie występować. - powiedziała Lena.
-Aha. - powiedziałam załamana i usiadłam obok dziewczyny.
-Czemu chciała to zrobić? - zapytałam.
-Masz. - powiedziała i wręczyła mi jakąś kartkę papieru.
-Co to? - zapytałam zdziwiona.
-List, który napisała za nim próbowała się zabić. - powiedziała.
-Okej. - powiedziałam i zaczęłam czytać.
*PO przeczytaniu listu*
-Nie rozumiem. - powiedziałam.
-Ja też nie. - dodała różowo włosa dziewczyna.
-Wejdę do niej. - powiedziałam.
-To nic nie da. - odrzekła.
-Czemu? - spytałam.
-Jest w śpiączce. - powiedziała.
ooooomgggg.... Louis pękł.. A chłopcy nawet nie zadzwonią do nich?! Co za lamy.. lools...
OdpowiedzUsuńsupeeeeer;* kocham tooo;*;*;*