*4 Lata później*
*Louis*
Od smierci Cindy mineły już 4 lat. teraz siedzę z moją 7 letnią córeczką. Jest tak do niej podobna. Po śmierci Cindy kompletnie nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Za niedbywałem nawet swoją własną córkę, ale Lena przypomniała mi, że to jest moja córka. Moja i Cindy, a ona na pewno nie chciała by, zebym tak się nią opiekował. Na pogrzebie Cindy było wiele osób. W jej testamencie było napisane, że chce, aby na jej pogrzebie wszyscy przyszli ubrani w kolorze oczu naszej córeczki, więc wszyscy przysli ubrani na niebiesko. Oczy miała po mamie. Na jej pogrzebie były zagrane 2 pisoenki. Nasze piosenki. moje i chłopaków. Były to Moments i WMYB. WMYB jak wnosili trumnę, a Moments jak wynosili. Mała nie płakałą. Nie wiedziała co się dzieje. Pytała wiele razy gdzie jest jej mama, ale za każdym razem nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Nasza kariera się skończyła, tzn tylko moja, bo nie chciałem, żeby chłopaki poprzestali dalej rozwijać swoją sławę. Teraz radziej koncertują. Na każdym ich koncercie jestm z Amandą. Teraz siedzimy w parku, w którym poprosiłem Cindy o rękę.
- Tato ? - powiedziała Amanda.
- tak ? - zapytałem.
- Opowiesz mi coś jeszcze o mamie ? - spytała.
- Oczywiście, a co mam ci o niej powiedzieć ? - spytałem.
- Wszystko. Na przykład jak się poznaliście ? - zapytała.
- Wiesz, że to całkiem zabawna historia. - roześmiałem się i zacząłem opowiadać mojej, naszej córce jak się poznaliśmy. To naprawdę zabawne, że cały ten czas czuję jej obecność przy sobie. Czasami w nocy budzę się i wydaje mi się, że leży koło mnie. Czasem widzę ją na balkonie wieczorem, albo jak dziewczyny dają koncerty. Wydaje mi się, że stoi na scenie i spiewa razem z nimi. Szkoda, że to tylko przywidzenia.
- Tato, czy to prawda, że mama była ładna ? - spytała.
- Była przepiękna. Tak jak ty, bo ty jesteś strasznie do niej podobna. - powiedziałem, a po naszych policzkach popłyneł łzy.
__________________________________________________________________________________
No to koniec. Epilog musi być. Jeżeli naprawdę to czytaliście to chociaż skomentujcie to, żebym wiedziała, że był osoby, które to czytały. Żegnajcie. Miło mi było. Kocham was;*
niedziela, 5 maja 2013
Rozdział 35. THE END.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam wszystkich moich znajomych. Wszystkie osoby, które kocham. Popłakałam się ze szczęścia.
- Oh. Kochanie. Nie płacz. - powiedział Louis i mocno mnie do siebie przytulił.
- Ale jak mam nie płakać ?! Wszyscy tu są. Wszyscy na, których mi zależy. - powiedziałam, a łzy leciały i leciały.
- Chyba od czegoś nas masz. - powiedziała Lena. Podeszła do mnie i nie przytuliła.
- Kocham was. - powiedziałam. Wszyscy, którzy tam byli. 5 chłopaków i 4 dziewczyn. Wszyscy się przytuliliśmy. Myślałam, że będę już szczęśliwa i tak było.
*2 tygodnie później*
Chłopaki wyjechali w trasę. Ja mieszkam razem z dziewczynami. Wszyscy się mną opiekują. Regularnie co tydzień chodzę do psychologa.
- To jak idziemy ? - spytała się Gabi, która właśnie miała iść ze mną na kolejną wizytę.
- Tak. - powiedziałam i poszłyśmy do mojego psychologa. Psycholog. Jak to śmiesznie brzmi. I pomyśleć, że 2 tygodnie temu pragnęłam swojej śmierci. Zaśmiałam się głośno.
- Co jest ? Z czego się śmiejesz ? - zapytała zdziwiona Gabi.
- Z niczego. po prostu uświadomiłam sobie, że ludzie, których potrzebuje mam tutaj. - powiedziałam.
*5 lat później później.
Tydzień temu skończyłam 22 lat. Urodziłam śliczną córeczkę Amandę, która teraz ma 3 i pół roku. Louis jest naprawdę świetnym ojcem. Opiekuje się nią jak najcenniejszym skarbem. Co do x - factora wygrałyśmy go. Mamy ten kontrak płytowy, a pieniądze przeznaczyłyśmy na dzieci w Ganie.
- Cześć kochanie. - powiedziałam biorąc moją małą córeczke na rączki.
- Mama. - powiedziała.
- Tak. Mama. - powiedziałam.
- Cześć moje skarby. - powiedział Louis i dał nam po buziaku. Chrzestną naszego szkraba została Gabi, a chrzestnym został... Harry. Tak Harry. Pierwszy się wyrywał, żeby zobaczyć małą.
- O cześć malutka. - powiedział loczek i chciał wziąść małą na ręcę.
- Już nie taka malutka. - powiedziałam. - Chcesz iść do wujka na rączki ? - zapytałam.
Pokiwała głową na tak., a ja podałam ją Harry'emu. Mała dała mu buziaka, a my wszyscy się roześmialiśmy.
- Jednak szczęście było nam pisane. - powiedział Louis mocno mnie do siebie przytulając.
- Jak widać. - odpowiedziałam i go pocałowałam. - I pomyśleć, że kiedyś swoje plany wiązałam z Harrym. - na te słowa całą nasza 3 się roześmiała.
- Oj tak. Pamiętasz jak przygotowałem dla nas romantyczną kolację ? - zapytał się mnie loczek.
- Oo tak. Pamiętam, siedzieliśmy na kocu, ty śpiewałeś dla mnie piosenkę, a tu nagle Louis zeskoczył na ciebie z drzewa razem z Kevinem. - powiedziałam śmiejąc się.
- No tak. Wtedy byłem tak w tobie zakochany. - powiedział śmiejąc się.
- I chyba dotej pory ci nie przeszło. - powiedział Niall, który właśnie przyszedł z Leną.
- No nie. - powiedział.
- Musimy już iść. - powiedziałąm zabierając Amandę od Harrry'ego.
- O nie. - powiedział Harry udając, że płacze. Mała wyciągnęłą rączki w jego stronę, a on przybliżył twarz do jej, a ona dała mu buziaka.
- No stary nie podrywaj mi córki. - powiedział Louis.
- Ja jej nie podrywam, nie muszę, bo już jest moja. - powiedział.
- No pięknie. Widzisz ? Wujek już sobie ciebie przywłaszczył. - powiedziałam do małej na co ona się roześmiała po swojemu.
- No i fajnie. Mam prawie 4 letnią konkurentkę. - powiedziała Iga podchodząc do nas.
- Nie masz. - powiedział Harry i ją pocałował.
- Dobra, ale serio my musimy już iść. - powiedziałam i wyszłyśmy na zewnątrz przed dom.
- A może za nim pojedziemy na te nasze wakacje, pójdziemy jeszcze na spacer. Sami. - zaproponował Louis.
- Wiesz, że podoba mi się twój pomysł. - powiedziałam. Louis wyszedł za bramę, a ja wróciłam się i podałam Gabi moją córkę.
- Papa kochanie. Pamiętaj, że mama zawsze będzie cię kochała. - powiedziałam i pocałowałam małą. Chciałam iść, ale ona złapała mnie za łańcuszek, w któym trzymałam zdjęcia jej i Louis.
- Masz, jak ci się tak podoba. - powiedziałam i założyłam wisiorek Amandzie. - To pa. - dodałam i już wychodziłam z podwórka gdy zobaczyłam, że za plecami Louisa stoi Alex z pistoletem.
- Nie!. - krzyknęłam i szybko wbiegłam pomiędzy nich. Poczułam jedno mocno uderzenie. W samo serce. Upadłam na ziemię. Louis odwrócił się w moją stronę. Coś do mnie krzyczał, ale ja nie słyszałam go. Wziął mnie na kolana. Widziałam jak płacze. Wsyzscy się do nas rzucili. Widziałam też jak Zayn i Liam łapią Alexa.
- Jednak los nas rozdzielił. Kocham cię. - powiedziałam te ostatnie słowa i louis mnie pocałował.
- Nigdzie nie odejdziesz. Zostaniesz ze mną. Rozumiesz. Zbyt długo o ciebie walczyłem. - płakał.
- Zaopiekuj się małą. - powiedziałam i zamknęłam oczy. Już na zawsze.
_________________________________________________________________________________
No to koniec. Szczerze mówiąc to zakończyłam tego bloga wten, a ie w inny sposób, ponieważ nie każda historia kończy się Happy Endem. Życie nie zawsze jest kolorowe. Są złe chwile, ale i dobre. CIny urodziła zdrową córeczkę, ale tylko po to by zostawić Lousiowi jakąś cząstkę siebie. Zastanawiam się nad całkowitym zakończeniem mojej przygody na blogspocie. Nie mam po co. Mam nadzieję, że ten post wam się spodoba. Może będziecie mieli miesznae uczucia, ale pamiętajcie: "Marzenia są po to by je spełniać".
Żegnajcie. Blogerka Dax;)
- Oh. Kochanie. Nie płacz. - powiedział Louis i mocno mnie do siebie przytulił.
- Ale jak mam nie płakać ?! Wszyscy tu są. Wszyscy na, których mi zależy. - powiedziałam, a łzy leciały i leciały.
- Chyba od czegoś nas masz. - powiedziała Lena. Podeszła do mnie i nie przytuliła.
- Kocham was. - powiedziałam. Wszyscy, którzy tam byli. 5 chłopaków i 4 dziewczyn. Wszyscy się przytuliliśmy. Myślałam, że będę już szczęśliwa i tak było.
*2 tygodnie później*
Chłopaki wyjechali w trasę. Ja mieszkam razem z dziewczynami. Wszyscy się mną opiekują. Regularnie co tydzień chodzę do psychologa.
- To jak idziemy ? - spytała się Gabi, która właśnie miała iść ze mną na kolejną wizytę.
- Tak. - powiedziałam i poszłyśmy do mojego psychologa. Psycholog. Jak to śmiesznie brzmi. I pomyśleć, że 2 tygodnie temu pragnęłam swojej śmierci. Zaśmiałam się głośno.
- Co jest ? Z czego się śmiejesz ? - zapytała zdziwiona Gabi.
- Z niczego. po prostu uświadomiłam sobie, że ludzie, których potrzebuje mam tutaj. - powiedziałam.
*5 lat później później.
Tydzień temu skończyłam 22 lat. Urodziłam śliczną córeczkę Amandę, która teraz ma 3 i pół roku. Louis jest naprawdę świetnym ojcem. Opiekuje się nią jak najcenniejszym skarbem. Co do x - factora wygrałyśmy go. Mamy ten kontrak płytowy, a pieniądze przeznaczyłyśmy na dzieci w Ganie.
- Cześć kochanie. - powiedziałam biorąc moją małą córeczke na rączki.
- Mama. - powiedziała.
- Tak. Mama. - powiedziałam.
- Cześć moje skarby. - powiedział Louis i dał nam po buziaku. Chrzestną naszego szkraba została Gabi, a chrzestnym został... Harry. Tak Harry. Pierwszy się wyrywał, żeby zobaczyć małą.
- O cześć malutka. - powiedział loczek i chciał wziąść małą na ręcę.
- Już nie taka malutka. - powiedziałam. - Chcesz iść do wujka na rączki ? - zapytałam.
Pokiwała głową na tak., a ja podałam ją Harry'emu. Mała dała mu buziaka, a my wszyscy się roześmialiśmy.
- Jednak szczęście było nam pisane. - powiedział Louis mocno mnie do siebie przytulając.
- Jak widać. - odpowiedziałam i go pocałowałam. - I pomyśleć, że kiedyś swoje plany wiązałam z Harrym. - na te słowa całą nasza 3 się roześmiała.
- Oj tak. Pamiętasz jak przygotowałem dla nas romantyczną kolację ? - zapytał się mnie loczek.
- Oo tak. Pamiętam, siedzieliśmy na kocu, ty śpiewałeś dla mnie piosenkę, a tu nagle Louis zeskoczył na ciebie z drzewa razem z Kevinem. - powiedziałam śmiejąc się.
- No tak. Wtedy byłem tak w tobie zakochany. - powiedział śmiejąc się.
- I chyba dotej pory ci nie przeszło. - powiedział Niall, który właśnie przyszedł z Leną.
- No nie. - powiedział.
- Musimy już iść. - powiedziałąm zabierając Amandę od Harrry'ego.
- O nie. - powiedział Harry udając, że płacze. Mała wyciągnęłą rączki w jego stronę, a on przybliżył twarz do jej, a ona dała mu buziaka.
- No stary nie podrywaj mi córki. - powiedział Louis.
- Ja jej nie podrywam, nie muszę, bo już jest moja. - powiedział.
- No pięknie. Widzisz ? Wujek już sobie ciebie przywłaszczył. - powiedziałam do małej na co ona się roześmiała po swojemu.
- No i fajnie. Mam prawie 4 letnią konkurentkę. - powiedziała Iga podchodząc do nas.
- Nie masz. - powiedział Harry i ją pocałował.
- Dobra, ale serio my musimy już iść. - powiedziałam i wyszłyśmy na zewnątrz przed dom.
- A może za nim pojedziemy na te nasze wakacje, pójdziemy jeszcze na spacer. Sami. - zaproponował Louis.
- Wiesz, że podoba mi się twój pomysł. - powiedziałam. Louis wyszedł za bramę, a ja wróciłam się i podałam Gabi moją córkę.
- Papa kochanie. Pamiętaj, że mama zawsze będzie cię kochała. - powiedziałam i pocałowałam małą. Chciałam iść, ale ona złapała mnie za łańcuszek, w któym trzymałam zdjęcia jej i Louis.
- Masz, jak ci się tak podoba. - powiedziałam i założyłam wisiorek Amandzie. - To pa. - dodałam i już wychodziłam z podwórka gdy zobaczyłam, że za plecami Louisa stoi Alex z pistoletem.
- Nie!. - krzyknęłam i szybko wbiegłam pomiędzy nich. Poczułam jedno mocno uderzenie. W samo serce. Upadłam na ziemię. Louis odwrócił się w moją stronę. Coś do mnie krzyczał, ale ja nie słyszałam go. Wziął mnie na kolana. Widziałam jak płacze. Wsyzscy się do nas rzucili. Widziałam też jak Zayn i Liam łapią Alexa.
- Jednak los nas rozdzielił. Kocham cię. - powiedziałam te ostatnie słowa i louis mnie pocałował.
- Nigdzie nie odejdziesz. Zostaniesz ze mną. Rozumiesz. Zbyt długo o ciebie walczyłem. - płakał.
- Zaopiekuj się małą. - powiedziałam i zamknęłam oczy. Już na zawsze.
_________________________________________________________________________________
No to koniec. Szczerze mówiąc to zakończyłam tego bloga wten, a ie w inny sposób, ponieważ nie każda historia kończy się Happy Endem. Życie nie zawsze jest kolorowe. Są złe chwile, ale i dobre. CIny urodziła zdrową córeczkę, ale tylko po to by zostawić Lousiowi jakąś cząstkę siebie. Zastanawiam się nad całkowitym zakończeniem mojej przygody na blogspocie. Nie mam po co. Mam nadzieję, że ten post wam się spodoba. Może będziecie mieli miesznae uczucia, ale pamiętajcie: "Marzenia są po to by je spełniać".
Żegnajcie. Blogerka Dax;)
czwartek, 2 maja 2013
Rozdział 34.
Patrzyłam się w oczy chłopaka. Widziałam w nich, nadzieję, ból, cierpienie, strach i miłość.
- Louis. Ja... - zacięłam się.
- Cindy ! - usłyszałam czyjś krzyk. Spojrzałam w stronę jego źródła. Zobaczyłam tam Alex'a.
- Alex. - powiedziałam. Louis spojrzał złowrogo w jego stronę.
- Cindy co ty z nim robisz ? - zapytał wściekły i ruszył w naszą stronę.
- A co cię to obchodzi ? - wtrącił się Louis.
- Louis. - powiedziałam cicho do niego, a on spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam w nich strach. Odwróciłam z powrotem wzrok w stronę blondyna.
- Mówiłaś, że z nim nie jesteś. - powiedział wściekły kiedy stał już koło nas.
- Ale to nie twoja sprawa. - powiedziałam do niego.
- Tak, a niby czemu nie ? - zapytał. - Przecież jestem w końcu twoim chłopakiem. - dodał.
- Nie. - powiedziałam stanowczo.
- Co nie ? - zapytał zbity z tropu.
- Nie jesteś moim chłopakiem. - powiedziałam wściekła.
- Ale jak to ? - spytał, a na dłoni poczułam leciutki uścisk.
- Normalnie. Leżałam w szpitalu, a ty nawet nie raczyłeś przyjść do mnie. - powiedziałam, a w oczach miałam łzy.
- A co ja miałem tam robić skoro on tam był. - powiedział i głową pokazał na bruneta.
- Ale to mogłeś go poprosić, żeby wyszedł, ale ty nie. Ty wolałeś gdzieś sobie łazić niż siedzieć przy łóżku swojej dziewczyny. - powiedziałam, a łzy leciały mi po policzku.
- Przepraszam cię. Daj mi jeszcze jedną szansę. - powiedział załamany. Zdziwiło mnie to jak szybko zmienił temat.
- Nie mogę. - powiedziałam.
- Czemu ? - spytał zdziwiony.
- Bo... Bo... - zacięłam się.
- Bo ? - powtórzył po mnie.
- Bo jestem z Louisem. - powiedziałam stanowczo, chyba po to, żeby zrobić mu na złość. Poczułam lekko mocniejszy uścisk na dłoni. Spojrzałam w oczy Louisa, w których zobaczyłam radość małego dziecka.
- Że co ? - zapytał.
- Tak, to co słyszałeś, a teraz znikaj stąd, bo może to się źle dla ciebie skończy. - powiedział za mnie Louis.
- Pożałujesz tego. - powiedział i odszedł.
- Dziękuje. - powiedziałam.
- Za co ? - zapytał zdziwiony Louis i spojrzał mi w oczy.
- Za to, że byłeś przy mnie. - powiedziałam.
- Nie ma za co. po prostu cię kocham. - powiedział stanowczo.
- Ja ciebie też. - powiedziałam.
- Naprawdę ? - zapytał ucieszony.
- Tak. - powiedziałam, a chłopak jeszcze mocniej mnie przytulił i pocałował namiętnie, a po moim kręgosłupie przeszedł gorący dreszcz.
- Kocham cię. - powiedział.
- Wiem ja ciebie też. - powiedziałam i dałam mu buziaka. Dostaliśmy równo smsy i głośno się zaśmialiśmy. Ja wzięłam swój telefon nadal nie puszczając jego dłoni. Otworzyłam go:
"Dzień dobry Panno Cindy. Chciałabym zawiadomić, że musi się pani jutro stawić u psychologa.
- Louis. Ja... - zacięłam się.
- Cindy ! - usłyszałam czyjś krzyk. Spojrzałam w stronę jego źródła. Zobaczyłam tam Alex'a.
- Alex. - powiedziałam. Louis spojrzał złowrogo w jego stronę.
- Cindy co ty z nim robisz ? - zapytał wściekły i ruszył w naszą stronę.
- A co cię to obchodzi ? - wtrącił się Louis.
- Louis. - powiedziałam cicho do niego, a on spojrzał mi w oczy. Zobaczyłam w nich strach. Odwróciłam z powrotem wzrok w stronę blondyna.
- Mówiłaś, że z nim nie jesteś. - powiedział wściekły kiedy stał już koło nas.
- Ale to nie twoja sprawa. - powiedziałam do niego.
- Tak, a niby czemu nie ? - zapytał. - Przecież jestem w końcu twoim chłopakiem. - dodał.
- Nie. - powiedziałam stanowczo.
- Co nie ? - zapytał zbity z tropu.
- Nie jesteś moim chłopakiem. - powiedziałam wściekła.
- Ale jak to ? - spytał, a na dłoni poczułam leciutki uścisk.
- Normalnie. Leżałam w szpitalu, a ty nawet nie raczyłeś przyjść do mnie. - powiedziałam, a w oczach miałam łzy.
- A co ja miałem tam robić skoro on tam był. - powiedział i głową pokazał na bruneta.
- Ale to mogłeś go poprosić, żeby wyszedł, ale ty nie. Ty wolałeś gdzieś sobie łazić niż siedzieć przy łóżku swojej dziewczyny. - powiedziałam, a łzy leciały mi po policzku.
- Przepraszam cię. Daj mi jeszcze jedną szansę. - powiedział załamany. Zdziwiło mnie to jak szybko zmienił temat.
- Nie mogę. - powiedziałam.
- Czemu ? - spytał zdziwiony.
- Bo... Bo... - zacięłam się.
- Bo ? - powtórzył po mnie.
- Bo jestem z Louisem. - powiedziałam stanowczo, chyba po to, żeby zrobić mu na złość. Poczułam lekko mocniejszy uścisk na dłoni. Spojrzałam w oczy Louisa, w których zobaczyłam radość małego dziecka.
- Że co ? - zapytał.
- Tak, to co słyszałeś, a teraz znikaj stąd, bo może to się źle dla ciebie skończy. - powiedział za mnie Louis.
- Pożałujesz tego. - powiedział i odszedł.
- Dziękuje. - powiedziałam.
- Za co ? - zapytał zdziwiony Louis i spojrzał mi w oczy.
- Za to, że byłeś przy mnie. - powiedziałam.
- Nie ma za co. po prostu cię kocham. - powiedział stanowczo.
- Ja ciebie też. - powiedziałam.
- Naprawdę ? - zapytał ucieszony.
- Tak. - powiedziałam, a chłopak jeszcze mocniej mnie przytulił i pocałował namiętnie, a po moim kręgosłupie przeszedł gorący dreszcz.
- Kocham cię. - powiedział.
- Wiem ja ciebie też. - powiedziałam i dałam mu buziaka. Dostaliśmy równo smsy i głośno się zaśmialiśmy. Ja wzięłam swój telefon nadal nie puszczając jego dłoni. Otworzyłam go:
"Dzień dobry Panno Cindy. Chciałabym zawiadomić, że musi się pani jutro stawić u psychologa.
Z poważaniem dr Kessler."
- Od kogo to ? - zapytał chłopaka gdy schował telefon do kieszeni.
- Mam się jutro zjawić u psychologa. - powiedziałam załamana.
- Pójść z tobą ? - zapytał.
- Będzie mi miło. - powiedziałam.
- To pójdę, ale teraz chodź. - powiedział i pociągnął mnie za rękę.
- Gdzie znowu mnie ciągniesz ? - zapytałam śmiejąc się.
- Niespodzianka. - powiedział. Ustaliśmy w miejscu.
- Niespodzianka. - powiedział. Ustaliśmy w miejscu.
- Muszę ci teraz zawiązać oczy. - powiedział i ustał mi za plecami.
- A co ? Chcesz mnie gdzieś wywieźć i nie chcesz, żebym wiedziała jak wrócić ? - zapytałam nadal się śmiejąc.
- Gdybym chciał tak zrobić to wsadził bym cię w samolot i razem z tobą poleciał na bezludną wyspę. - powiedział śmiejąc się i zawiązując mi oczy. - Dobra. Chodź. - powiedział i złapał mnie za rękę.
- A jeśli się po drodze wywalę ? - zapytałam.
- Masz rację. - powiedział i wziął mnie na ręce. - Lepiej ? - zapytał.
- Tak. - powiedziałam śmiejąc się. Po chwili Louis się zatrzymał.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział i postawił mnie na ziemię.
- Już ? -Nie wiedziałam, że do lotniska jest tak blisko. - zaśmiałam się.
- Nie jesteśmy na lotnisku. - powiedział. - Chodź. - dodał i złapał mnie za rękę. Szliśmy jakieś może 2 minut.
- Uważaj próg. - powiedział i podniósł mnie chyba wnosząc do domu.
- Już ? - zapytałam.
- Nie. - powiedział.
- Ej zaczynam się bać. - zaśmiałam się.
- Nie ufasz mi ? - zapytał.
- Nie wie. - powiedziałam próbując udać poważną.
- Czuję się urażony. - powiedział.
- Oj przepraszam. - powiedziałam i nie szukając jego twarzy pocałowałam go w usta.
- To jest nie wiarygodne, że nawet nie patrząc wiesz gdzie są moje usta. - powiedział.
- No wiesz tyle razy cię całowałam, że jakoś nie mogę tego zapomnieć. - zaśmiałam się.
- Okej. Jesteśmy na miejscu. - powiedział. - Zamknij oczy. - powiedział.
- Przecież mam zawiązane. - powiedziałam.
- No wiem, ale jak ci je odwiąże musisz mieć zamknięte. - powiedział.
- Okej. - powiedziałam i zamknęłam oczy.
- Jeszcze nie otwieraj. - powiedział.
- Okej. - powiedziałam, a on znowu złapał mnie za rękę i gdzieś poprowadził.
- Już ? - zapytałam.
- Nie. - powiedział i ustaliśmy w miejscu. - Już. - powiedział, a ja otworzyłam oczy.
________________________________________________________________________________
No to dodałam.... Ehhh... Dzisiaj miało być ognisko, ale niestety nie ma. Szkoda;(
Zapraszam na nowego bloga mojej koleżanki, który jest o wampirach:
/http://magic-vampires.blogspot.com/. Zapraszam i zachęcam do czytania;))
No to dodałam.... Ehhh... Dzisiaj miało być ognisko, ale niestety nie ma. Szkoda;(
Zapraszam na nowego bloga mojej koleżanki, który jest o wampirach:
/http://magic-vampires.blogspot.com/. Zapraszam i zachęcam do czytania;))
niedziela, 28 kwietnia 2013
Rozdział 33.
Nie wiesz ile czasu ci zostało...
- Gdzie mnie ciągniesz?! - zapytałam gdy razem z Louisem wybiegliśmy z podwórka.
- Idziemy na krótki spacer. - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam mu w oczy. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy w nie patrzyłam, rozpływałam się w ich szaro - niebieskim kolorze.
- To idziemy? - zapytał zniecierpliwiony chłopak.
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. - powiedziałam czując, że moją twarz oblewa czerwień.
- Nie masz za co przepraszać. - powiedziałam i pocałował mnie w policzek. Zachichotałam cicho, ale ruszyliśmy przed siebie. Szliśmy chwile w ciszy.
- Dziękuje. - odezwałam się w końcu.
- Za? - spytał zaskoczony.
- Za to, że cały czas byłeś przy mnie. W szpitalu. - powiedziałam na dal nie patrząc mu w oczy.
- Nie masz za co przepraszać. Po prostu... - zaciął się na chwilę, a ja poczułam, że do oczu napływają mi łzy. - Po prostu cię kocham. - dokończył z strachem w głosie. Nie wiedziałam czego się bał. Może mojej reakcji na to? A może, że po prostu znowu będę próbowała zrobić sobie coś? Nie miała zielonego pojęcia. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dziwny ucisk na dłoni. Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że brunet nadal mnie za nią trzyma. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy wyrwać mu tą rękę, czy po prostu pozwolić dalej trzymać?
- Nic nie powiesz? - zapytał. Dopiero sobie przypomniałam co powiedział. Powiedział, że mnie kocha.
- Nie wiem co mam powiedzieć. - odpowiedziałam nadal na niego nie patrząc i powstrzymując łzy.
- Po prostu powiedz prawdę. Powiedz co do mnie czujesz. - powiedział.
- Louis, ale ja... - przerwał mi nagłym szarpnięciem, które obróciło mnie w jego stronę. Spojrzałam mu w oczy. Staliśmy tak zapatrzeni w siebie. Chłopak przybliżył się blisko mnie. Pocałował mnie. Na początku był to zwykły pocałunek, lecz przerodził się w namiętny pocałunek. Nie wiedziałam czemu, ale nie mogłam się oderwać. Trwałam z nim w tym pocałunku, a po moim ciele przechodziły dreszcze. Po policzkach łzy leciały mi cienkimi strużkami,a usta mi płonęły, a ręce drżały. Wplotłam moje palce w jego brunatne włosy, a drugą dłonią złapałam za szyję. Chłopak oderwał się nagle, a każda cząsteczka mojego ciała krzyczała jeszcze, więcej, jeszcze! Z trudem udało mi się pohamować i samej go nie pocałować. Chłopak spojrzał się na mnie.
- To może teraz powiesz mi co do mnie czujesz? - zapytał tym razem trochę pewniej.
- Louis. Ja...Ja... - zacięłam się. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Po prostu powiedz czy mnie kochasz. - powiedział stanowczym tonem.
________________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale mam problemy. W moim życiu nie układa się dobrze, więc może u Cindy będzie dobrze. Nie wiem nie jestem pewna, ale wiem, że nie każda historia kończy się happy endem.;(
- Gdzie mnie ciągniesz?! - zapytałam gdy razem z Louisem wybiegliśmy z podwórka.
- Idziemy na krótki spacer. - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Spojrzałam mu w oczy. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy w nie patrzyłam, rozpływałam się w ich szaro - niebieskim kolorze.
- To idziemy? - zapytał zniecierpliwiony chłopak.
- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. - powiedziałam czując, że moją twarz oblewa czerwień.
- Dziękuje. - odezwałam się w końcu.
- Za? - spytał zaskoczony.
- Za to, że cały czas byłeś przy mnie. W szpitalu. - powiedziałam na dal nie patrząc mu w oczy.
- Nie masz za co przepraszać. Po prostu... - zaciął się na chwilę, a ja poczułam, że do oczu napływają mi łzy. - Po prostu cię kocham. - dokończył z strachem w głosie. Nie wiedziałam czego się bał. Może mojej reakcji na to? A może, że po prostu znowu będę próbowała zrobić sobie coś? Nie miała zielonego pojęcia. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dziwny ucisk na dłoni. Spojrzałam na nią i zobaczyłam, że brunet nadal mnie za nią trzyma. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy wyrwać mu tą rękę, czy po prostu pozwolić dalej trzymać?
- Nic nie powiesz? - zapytał. Dopiero sobie przypomniałam co powiedział. Powiedział, że mnie kocha.
- Nie wiem co mam powiedzieć. - odpowiedziałam nadal na niego nie patrząc i powstrzymując łzy.
- Po prostu powiedz prawdę. Powiedz co do mnie czujesz. - powiedział.
- Louis, ale ja... - przerwał mi nagłym szarpnięciem, które obróciło mnie w jego stronę. Spojrzałam mu w oczy. Staliśmy tak zapatrzeni w siebie. Chłopak przybliżył się blisko mnie. Pocałował mnie. Na początku był to zwykły pocałunek, lecz przerodził się w namiętny pocałunek. Nie wiedziałam czemu, ale nie mogłam się oderwać. Trwałam z nim w tym pocałunku, a po moim ciele przechodziły dreszcze. Po policzkach łzy leciały mi cienkimi strużkami,a usta mi płonęły, a ręce drżały. Wplotłam moje palce w jego brunatne włosy, a drugą dłonią złapałam za szyję. Chłopak oderwał się nagle, a każda cząsteczka mojego ciała krzyczała jeszcze, więcej, jeszcze! Z trudem udało mi się pohamować i samej go nie pocałować. Chłopak spojrzał się na mnie.
- To może teraz powiesz mi co do mnie czujesz? - zapytał tym razem trochę pewniej.
- Louis. Ja...Ja... - zacięłam się. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Po prostu powiedz czy mnie kochasz. - powiedział stanowczym tonem.
________________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale mam problemy. W moim życiu nie układa się dobrze, więc może u Cindy będzie dobrze. Nie wiem nie jestem pewna, ale wiem, że nie każda historia kończy się happy endem.;(
czwartek, 25 kwietnia 2013
Rozdział 32.
Szłyśmy po woli w stronę wyjścia. Powiedziałam do widzenia pani z recepcji i wyszłyśmy ze szpitala. Wciągnęłam nosem powietrze.
- Jakie to przyjemne. - powiedziałam.
- A ty chciałaś sobie to odebrać. - zaśmiała się Lena, po czym ja posmutniałam. - Przepraszam. nie chciałam cię urazić. - powiedziała szybko.
- Wiem. Nic nie szkodzi. - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę w talii.
- Cieszę się. - powiedziała i odwzajemniła uścisk. Wsiadłyśmy do jej jeep'a i ruszyłyśmy z piskiem opon. Droga, którą jechałyśmy wydawała się znajoma, ale nie prowadziła do mojego domu.
- Gdzie jedziemy? - spytałam zdziwiona.
- Do domu. Do chłopaków. - powiedziała.
- Zatrzymaj się!. - powiedział stanowczo.
- Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
- Nie mam zamiaru z nimi mieszkać. - powiedziałam załamana.
- Proszę cię. Zrób to dla nas. Wszystkie tam z nimi mieszkamy. - powiedziała.
- Okej. Dobra powiedzmy, że się zgodzę, ale pomyśl w jakiej sytuacji będzie Louis jak Alex będzie do mnie przychodził. - powiedziałam.
- Ale to nie Alex siedział przy tobie cały czas tylko Louis. - powiedziała stanowczo.
- Naprawdę? - spytałam zdziwiona.
- Tak. - powiedziała. Byłam zdziwiona, ale dostałam sms'a.
"Możemy się spotkać? Alex".
- To od Alexa. - powiedziałam.
- Co pisze? - zapytała.
- Żebyśmy się spotkali. - powiedziałam.
- A ty chcesz? - zapytała.
- Na razie nie. - powiedziałam. - Jedźmy już do tego domu? - zapytałam na co dziewczyna się ucieszyła i przyśpieszyła. Po 10 minutach jazdy byłyśmy na miejscu. Lena otworzyła pilotem bramę, po czym wjechała na podwórko. Wyjęłam z bagażnika swoje walizki i weszłyśmy do środka. Niby wyglądało wszystko w porządku jednak było za cicho. Poszłam do pomieszczenia, które od dzisiaj miało być moim pokojem. Postawiłam walizki obok łóżka i poszłam się przebrać. Założyłam coś takiego. Zupełnie nie wiedziałam czemu, ale po prostu coś mnie podkusiło, żeby tak się ubrać. Zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, bo zaburczało mi w brzuchu. Otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej wodę, a z koszyczka obok wzięłam jabłko. Poszłam do salonu i usiadłam na sofie. Czułam się tu dziwnie. Niby miałam się tu czuć jak we własnym domu, ale nadal mi coś nie odpowiadało. Postanowiłam poszukać Leny, która nagle zniknęła. Poszłam na górę. Otworzyłam pierwsze drzwi - nic, drugie - nic, trzecie - nic. I tak wszystko po kolei. przestraszyłam się. Sama w tak wielkim domu, w dodatku Lena gdzieś wyszła i nie powiedziała gdzie. Telefon. - pomyślałam. Ciemna ja. - powiedziałam na głos. Wybrałam numer do Leny i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał - nic, drugi - nic, trzeci - nic. Wkurzyłam się i się rozłączyłam, tak samo zrobiłam z Gabi i Igą, ale one tez nie odbierały. Poszłam do swojego pokoju. usiadłam na łózku i zobaczyłam, że coś leży na poduszce. To była jakaś kartka.
"Hej. Sorki, że nie ma nas w domu, ale musimy coś załatwić. Liam;);D". No to wszystko jasne. - powiedziałam z sarkazmem. Ale gdzie dziewczyny? - zapytałam sama siebie. Poszłam do salonu. Usiadłam na sofie i włączyłam telewizję. Oglądałam jakieś kreskówki. Zrobiłam się śpiąca, więc położyłam się na sofie, ale za nim zasnęłam spojrzałam na zegarek. Była równa 11, więc postanowiłam, że chwilę się prześpię.
Kilka Godzin Później.
Usłyszałam jakieś śmiechy, ale to nie były jakieś przeraźliwie głośne śmiechy, tylko ciche chichoty. Otworzyłam oczy, a przed sobą na podłodze ujrzałam Louisa i Harry'ego.
Szybko się zerwałam z łóżka i pobiegłam do łazienki zobaczyć co mi zrobili. Spojrzałam w lusterko, a na twarzy zobaczyłam przeróżne rysunki. Od serc po jakieś napisy. Jeden napis był najciekawszy:
"Kocham Cię. L<3". Jakie słodkie. - pomyślałam, ale szybko zaczęłam to ścierać.
- Zabić was? - zapytałam wchodząc z powrotem do salonu.
- Ale za co? - zapytał niewinnie Harry.
- Oj nie udawaj głupka. - powiedziałam.
- On nie musi. - powiedział Niall, który wszedł do nas z kanapką w ręku. - A co się stało? - zapytał biorąc gryza swojego posiłku.
- To. - powiedział Louis i pokazał mu jak się domyślam moje zdjęcie w tym "makijażu".
- Wiesz co? - zapytałam się bruneta.
- Co? - zapytał zaciekawiony.
- Zabiję cię. - powiedziałam słodko.
- Ooo. jakie to słodkie. - powiedział loczek piskliwym głosem.
- Ooo. przymknij się. - powiedziałam, a chłopak udał obrażonego.
- Obraził się. - powiedział twierdząco Niall.
- Naprawdę? - zapytałam.
- No, a nie widzisz. - powiedział tak jakbym nie wiedziała tego. Walnęłam się w czoło i pokręciłam głową.
- Idę do siebie. - powiedziałam.
- O nie. - powiedział pasiasty. - idziesz z nami . -powiedział i pociągnął mnie za rękę.
___________________________________________________________________________________
Długo mnie tu nie było. Dlatego przepraszam, ale nie wiem czy ktoś to czyta, dlatego dodaje z takimi odstepami czasowymi, a drugim powodem jest to, że prowadzę też 2 inne blogi;) Skomentuj jak przeczytasz, będzie mi miło;)
- Jakie to przyjemne. - powiedziałam.
- A ty chciałaś sobie to odebrać. - zaśmiała się Lena, po czym ja posmutniałam. - Przepraszam. nie chciałam cię urazić. - powiedziała szybko.
- Wiem. Nic nie szkodzi. - powiedziałam i przytuliłam dziewczynę w talii.
- Cieszę się. - powiedziała i odwzajemniła uścisk. Wsiadłyśmy do jej jeep'a i ruszyłyśmy z piskiem opon. Droga, którą jechałyśmy wydawała się znajoma, ale nie prowadziła do mojego domu.
- Gdzie jedziemy? - spytałam zdziwiona.
- Do domu. Do chłopaków. - powiedziała.
- Zatrzymaj się!. - powiedział stanowczo.
- Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
- Nie mam zamiaru z nimi mieszkać. - powiedziałam załamana.
- Proszę cię. Zrób to dla nas. Wszystkie tam z nimi mieszkamy. - powiedziała.
- Okej. Dobra powiedzmy, że się zgodzę, ale pomyśl w jakiej sytuacji będzie Louis jak Alex będzie do mnie przychodził. - powiedziałam.
- Ale to nie Alex siedział przy tobie cały czas tylko Louis. - powiedziała stanowczo.
- Naprawdę? - spytałam zdziwiona.
- Tak. - powiedziała. Byłam zdziwiona, ale dostałam sms'a.
"Możemy się spotkać? Alex".
- To od Alexa. - powiedziałam.
- Co pisze? - zapytała.
- Żebyśmy się spotkali. - powiedziałam.
- A ty chcesz? - zapytała.
- Na razie nie. - powiedziałam. - Jedźmy już do tego domu? - zapytałam na co dziewczyna się ucieszyła i przyśpieszyła. Po 10 minutach jazdy byłyśmy na miejscu. Lena otworzyła pilotem bramę, po czym wjechała na podwórko. Wyjęłam z bagażnika swoje walizki i weszłyśmy do środka. Niby wyglądało wszystko w porządku jednak było za cicho. Poszłam do pomieszczenia, które od dzisiaj miało być moim pokojem. Postawiłam walizki obok łóżka i poszłam się przebrać. Założyłam coś takiego. Zupełnie nie wiedziałam czemu, ale po prostu coś mnie podkusiło, żeby tak się ubrać. Zeszłam na dół. Poszłam do kuchni, bo zaburczało mi w brzuchu. Otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej wodę, a z koszyczka obok wzięłam jabłko. Poszłam do salonu i usiadłam na sofie. Czułam się tu dziwnie. Niby miałam się tu czuć jak we własnym domu, ale nadal mi coś nie odpowiadało. Postanowiłam poszukać Leny, która nagle zniknęła. Poszłam na górę. Otworzyłam pierwsze drzwi - nic, drugie - nic, trzecie - nic. I tak wszystko po kolei. przestraszyłam się. Sama w tak wielkim domu, w dodatku Lena gdzieś wyszła i nie powiedziała gdzie. Telefon. - pomyślałam. Ciemna ja. - powiedziałam na głos. Wybrałam numer do Leny i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał - nic, drugi - nic, trzeci - nic. Wkurzyłam się i się rozłączyłam, tak samo zrobiłam z Gabi i Igą, ale one tez nie odbierały. Poszłam do swojego pokoju. usiadłam na łózku i zobaczyłam, że coś leży na poduszce. To była jakaś kartka.
"Hej. Sorki, że nie ma nas w domu, ale musimy coś załatwić. Liam;);D". No to wszystko jasne. - powiedziałam z sarkazmem. Ale gdzie dziewczyny? - zapytałam sama siebie. Poszłam do salonu. Usiadłam na sofie i włączyłam telewizję. Oglądałam jakieś kreskówki. Zrobiłam się śpiąca, więc położyłam się na sofie, ale za nim zasnęłam spojrzałam na zegarek. Była równa 11, więc postanowiłam, że chwilę się prześpię.
Kilka Godzin Później.
Usłyszałam jakieś śmiechy, ale to nie były jakieś przeraźliwie głośne śmiechy, tylko ciche chichoty. Otworzyłam oczy, a przed sobą na podłodze ujrzałam Louisa i Harry'ego.
Szybko się zerwałam z łóżka i pobiegłam do łazienki zobaczyć co mi zrobili. Spojrzałam w lusterko, a na twarzy zobaczyłam przeróżne rysunki. Od serc po jakieś napisy. Jeden napis był najciekawszy:
"Kocham Cię. L<3". Jakie słodkie. - pomyślałam, ale szybko zaczęłam to ścierać.
- Zabić was? - zapytałam wchodząc z powrotem do salonu.
- Ale za co? - zapytał niewinnie Harry.
- Oj nie udawaj głupka. - powiedziałam.
- On nie musi. - powiedział Niall, który wszedł do nas z kanapką w ręku. - A co się stało? - zapytał biorąc gryza swojego posiłku.
- To. - powiedział Louis i pokazał mu jak się domyślam moje zdjęcie w tym "makijażu".
- Wiesz co? - zapytałam się bruneta.
- Co? - zapytał zaciekawiony.
- Zabiję cię. - powiedziałam słodko.
- Ooo. jakie to słodkie. - powiedział loczek piskliwym głosem.
- Ooo. przymknij się. - powiedziałam, a chłopak udał obrażonego.
- Obraził się. - powiedział twierdząco Niall.
- Naprawdę? - zapytałam.
- No, a nie widzisz. - powiedział tak jakbym nie wiedziała tego. Walnęłam się w czoło i pokręciłam głową.
- Idę do siebie. - powiedziałam.
- O nie. - powiedział pasiasty. - idziesz z nami . -powiedział i pociągnął mnie za rękę.
___________________________________________________________________________________
Długo mnie tu nie było. Dlatego przepraszam, ale nie wiem czy ktoś to czyta, dlatego dodaje z takimi odstepami czasowymi, a drugim powodem jest to, że prowadzę też 2 inne blogi;) Skomentuj jak przeczytasz, będzie mi miło;)
wtorek, 23 kwietnia 2013
Z przykrością stwierdzam, żee...
Tak szczerze mówiąc zastanawiam się na =d zawieszeniem tego bloga. Brak pomysłów, itp. Ale zastanowię się jeszcze nad tym. W nagrodę pocieszenia dla fanów książek typu fantasy zapraszam na mojego nowego bloga: O dziewczynie, która myślała, że będzie prowadzić zwykłe życie, ale nie szczęśliwy wypadek odmieni ją na zawsze.;) Tak, że zachęcam do czytania i komentowania;) Blogerka Dax<33
środa, 17 kwietnia 2013
Rozdział 31.
*Oczami Leny*
Siedzieliśmy z Nickiem i Niallem u mnie w salonie. Jedliśmy kanapki i oglądaliśmy jakiś film.
- To ja już będę leciał. - powiedział Nick i wstał z kanapy.
- Czemu? - zapytałam.
- Bo muszę jeszcze wpaść do Alexa. - powiedział.
- A właśnie co znim? - zapytałam.
- Wiesz. jakoś się trzyma, ale strasznie go zabolało to co chciała zrobić Cindy. - powiedział.
- Rozumiem i już cię dalej nie zatrzymuje. pozdrów go. - powiedziałam, a chłopak wyszedł.
- Kto to jest Alex? - zapytał Niall.
- Ale to chłopak Cindy. Bynajmniej tak mi się zdaje. - powiedziałam i wzięłam gryza kolejnej kanapki.
- Louis się załamie, jak ona mu o tym powie. - powiedział blondyn.
- Już o tym wie. - powiedziałam.
- Skąd? - zapytał zdziwiony.
- Nie wiem, ale wie. Wkurzył się i to ostry. - powiedziałam i mój telefon dał znać o swoim istnieniu. Spojrzałam na telefon. Dostałam smsa od Cindy.
- To od Cindy. - powiedziałam na głos.
- Co pisze? - spytał Niall.
- Żebym jutro o 11 przyszła do niej do szpitala. Sama. Podkreśliła. - powiedziałam.
- Aha. - odpowiedział pusto irlandczyk.
- Ej nie przejmuj się. może ma jakąś ważną sprawę do mnie. - powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Resztę wieczora oglądaliśmy film. Oparłam się o ramie blondyna i zasnęłam.
RANO.
Obudziłam sie i spojrzałam na zegarek. Była 10.38.
- KURWA! - krzyknęłam zrywając się z kanapy i budząc przy tym blondyna.
- Co jest? - zapytał jeszcze zaspany.
- Zaraz się spóźnię. - powiedziałam.
- Idź do łazienki, a ja poszukam ci jakiś ciuchów. - powiedział chłopak i udał się w stronę garderoby.
- Jesteś pewny? - zapytałam nie pewnie.
- Tak idź. - powiedział i zniknął za rogiem. poszłam do łazienki. Umyłam się, zrobiłam lekki make up i związałam włosy w koka. poszłam na górę do pokoju. Na łóżku leżał zestaw i liścik.
"Przepraszam, że się nie pożegnałem, ale chłopaki mnie wzywali. obięcuje, ze nadrobię. Niall.
P.S: Kocham Cię;*" - o jaki słodki - pomyślałam. Ubrałam sie w to co przygotował mi blondyn i pognałam do szpitala. Weszłam do sali gdzie leżała Cindy. Dziewczyna siedziała na łóżku.
- O hej. już jesteś. - powiedziała uśmiechnięta.
- Tak, a ty co wychodzisz? - zapytałam zdziwiona.
- tak. - powiedziała. Wstała, wzięła swoją torbę i stała patrząc się na mnie.
- Idziesz? - zapytała.
- Tak, tak. - powiedziałam. Wyszłyśmy z sali i skierowałyśmy się w stronę wyjścia...
Siedzieliśmy z Nickiem i Niallem u mnie w salonie. Jedliśmy kanapki i oglądaliśmy jakiś film.
- To ja już będę leciał. - powiedział Nick i wstał z kanapy.
- Czemu? - zapytałam.
- Bo muszę jeszcze wpaść do Alexa. - powiedział.
- A właśnie co znim? - zapytałam.
- Wiesz. jakoś się trzyma, ale strasznie go zabolało to co chciała zrobić Cindy. - powiedział.
- Rozumiem i już cię dalej nie zatrzymuje. pozdrów go. - powiedziałam, a chłopak wyszedł.
- Kto to jest Alex? - zapytał Niall.
- Ale to chłopak Cindy. Bynajmniej tak mi się zdaje. - powiedziałam i wzięłam gryza kolejnej kanapki.
- Louis się załamie, jak ona mu o tym powie. - powiedział blondyn.
- Już o tym wie. - powiedziałam.
- Skąd? - zapytał zdziwiony.
- Nie wiem, ale wie. Wkurzył się i to ostry. - powiedziałam i mój telefon dał znać o swoim istnieniu. Spojrzałam na telefon. Dostałam smsa od Cindy.
- To od Cindy. - powiedziałam na głos.
- Co pisze? - spytał Niall.
- Żebym jutro o 11 przyszła do niej do szpitala. Sama. Podkreśliła. - powiedziałam.
- Aha. - odpowiedział pusto irlandczyk.
- Ej nie przejmuj się. może ma jakąś ważną sprawę do mnie. - powiedziałam i pocałowałam chłopaka w policzek. Resztę wieczora oglądaliśmy film. Oparłam się o ramie blondyna i zasnęłam.
RANO.
Obudziłam sie i spojrzałam na zegarek. Była 10.38.
- KURWA! - krzyknęłam zrywając się z kanapy i budząc przy tym blondyna.
- Co jest? - zapytał jeszcze zaspany.
- Zaraz się spóźnię. - powiedziałam.
- Idź do łazienki, a ja poszukam ci jakiś ciuchów. - powiedział chłopak i udał się w stronę garderoby.
- Jesteś pewny? - zapytałam nie pewnie.
- Tak idź. - powiedział i zniknął za rogiem. poszłam do łazienki. Umyłam się, zrobiłam lekki make up i związałam włosy w koka. poszłam na górę do pokoju. Na łóżku leżał zestaw i liścik.
"Przepraszam, że się nie pożegnałem, ale chłopaki mnie wzywali. obięcuje, ze nadrobię. Niall.
P.S: Kocham Cię;*" - o jaki słodki - pomyślałam. Ubrałam sie w to co przygotował mi blondyn i pognałam do szpitala. Weszłam do sali gdzie leżała Cindy. Dziewczyna siedziała na łóżku.
- O hej. już jesteś. - powiedziała uśmiechnięta.
- Tak, a ty co wychodzisz? - zapytałam zdziwiona.
- tak. - powiedziała. Wstała, wzięła swoją torbę i stała patrząc się na mnie.
- Idziesz? - zapytała.
- Tak, tak. - powiedziałam. Wyszłyśmy z sali i skierowałyśmy się w stronę wyjścia...
niedziela, 14 kwietnia 2013
Rozdział 30.
*Oczami Sary*
Po telefonie od Leny szybko pobiegłam do swojego pokoju by się przebrać. Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Wyszłam już ubrana, ale zostawiłam plecak, bo stwierdziłam, że mi się nie przyda. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz. Zadzwoniłam po taksówkę, która była po 10 minutach. Wsiadłam do taksówki i pojechałam do szpitala, w którym leżała Cindy. Gdy byłam na miejscu poszłam na piętro i skierowałam się do sali Cindy. Przed jej salą siedział Louis.
- Ej co jest? - zapytałam gdy podeszłam do chłopaka.
- Pokłóciłem się z Cindy. - powiedział.
- O co znowu? - zapytałam siadając koło niego.
- O to, że ją kocham. - powiedział.
- Wejdę teraz do niej. - powiedziałam.
- Nie warto śpi. - powiedział.
- To co, poczekam, aż się obudzi. - powiedziałam.
- Jak chcesz. - powiedział, a ja weszłam do jej sali. Usiadłam na krzesełku obok jej łóżka.
-Ness. - odezwał się cichy głos.
-Tak to ja. - powiedziałam, a dziewczyna szybko odwróciła się moją stronę. Miała łzy w oczach.
-Ej mała co jest? - zapytała.
-Pokłóciłam się z Lou. - powiedziała i usiadła po turecku na łóżku.
-O co? - zapytałam.
-O Alexa. Myślał, że będziemy razem, a ja po prostu chcę spróbować z Alexem. Kocham Louisa, ale będę zbyt mocno cierpieć, a na Alexie po prostu mi zależy. - powiedziała, a po jej policzkach leciały łzy.
-Ej będzie dobrze. - powiedziałam i przytuliłam się do dziewczyny.
*Oczami Leny*
Siedziałem w salonie razem z Leną u niej w domu, oglądaliśmy jakąś komedię. Bawiłem się jej włosami
-Niall? - zapytała.
-Tak? - spytałem.
-Jestem głodna. - stwierdziła.
-Ja też. - powiedziałem. -Zrobię nam coś do jedzenia. - powiedziałem wstając i idąc w stronę kuchni.
-Kocham cię! - krzyknęła dziewczyna z salonu. Wyjąłem z lodówki szynkę, masło i inne potrzebne składniki na kanapki. Zrobiłem chyba z tuzin kanapek i poszedłem do salonu. Dziewczyna nadal oglądała film, ale nie była sama.
-Hej. - powiedziałem do nieznajomego.
-Hej. Jestem Nick, a ty? - zapytał.
-Niall. - odpowiedziałem zdziwiony.
-Poznałam go w Dublinie. - powiedziała Lena.
-Aha. Masz. - powiedziałem podając jej kanapki.
-Dzięki misiek. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
_____________________________________________________________________________
Sorry, że taki krótki. Macie tu link do mojego nowego bloga. Wpadajcie, będzie mi miło: http://thehopeondreams.blogspot.com/
Po telefonie od Leny szybko pobiegłam do swojego pokoju by się przebrać. Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Wyszłam już ubrana, ale zostawiłam plecak, bo stwierdziłam, że mi się nie przyda. Wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz. Zadzwoniłam po taksówkę, która była po 10 minutach. Wsiadłam do taksówki i pojechałam do szpitala, w którym leżała Cindy. Gdy byłam na miejscu poszłam na piętro i skierowałam się do sali Cindy. Przed jej salą siedział Louis.
- Ej co jest? - zapytałam gdy podeszłam do chłopaka.
- Pokłóciłem się z Cindy. - powiedział.
- O co znowu? - zapytałam siadając koło niego.
- O to, że ją kocham. - powiedział.
- Wejdę teraz do niej. - powiedziałam.
- Nie warto śpi. - powiedział.
- To co, poczekam, aż się obudzi. - powiedziałam.
- Jak chcesz. - powiedział, a ja weszłam do jej sali. Usiadłam na krzesełku obok jej łóżka.
-Ness. - odezwał się cichy głos.
-Tak to ja. - powiedziałam, a dziewczyna szybko odwróciła się moją stronę. Miała łzy w oczach.
-Ej mała co jest? - zapytała.
-Pokłóciłam się z Lou. - powiedziała i usiadła po turecku na łóżku.
-O co? - zapytałam.
-O Alexa. Myślał, że będziemy razem, a ja po prostu chcę spróbować z Alexem. Kocham Louisa, ale będę zbyt mocno cierpieć, a na Alexie po prostu mi zależy. - powiedziała, a po jej policzkach leciały łzy.
-Ej będzie dobrze. - powiedziałam i przytuliłam się do dziewczyny.
*Oczami Leny*
Siedziałem w salonie razem z Leną u niej w domu, oglądaliśmy jakąś komedię. Bawiłem się jej włosami
-Niall? - zapytała.
-Tak? - spytałem.
-Jestem głodna. - stwierdziła.
-Ja też. - powiedziałem. -Zrobię nam coś do jedzenia. - powiedziałem wstając i idąc w stronę kuchni.
-Kocham cię! - krzyknęła dziewczyna z salonu. Wyjąłem z lodówki szynkę, masło i inne potrzebne składniki na kanapki. Zrobiłem chyba z tuzin kanapek i poszedłem do salonu. Dziewczyna nadal oglądała film, ale nie była sama.
-Hej. - powiedziałem do nieznajomego.
-Hej. Jestem Nick, a ty? - zapytał.
-Niall. - odpowiedziałem zdziwiony.
-Poznałam go w Dublinie. - powiedziała Lena.
-Aha. Masz. - powiedziałem podając jej kanapki.
-Dzięki misiek. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
_____________________________________________________________________________
Sorry, że taki krótki. Macie tu link do mojego nowego bloga. Wpadajcie, będzie mi miło: http://thehopeondreams.blogspot.com/
środa, 10 kwietnia 2013
Spać nie mogę, więc pisze....
Nie mogę spać, więc pisze krótką notkę. Za nie długo zakładam nowego bloga, który będzie się opierał o moim własnym życiu. Nie wiem jeszcze czy mam wprowadzić tam chłopców z One Direction... Problem... Ehh jakbyście mogli to skomentujcie i napiszcie w komentarzu czy mają się tu pojawić chłopcy czy też niee...
Wasza oddana blogerka Dax;);*
Wasza oddana blogerka Dax;);*
Rozdział 29.
*Oczami Cindy*
Byłam strasznie słaba. Ledwo mogłam cokolwiek powiedzieć. Patrzyłam na twarze moich przyjaciół. Wszyscy patrzyli się na mnie z wielkim szczęściem, ale i ulgą. Dziewczyny płakały ze szczęścia, Louis też.
Chłopacy nic się nie odzywali, brunet cały czas trzymał mnie za rękę.
-Cindy tak się cieszę, że się obudziłaś. - powiedziała Lena, która przestała się do mnie przytulać.
-Ja też. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny. -A wy? - spytałam patrząc na pozostałe 2 dziewczyny.
-My też. - powiedziały równo i oby dwie mnie przytuliły.
-Dzień dobry Cindy. - powiedział Cowell.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam zdziwiona jego widokiem.
-W takich okolicznościach spróbuję coś zrobić. - zwrócił się do dziewczyn.
-Naprawdę panu dziękujemy. - powiedziała Iga, a mężczyzna wyszedł.
-O co chodzi? - zapytałam zdziwiona, nadal słabym głosem.
-Później ci to wytłumaczymy. Teraz musimy iść porozmawiać z lekarzem. - powiedziała Lena.
-Ale co już mnie zostawiacie? - spytałam.
-Nie zostaniesz sama. Louis z tobą będzie. - powiedziała Gabi.
-Okej. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, który nadal nic się nie odzywał. Dziewczyny wyszły, a z nimi cała 4 chłopaków.
-Cindy. - powiedział Louis.
-Tak? - zapytałam.
-Co z nami będzie? - spytał.
-Louis proszę cię nie zaczynaj znowu. - powiedziałam załamanym głosem.
-Ale ja cię kocham zrozum to! - krzyknął szybko wstając z krzesła.
-Louis, ale ja już jestem z kimś. - powiedziałam.
-Pewnie z tym chłoptasiem z wczoraj. - powiedział z ironią.
-Ten chłoptaś ma na imię Alex i tak to z nim jestem. - odpowiedziałam.
-Mam tego dość. Jestem już zmęczony ciągłą walką o ciebie. - powiedział załamany i usiadł obok mnie.
-Nie zostawię Alexa na lodzie. - powiedziałam.
-Ale przecież ty mnie kochasz. - odpowiedział.
-Wiem, ale dajmy sobie chwilę przerwy. Zobaczysz, że wyjdzie to nam na dobre. - powiedziałam i złapałam go za rękę
-Kocham cię. - powiedział patrząc mi w oczy. Przybliżył się do mnie i pochylił się nade mną. Po chwili muskał delikatnie moje usta i pogrążyliśmy się w czułym pocałunku, jednak po chwili oderwałam się i spojrzałam na chłopaka.
-Idź już. Proszę. - powiedziałam. Louis nic się nie odezwał tylko odwrócił się i wyszedł. Przewróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Po chwili spałam.
*Oczami Sary w tym samym czasie*
Siedziałam w swoim domu i martwiłam się o Cindy. Nagle zadzwonił do mnie telefon.
Ja: Halo.
Lena: Przyjedź do szpitala. Cindy się obudziła.
Ja: Zaraz będę. - powiedziałam uradowana i się rozłączyłam.
Byłam strasznie słaba. Ledwo mogłam cokolwiek powiedzieć. Patrzyłam na twarze moich przyjaciół. Wszyscy patrzyli się na mnie z wielkim szczęściem, ale i ulgą. Dziewczyny płakały ze szczęścia, Louis też.
Chłopacy nic się nie odzywali, brunet cały czas trzymał mnie za rękę.
-Cindy tak się cieszę, że się obudziłaś. - powiedziała Lena, która przestała się do mnie przytulać.
-Ja też. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do dziewczyny. -A wy? - spytałam patrząc na pozostałe 2 dziewczyny.
-My też. - powiedziały równo i oby dwie mnie przytuliły.
-Dzień dobry Cindy. - powiedział Cowell.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam zdziwiona jego widokiem.
-W takich okolicznościach spróbuję coś zrobić. - zwrócił się do dziewczyn.
-Naprawdę panu dziękujemy. - powiedziała Iga, a mężczyzna wyszedł.
-O co chodzi? - zapytałam zdziwiona, nadal słabym głosem.
-Później ci to wytłumaczymy. Teraz musimy iść porozmawiać z lekarzem. - powiedziała Lena.
-Ale co już mnie zostawiacie? - spytałam.
-Nie zostaniesz sama. Louis z tobą będzie. - powiedziała Gabi.
-Okej. - powiedziałam i spojrzałam na chłopaka, który nadal nic się nie odzywał. Dziewczyny wyszły, a z nimi cała 4 chłopaków.
-Cindy. - powiedział Louis.
-Tak? - zapytałam.
-Co z nami będzie? - spytał.
-Louis proszę cię nie zaczynaj znowu. - powiedziałam załamanym głosem.
-Ale ja cię kocham zrozum to! - krzyknął szybko wstając z krzesła.
-Louis, ale ja już jestem z kimś. - powiedziałam.
-Pewnie z tym chłoptasiem z wczoraj. - powiedział z ironią.
-Ten chłoptaś ma na imię Alex i tak to z nim jestem. - odpowiedziałam.
-Mam tego dość. Jestem już zmęczony ciągłą walką o ciebie. - powiedział załamany i usiadł obok mnie.
-Nie zostawię Alexa na lodzie. - powiedziałam.
-Ale przecież ty mnie kochasz. - odpowiedział.
-Wiem, ale dajmy sobie chwilę przerwy. Zobaczysz, że wyjdzie to nam na dobre. - powiedziałam i złapałam go za rękę
-Kocham cię. - powiedział patrząc mi w oczy. Przybliżył się do mnie i pochylił się nade mną. Po chwili muskał delikatnie moje usta i pogrążyliśmy się w czułym pocałunku, jednak po chwili oderwałam się i spojrzałam na chłopaka.
-Idź już. Proszę. - powiedziałam. Louis nic się nie odezwał tylko odwrócił się i wyszedł. Przewróciłam się na bok i zamknęłam oczy. Po chwili spałam.
*Oczami Sary w tym samym czasie*
Siedziałam w swoim domu i martwiłam się o Cindy. Nagle zadzwonił do mnie telefon.
Ja: Halo.
Lena: Przyjedź do szpitala. Cindy się obudziła.
Ja: Zaraz będę. - powiedziałam uradowana i się rozłączyłam.
wtorek, 9 kwietnia 2013
Rozdział 28.
Szykowałam się na spotkanie z Alexem, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Wyszłam ubrana i poszłam otworzyć drzwi.
-Louis? Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona widokiem chłopaka w swoich drzwiach.
-Musimy porozmawiać. - powiedział.
-Nie mogę teraz. Jestem umówiona. - powiedziałam.
-Ale to jest ważne. - prosił.
-Tamto też, więc przepraszam cię, ale wychodzę. - powiedziałam. Chłopak westchnął, wsiadł do swojego auta i odjechał. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała po 10 minutach i pojechałam na umówione spotkanie. Weszłam do baru i wzrokiem wyszukiwałam chłopaka. Przecież ja nawet nie wiem jak on wygląda. - pomyślałam.
-Hej. Ty pewnie jesteś Sara. - powiedział jakiś chłopak, który do mnie podszedł.
-Tak, a ty to...? - zapytałam.
-Alex. Może usiądziemy? - powiedział i gestem wskazał mi miejsce siedzenia.
-Okej. - powiedziałam i powędrowaliśmy do stolika.
-O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałam siadając przy stoliku.
-A nieciekawi cię skąd mam twój numer? - zapytał.
-Od Cindy. - odpowiedziałam.
-Ale nie chcesz wiedzieć czemu mi go podała? - podpuszczał mnie.
-Pewnie miała jakiś ważny powód. - powiedziałam obojętnie. -No to o czym chcesz ze mną porozmawiać? - ponowiłam pytanie.
-O Cindy. Dzisiaj był u niej jakiś bardzo wkurzony chłopak, w Dublinie w hotelu, w którym mieszkała.
Przyszedłem do niej, bo jak wychodziłem zobaczyłem, że siedzi załamana na łóżku. Wszedłem do jej pokoju i ten chłopak, chyba nazywał się Louis. Powiedział, że jest jej chłopakiem i żebym wyszedł od niej z pokoju, czego nie rozumiem, bo kilkanaście minut prędzej mi zaczęliśmy być razem. - powiedział i umilkł czekając na moją odpowiedź.
*Oczami Leny*
Siedziałam z Gabi i Igą u mnie w salonie. Między nami panowała cisza. Nie wiedziałyśmy od czego mamy zacząć rozmowę.
-Może powinnyśmy porozmawiać z kimś z x factora na temat Cindy? - spytała Iga.
-Masz rację. przecież ona jest w zespole, a teraz leży w szpitalu i zdolna do śpiewania nie jest. - powiedziała Gabi. Ja siedziałam i nic się nie odzywałam.
-Ej ziemia do Leny. - powiedziała Iga.
-Słyszę was, ale myślę nad tym co może jej być. - powiedziałam. -Lekarze powiedzieli, że powinna normalnie funkcjonować, a ona jest w śpiączce.
-Ej mała nie martw się będzie dobrze. - powiedziała Iga, która podeszła do mnie i mnie przytuliła. Podeszłą do nas Gabi i przytuliłyśmy się wszystkie we trzy.
*W ciągu 2 tygodni*
Chodziłyśmy codziennie do Cindy, która nadal była w śpiączce. Martwiłyśmy ię wszystkie o nią, ale nie tylko o nią. O Louisa też, który z każdym dniem wyglądał gorzej. Mówiłyśmy mu, żeby pojechał do domu chociaż raz, a on za każdym razem się upierał. Na szczęście miał wsparcie chłopaków. Codziennie przyjeżdżała cała 4. Wszyscy się zbliżyliśmy do siebie. Nie kłóciliśmy się wcale, nawet Paul był miły. Wszystkim nam było coraz gorzej, gdy patrzyliśmy na leżącą bez ruchu dziewczynę. Na czas dopóki Cindy leży w szpitalu wprowadziłyśmy się wszystkie do chłopaków. Zaproponowali nam to trzy dni po tym co próbowała zrobić dziewczyna. Harry i Iga pokłócili się tylko raz i się rozstali, potem chłopak chciał ją przeprosić, ale ona nie chciała go słuchać, więc ułożył dla niej piosenkę, po której wrócili do siebie. Mi i Niall'owi układa się wręcz doskonale. Boję się, że może się to wszystko popsuć. Dziewczyny pocieszają mnie, że będzie wszystko dobrze. Wierzyłam im, bo nie chciałam się zasmucać jeszcze bardziej.
Przyszedł dzień kiedy miałyśmy porozmawiać z Cowellem. Weszłyśmy do wielkiego studia, zaprowadzili nas do jego gabinetu i wpuścili.
-Dzień dobry. - powiedział. -Proszę siadajcie. - wskazał trzy krzesła na których usiadłyśmy.
-Dzień dobry. - odpowiedziałyśmy równocześnie.
-To o czym chcecie ze mną porozmawiać? - spytał.
-O Cindy Brown. Ona jest z nami w zespole. - powiedziała Iga.
-Tak, pamiętam wasz występ. I co z nią? - zapytał.
-Bo chodzi o to, że ona jest teraz w śpiączce. - powiedziała Gabi.
-Tak słyszałem o tym. - powiedział. -Tak mi przykro, ale co ja mam w związku z tym?
-Bo ona nie może śpiewać jak jest w śpiączce. - powiedziałam.
-Wiem, dlatego wystąpicie we 3. - powiedział, a nas zamurowało.
-Że co? - zapytała Iga z niedowierzaniem.
-A jak chcecie śpiewać? - zapytał zdziwiony.
-No myślałyśmy, że może pan coś zrobi, żeby przesunąć boot camp i poczekać, aż Cindy się obudzi. - powiedziała oburzona Gabi.
-To źle myślałyście. Nie będziemy przesuwać boot camp'u z powodu jednej uczestniczki, chyba że jakimś cudem się obudzi. - powiedział.
-Albo śpiewamy z Cindy albo wcale. - odezwałam się.
-To bardzo mi przykro. Miło było poznać. - powiedział.
-Ale to nie może się tak skończyć. - powiedziała wściekła Iga, która ze złości wyskoczyła z krzesełka.
Nagle zadzwonił do mnie telefon.
-Przepraszam odbiorę, to Louis. - powiedziałam wstając i wychodząc z gabinetu.
Ja: Halo.
L: No hej.
Ja: Co jest?
L: Przyjeżdżajcie do szpitala i to szybko.
Ja: Co jest?
L: Same zobaczycie jak przyjedziecie.
JA: okej zaraz będziemy. - powiedziałam i się rozłączyłam. Weszłam do gabinetu.
-Dziewczyny musimy jechać do szpitala. - powiedziałam. -I to szybko. - dodałam.
-Ale za nim przyjedzie taksówka to trochę minie. - powiedziała Gabi.
-Racja. Zapomniałam, że mój samochód jest u mechanika. - powiedziałam.
-To może ja was podwiozę? - wtrącił się Cowell.
-Mógłby pan? - zapytała Iga.
-Jasne. Chodźcie. - powiedział. Wziął do jednej ręki kluczyki, a do drugiej marynarkę i wyszłyśmy z nim na zewnątrz. po chwili siedziałyśmy już w samochodzie i kierowałyśmy się w stronę szpitala. Gdy byłyśmy na miejscu pobiegłyśmy w stronę sali Cindy. Nikogo nie było przed salą. Spojrzałam się za szybę. Cała 5 chłopaków stała przed łóżkiem Cindy zasłaniając ją całą. Weszłyśmy do środka razem z Simonem. Wszyscy chłopacy zasłaniali nam Cindy.
-Chłopacy co się dzieję? - zapytałam zmartwiona.
-Odsuńcie się chłopaki. - powiedział jakiś słaby i zachrypnięty głos.
-Cindy? - spytałam, a chłopacy się odsunęli. ujrzałam błekitno włosą dziewczynę, która patrzyła się na mnie tymi sowimi dużymi niebieskimi oczami.
-Obudziłaś się? - zapytałam płacząc.
-Jak widać. - odpowiedziała, a ja podeszłam szybko do dziewczyny i mocno ją przytuliłam.
_________________________________________________________________________________
No to taki trochę dłuższy.... Pomózcie mi, bo nie wytrzymam. Ja umieraaam!!!!!
-Louis? Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona widokiem chłopaka w swoich drzwiach.
-Musimy porozmawiać. - powiedział.
-Nie mogę teraz. Jestem umówiona. - powiedziałam.
-Ale to jest ważne. - prosił.
-Tamto też, więc przepraszam cię, ale wychodzę. - powiedziałam. Chłopak westchnął, wsiadł do swojego auta i odjechał. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała po 10 minutach i pojechałam na umówione spotkanie. Weszłam do baru i wzrokiem wyszukiwałam chłopaka. Przecież ja nawet nie wiem jak on wygląda. - pomyślałam.
-Hej. Ty pewnie jesteś Sara. - powiedział jakiś chłopak, który do mnie podszedł.
-Tak, a ty to...? - zapytałam.
-Alex. Może usiądziemy? - powiedział i gestem wskazał mi miejsce siedzenia.
-Okej. - powiedziałam i powędrowaliśmy do stolika.
-O czym chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałam siadając przy stoliku.
-A nieciekawi cię skąd mam twój numer? - zapytał.
-Od Cindy. - odpowiedziałam.
-Ale nie chcesz wiedzieć czemu mi go podała? - podpuszczał mnie.
-Pewnie miała jakiś ważny powód. - powiedziałam obojętnie. -No to o czym chcesz ze mną porozmawiać? - ponowiłam pytanie.
-O Cindy. Dzisiaj był u niej jakiś bardzo wkurzony chłopak, w Dublinie w hotelu, w którym mieszkała.
Przyszedłem do niej, bo jak wychodziłem zobaczyłem, że siedzi załamana na łóżku. Wszedłem do jej pokoju i ten chłopak, chyba nazywał się Louis. Powiedział, że jest jej chłopakiem i żebym wyszedł od niej z pokoju, czego nie rozumiem, bo kilkanaście minut prędzej mi zaczęliśmy być razem. - powiedział i umilkł czekając na moją odpowiedź.
*Oczami Leny*
Siedziałam z Gabi i Igą u mnie w salonie. Między nami panowała cisza. Nie wiedziałyśmy od czego mamy zacząć rozmowę.
-Może powinnyśmy porozmawiać z kimś z x factora na temat Cindy? - spytała Iga.
-Masz rację. przecież ona jest w zespole, a teraz leży w szpitalu i zdolna do śpiewania nie jest. - powiedziała Gabi. Ja siedziałam i nic się nie odzywałam.
-Ej ziemia do Leny. - powiedziała Iga.
-Słyszę was, ale myślę nad tym co może jej być. - powiedziałam. -Lekarze powiedzieli, że powinna normalnie funkcjonować, a ona jest w śpiączce.
-Ej mała nie martw się będzie dobrze. - powiedziała Iga, która podeszła do mnie i mnie przytuliła. Podeszłą do nas Gabi i przytuliłyśmy się wszystkie we trzy.
*W ciągu 2 tygodni*
Chodziłyśmy codziennie do Cindy, która nadal była w śpiączce. Martwiłyśmy ię wszystkie o nią, ale nie tylko o nią. O Louisa też, który z każdym dniem wyglądał gorzej. Mówiłyśmy mu, żeby pojechał do domu chociaż raz, a on za każdym razem się upierał. Na szczęście miał wsparcie chłopaków. Codziennie przyjeżdżała cała 4. Wszyscy się zbliżyliśmy do siebie. Nie kłóciliśmy się wcale, nawet Paul był miły. Wszystkim nam było coraz gorzej, gdy patrzyliśmy na leżącą bez ruchu dziewczynę. Na czas dopóki Cindy leży w szpitalu wprowadziłyśmy się wszystkie do chłopaków. Zaproponowali nam to trzy dni po tym co próbowała zrobić dziewczyna. Harry i Iga pokłócili się tylko raz i się rozstali, potem chłopak chciał ją przeprosić, ale ona nie chciała go słuchać, więc ułożył dla niej piosenkę, po której wrócili do siebie. Mi i Niall'owi układa się wręcz doskonale. Boję się, że może się to wszystko popsuć. Dziewczyny pocieszają mnie, że będzie wszystko dobrze. Wierzyłam im, bo nie chciałam się zasmucać jeszcze bardziej.
Przyszedł dzień kiedy miałyśmy porozmawiać z Cowellem. Weszłyśmy do wielkiego studia, zaprowadzili nas do jego gabinetu i wpuścili.
-Dzień dobry. - powiedział. -Proszę siadajcie. - wskazał trzy krzesła na których usiadłyśmy.
-Dzień dobry. - odpowiedziałyśmy równocześnie.
-To o czym chcecie ze mną porozmawiać? - spytał.
-O Cindy Brown. Ona jest z nami w zespole. - powiedziała Iga.
-Tak, pamiętam wasz występ. I co z nią? - zapytał.
-Bo chodzi o to, że ona jest teraz w śpiączce. - powiedziała Gabi.
-Tak słyszałem o tym. - powiedział. -Tak mi przykro, ale co ja mam w związku z tym?
-Bo ona nie może śpiewać jak jest w śpiączce. - powiedziałam.
-Wiem, dlatego wystąpicie we 3. - powiedział, a nas zamurowało.
-Że co? - zapytała Iga z niedowierzaniem.
-A jak chcecie śpiewać? - zapytał zdziwiony.
-No myślałyśmy, że może pan coś zrobi, żeby przesunąć boot camp i poczekać, aż Cindy się obudzi. - powiedziała oburzona Gabi.
-To źle myślałyście. Nie będziemy przesuwać boot camp'u z powodu jednej uczestniczki, chyba że jakimś cudem się obudzi. - powiedział.
-Albo śpiewamy z Cindy albo wcale. - odezwałam się.
-To bardzo mi przykro. Miło było poznać. - powiedział.
-Ale to nie może się tak skończyć. - powiedziała wściekła Iga, która ze złości wyskoczyła z krzesełka.
Nagle zadzwonił do mnie telefon.
-Przepraszam odbiorę, to Louis. - powiedziałam wstając i wychodząc z gabinetu.
Ja: Halo.
L: No hej.
Ja: Co jest?
L: Przyjeżdżajcie do szpitala i to szybko.
Ja: Co jest?
L: Same zobaczycie jak przyjedziecie.
JA: okej zaraz będziemy. - powiedziałam i się rozłączyłam. Weszłam do gabinetu.
-Dziewczyny musimy jechać do szpitala. - powiedziałam. -I to szybko. - dodałam.
-Ale za nim przyjedzie taksówka to trochę minie. - powiedziała Gabi.
-Racja. Zapomniałam, że mój samochód jest u mechanika. - powiedziałam.
-To może ja was podwiozę? - wtrącił się Cowell.
-Mógłby pan? - zapytała Iga.
-Jasne. Chodźcie. - powiedział. Wziął do jednej ręki kluczyki, a do drugiej marynarkę i wyszłyśmy z nim na zewnątrz. po chwili siedziałyśmy już w samochodzie i kierowałyśmy się w stronę szpitala. Gdy byłyśmy na miejscu pobiegłyśmy w stronę sali Cindy. Nikogo nie było przed salą. Spojrzałam się za szybę. Cała 5 chłopaków stała przed łóżkiem Cindy zasłaniając ją całą. Weszłyśmy do środka razem z Simonem. Wszyscy chłopacy zasłaniali nam Cindy.
-Chłopacy co się dzieję? - zapytałam zmartwiona.
-Odsuńcie się chłopaki. - powiedział jakiś słaby i zachrypnięty głos.
-Cindy? - spytałam, a chłopacy się odsunęli. ujrzałam błekitno włosą dziewczynę, która patrzyła się na mnie tymi sowimi dużymi niebieskimi oczami.
-Obudziłaś się? - zapytałam płacząc.
-Jak widać. - odpowiedziała, a ja podeszłam szybko do dziewczyny i mocno ją przytuliłam.
_________________________________________________________________________________
No to taki trochę dłuższy.... Pomózcie mi, bo nie wytrzymam. Ja umieraaam!!!!!
niedziela, 7 kwietnia 2013
Rozdział 27.
-Jak to jest w śpiączce? - zapytałam zdziwiona i przestraszona.
-Nie wiem, lekarze mówią, że powinno być dobrze, ale ona nie chce się obudzić. - powiedziała załamana Lena.
-A dziewczynom mówiłaś? - spytałam.
-Nie. Muszę do nich zadzwonić. - powiedziała i wstała z krzesełka. Spojrzałam znowu przez szybę. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja mała siostrzyczka tam leży i to przez chłopaka. Zobaczyłam, że Louis wstał, kierował się w stronę drzwi.
-Louis możemy pogadać? - zaczepiłam go gdy wyszedł z sali.
-Jasne, ale jeżeli chodzi Cindy, to przepraszam cię, ale ja nie dam rady. - powiedział i spojrzał w stronę Cindy.
-A kiedy będziesz w stanie? - zapytałam.
-Aż tak ci się śpieszy? - spytał.
-Tak. - powiedziałam, a chłopak odwrócił głowę w moją stronę, zauważyłam, że ma łzy w oczach.
-No to może jutro? - zapytał.
-Dobrze. - powiedziałam, a chłopak usiadł na krzesełku. Wyglądał bardzo źle.
-Może idź do domu. - zaproponowałam.
-Nie mogę. Muszę z nią tu być. Może jej się znowu coś stać- wymieniał szybko pojedyncze zdania.
-Louis jak coś to do ciebie zadzwonię. Jedź do domu, wyśpij się zjedz coś i wróć jak będziesz czuł się lepiej dobrze? - zapytałam.
-Może masz rację. - powiedział. -Tak, masz rację, a i tak muszę powiedzieć chłopakom co się stało. - powiedział, wstał i odszedł.
-Powiedziałam dziewczyną. Powiedziały, że postarają się być tu jak najszybciej. - powiedziała Lena siadając koło mnie.
-Jak się trzymasz? - zapytałam.
-Sama nie wiem. Z jednej strony jest mi cholernie źle, że ją wtedy zostawiłam z Louisem, a z drugiej cieszę się, że to tylko tak się skończyło. - powiedziała.
-Ale czemu prędzej do mnie nie zadzwoniłaś? - zapytałam lekko wkurzona.
-Bo myślałam, że nie żyje! - krzyknęła.
-To jakbym do ciebie nie zadzwoniła nawet byś nie raczyła do mnie zadzwonić? - spytałam wkurzona.
-A co miałam ci w twoim wyjeździe przeszkadzać?! - zapytała z ironią wstając z krzesełka.
-Cindy to moja siostra jest ważniejsza od jakiegoś pieprzonego wyjazdu! - wydarłam się.
-Proszę o spokój tu są też inni ludzie. - uciszała nas pielęgniarka.
-Dobrze, przepraszamy już nie będziemy. - powiedziałam.
-Mam cię dość. - powiedziała Lena i wyszła. Wybiegłam za nią.
-Lena stój. - powiedziałam, a dziewczyna się zatrzymała. Dogoniłam ją.
-Przepraszam. To wszystko te nerwy. Naprawdę nie chciałam. - powiedziałam.
-Ja też cię przepraszam. Miałaś rację powinnam do ciebie zadzwonić i powiedzieć ci co z Cindy. - powiedziała dziewczyna.
-Zgoda? - spytałam.
-Jasne. - powiedziała i przytuliłyśmy się na zgodę.
-Dobra, teraz muszę lecieć, bo muszę się rozpakować w domu. - powiedziałam i pożegnałam się z dziewczyną. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała po 5 minutach czekania.
Wsiadłam do taksówki i pojechaliśmy do mojego domu. Jechaliśmy jakieś 3 godziny bez korków, gdy w końcu dojechaliśmy do mojego domu wysiadłam, zapłaciłam i poszłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i zamknęłam się na klucz. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Poszłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic, umyłam głowę i zawinięta w ręcznik poszłam do swojego pokoju.Wyjęłam jakieś luźne ciuchy i poszłam wyłączyć wodę, która się już gotowała.
Dostałam smsa: "Możemy się spotkać? Alex", odpisałam "Kim jesteś?"..."Znajomym Cindy. Bardzo zależy mi na spotkaniu"..."Okej, ale skąd masz mój numer?"..."Cindy mi podała, ale to wyjaśnię ci jak się spotkamy. pasuję ci dzisiaj o 18 w ....(nazwa własna)?". Spojrzałam na zegarek była 16:43. "Okej." Odpisałam, a chłopak potem nic nie odpisał.
_________________________________________________________________________________
Dzisiaj krótki. przepraszam, ale rodzina popędza. IDIOCI-.-'
Dzisiaj będzie jeszcze jedeeeen!:D:D:D
-Nie wiem, lekarze mówią, że powinno być dobrze, ale ona nie chce się obudzić. - powiedziała załamana Lena.
-A dziewczynom mówiłaś? - spytałam.
-Nie. Muszę do nich zadzwonić. - powiedziała i wstała z krzesełka. Spojrzałam znowu przez szybę. Nie mogłam uwierzyć w to, że moja mała siostrzyczka tam leży i to przez chłopaka. Zobaczyłam, że Louis wstał, kierował się w stronę drzwi.
-Louis możemy pogadać? - zaczepiłam go gdy wyszedł z sali.
-Jasne, ale jeżeli chodzi Cindy, to przepraszam cię, ale ja nie dam rady. - powiedział i spojrzał w stronę Cindy.
-A kiedy będziesz w stanie? - zapytałam.
-Aż tak ci się śpieszy? - spytał.
-Tak. - powiedziałam, a chłopak odwrócił głowę w moją stronę, zauważyłam, że ma łzy w oczach.
-No to może jutro? - zapytał.
-Dobrze. - powiedziałam, a chłopak usiadł na krzesełku. Wyglądał bardzo źle.
-Może idź do domu. - zaproponowałam.
-Nie mogę. Muszę z nią tu być. Może jej się znowu coś stać- wymieniał szybko pojedyncze zdania.
-Louis jak coś to do ciebie zadzwonię. Jedź do domu, wyśpij się zjedz coś i wróć jak będziesz czuł się lepiej dobrze? - zapytałam.
-Może masz rację. - powiedział. -Tak, masz rację, a i tak muszę powiedzieć chłopakom co się stało. - powiedział, wstał i odszedł.
-Powiedziałam dziewczyną. Powiedziały, że postarają się być tu jak najszybciej. - powiedziała Lena siadając koło mnie.
-Jak się trzymasz? - zapytałam.
-Sama nie wiem. Z jednej strony jest mi cholernie źle, że ją wtedy zostawiłam z Louisem, a z drugiej cieszę się, że to tylko tak się skończyło. - powiedziała.
-Ale czemu prędzej do mnie nie zadzwoniłaś? - zapytałam lekko wkurzona.
-Bo myślałam, że nie żyje! - krzyknęła.
-To jakbym do ciebie nie zadzwoniła nawet byś nie raczyła do mnie zadzwonić? - spytałam wkurzona.
-A co miałam ci w twoim wyjeździe przeszkadzać?! - zapytała z ironią wstając z krzesełka.
-Cindy to moja siostra jest ważniejsza od jakiegoś pieprzonego wyjazdu! - wydarłam się.
-Proszę o spokój tu są też inni ludzie. - uciszała nas pielęgniarka.
-Dobrze, przepraszamy już nie będziemy. - powiedziałam.
-Mam cię dość. - powiedziała Lena i wyszła. Wybiegłam za nią.
-Lena stój. - powiedziałam, a dziewczyna się zatrzymała. Dogoniłam ją.
-Przepraszam. To wszystko te nerwy. Naprawdę nie chciałam. - powiedziałam.
-Ja też cię przepraszam. Miałaś rację powinnam do ciebie zadzwonić i powiedzieć ci co z Cindy. - powiedziała dziewczyna.
-Zgoda? - spytałam.
-Jasne. - powiedziała i przytuliłyśmy się na zgodę.
-Dobra, teraz muszę lecieć, bo muszę się rozpakować w domu. - powiedziałam i pożegnałam się z dziewczyną. Zadzwoniłam po taksówkę, która przyjechała po 5 minutach czekania.
Wsiadłam do taksówki i pojechaliśmy do mojego domu. Jechaliśmy jakieś 3 godziny bez korków, gdy w końcu dojechaliśmy do mojego domu wysiadłam, zapłaciłam i poszłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i zamknęłam się na klucz. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na kawę. Poszłam do łazienki, by wziąć szybki prysznic, umyłam głowę i zawinięta w ręcznik poszłam do swojego pokoju.Wyjęłam jakieś luźne ciuchy i poszłam wyłączyć wodę, która się już gotowała.
Dostałam smsa: "Możemy się spotkać? Alex", odpisałam "Kim jesteś?"..."Znajomym Cindy. Bardzo zależy mi na spotkaniu"..."Okej, ale skąd masz mój numer?"..."Cindy mi podała, ale to wyjaśnię ci jak się spotkamy. pasuję ci dzisiaj o 18 w ....(nazwa własna)?". Spojrzałam na zegarek była 16:43. "Okej." Odpisałam, a chłopak potem nic nie odpisał.
_________________________________________________________________________________
Dzisiaj krótki. przepraszam, ale rodzina popędza. IDIOCI-.-'
Dzisiaj będzie jeszcze jedeeeen!:D:D:D
sobota, 6 kwietnia 2013
Rozdział 26.
*Oczami Louis*
-Przepraszam może pan powtórzyć? - zapytałem.
-Tak. Pańska dziewczyna jest w śpiączce. Nie wiemy co się stało, została uratowana, spadła na miękki materac. Nie wiemy. Naprawdę jest nam przykro. - powiedział lekarz, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Czy możemy ją odwiedzić? - spytała Lena.
-Ależ oczywiście. - powiedział lekarz. -Zaprowadzę was do niej. - wstał i otworzył drzwi. Wstaliśmy równo. Lena wyszła pierwsza, ja za nią ,a lekarz ostatni. Lekarz nas wyprzedził i zaprowadził do jakiejś sali. Na łóżku leżała Cindy. Taka bezbronna Cindy. Podszedłem do jej łózka i delikatnie wziąłem jej dłoń. Była bezwładna, nie ruszała się. Po moim policzku zaczęły lecieć łzy.
-Zostawię was. - powiedziała Lena i wyszła.
-Oh Cindy. - powiedziałem kładąc głowę na jej rękę. -Czemu to zrobiłaś? Czemu chciałaś się zabić? - pytałem, a moje łzy leciały już strumieniami. -Tak cię kocham. - powiedziałem i pocałowałem wierzch jej dłoni.
*Oczami Leny*
-Halo. - powiedziałam odbierając telefon, który natarczywie do mnie dzwonił.
-Część tu Sara. Co się dzieje z Cindy. Czemu nie odbiera? - pytała dziewczyna.
-Sara, gdzie ty jesteś? - zapytałam.
-Zaraz wsiadam do samolotu, który się spóźnia, a co? - zapytała zmartwiona.
-Posłuchaj, nie możesz lecieć do Japonii. - powiedziałam szybko.
-Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
-Przyjedź do szpitala ..... w Dublinie. - powiedziałam.
-Ale czemu? Lena powiedz mi! - krzyknęła.
-Nie krzycz tylko przyjedź i to natychmiast. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Usiadłam na krześle i zatopiłam się w moich myślach.
*Oczami Sary*
Bardzo przeraził mnie telefon od Leny.
-Mamo nie mogę lecieć. - powiedziałam.
-Ale czemu? - zapytała zdziwiona moja rodzicielka.
-Nie wiem, ale po prostu nie mogę. Leć sama. Przepraszam. - powiedziałam. Wzięła swoje walizki i pobiegłam w stronę wyjścia z lotniska. Gdy byłam na dworzu wsiadłam do taksówki, która się zatrzymała na przeciwko mnie. Kierowca schował moje bagaże do bagażnika i pojechaliśmy najpierw do mojego mieszkania, w którym zostawiłam bagaże, a potem do szpitala o którym powiedziała mi Lena. Wpadłam do szpitala jak oparzona, zobaczyłam Lenę siedzącą na krzesełku i ze schowaną twarzą w dłoniach.
-Lena! - krzyknęłam zbliżając się do niej. Dziewczyna się podniosła i przytuliła się do mnie.
-Ej co ty płaczesz? - spytałam.
-Znowu. - powiedziała ocierając łzy. -Tylko tym razem ze szczęścia.
-Ale czemu ze szczęścia? - spytałam zdziwiona siadając na krześle.
-No, bo... - zacięła się.
-Mów. - pośpieszyłam ją.
-Cindy chciała popełnić samobójstwo. - powiedziała i znowu się popłakała.
-Że co? - spytałam i poczułam się jakby coś we mnie pękło.
-Ale na szczęście żyje. leży tam. - powiedziała i wskazała jakąś salę. Wstałam i spojrzałam za szybę. Zauważyłam Louisa siedzącego koło jej łóżka. Coś we mnie pękło.
-Co on tu robi? - spytałam wściekła. -Powinien być w trasie.
-Przerwali trasę, bo Louis nie jest w stanie występować. - powiedziała Lena.
-Aha. - powiedziałam załamana i usiadłam obok dziewczyny.
-Czemu chciała to zrobić? - zapytałam.
-Masz. - powiedziała i wręczyła mi jakąś kartkę papieru.
-Co to? - zapytałam zdziwiona.
-List, który napisała za nim próbowała się zabić. - powiedziała.
-Okej. - powiedziałam i zaczęłam czytać.
*PO przeczytaniu listu*
-Nie rozumiem. - powiedziałam.
-Ja też nie. - dodała różowo włosa dziewczyna.
-Wejdę do niej. - powiedziałam.
-To nic nie da. - odrzekła.
-Czemu? - spytałam.
-Jest w śpiączce. - powiedziała.
-Przepraszam może pan powtórzyć? - zapytałem.
-Tak. Pańska dziewczyna jest w śpiączce. Nie wiemy co się stało, została uratowana, spadła na miękki materac. Nie wiemy. Naprawdę jest nam przykro. - powiedział lekarz, a ja nie wiedziałem co mam powiedzieć.
-Czy możemy ją odwiedzić? - spytała Lena.
-Ależ oczywiście. - powiedział lekarz. -Zaprowadzę was do niej. - wstał i otworzył drzwi. Wstaliśmy równo. Lena wyszła pierwsza, ja za nią ,a lekarz ostatni. Lekarz nas wyprzedził i zaprowadził do jakiejś sali. Na łóżku leżała Cindy. Taka bezbronna Cindy. Podszedłem do jej łózka i delikatnie wziąłem jej dłoń. Była bezwładna, nie ruszała się. Po moim policzku zaczęły lecieć łzy.
-Zostawię was. - powiedziała Lena i wyszła.
-Oh Cindy. - powiedziałem kładąc głowę na jej rękę. -Czemu to zrobiłaś? Czemu chciałaś się zabić? - pytałem, a moje łzy leciały już strumieniami. -Tak cię kocham. - powiedziałem i pocałowałem wierzch jej dłoni.
*Oczami Leny*
-Halo. - powiedziałam odbierając telefon, który natarczywie do mnie dzwonił.
-Część tu Sara. Co się dzieje z Cindy. Czemu nie odbiera? - pytała dziewczyna.
-Sara, gdzie ty jesteś? - zapytałam.
-Zaraz wsiadam do samolotu, który się spóźnia, a co? - zapytała zmartwiona.
-Posłuchaj, nie możesz lecieć do Japonii. - powiedziałam szybko.
-Ale czemu? - zapytała zdziwiona.
-Przyjedź do szpitala ..... w Dublinie. - powiedziałam.
-Ale czemu? Lena powiedz mi! - krzyknęła.
-Nie krzycz tylko przyjedź i to natychmiast. - powiedziałam i się rozłączyłam.
Usiadłam na krześle i zatopiłam się w moich myślach.
*Oczami Sary*
Bardzo przeraził mnie telefon od Leny.
-Mamo nie mogę lecieć. - powiedziałam.
-Ale czemu? - zapytała zdziwiona moja rodzicielka.
-Nie wiem, ale po prostu nie mogę. Leć sama. Przepraszam. - powiedziałam. Wzięła swoje walizki i pobiegłam w stronę wyjścia z lotniska. Gdy byłam na dworzu wsiadłam do taksówki, która się zatrzymała na przeciwko mnie. Kierowca schował moje bagaże do bagażnika i pojechaliśmy najpierw do mojego mieszkania, w którym zostawiłam bagaże, a potem do szpitala o którym powiedziała mi Lena. Wpadłam do szpitala jak oparzona, zobaczyłam Lenę siedzącą na krzesełku i ze schowaną twarzą w dłoniach.
-Lena! - krzyknęłam zbliżając się do niej. Dziewczyna się podniosła i przytuliła się do mnie.
-Ej co ty płaczesz? - spytałam.
-Znowu. - powiedziała ocierając łzy. -Tylko tym razem ze szczęścia.
-Ale czemu ze szczęścia? - spytałam zdziwiona siadając na krześle.
-No, bo... - zacięła się.
-Mów. - pośpieszyłam ją.
-Cindy chciała popełnić samobójstwo. - powiedziała i znowu się popłakała.
-Że co? - spytałam i poczułam się jakby coś we mnie pękło.
-Ale na szczęście żyje. leży tam. - powiedziała i wskazała jakąś salę. Wstałam i spojrzałam za szybę. Zauważyłam Louisa siedzącego koło jej łóżka. Coś we mnie pękło.
-Co on tu robi? - spytałam wściekła. -Powinien być w trasie.
-Przerwali trasę, bo Louis nie jest w stanie występować. - powiedziała Lena.
-Aha. - powiedziałam załamana i usiadłam obok dziewczyny.
-Czemu chciała to zrobić? - zapytałam.
-Masz. - powiedziała i wręczyła mi jakąś kartkę papieru.
-Co to? - zapytałam zdziwiona.
-List, który napisała za nim próbowała się zabić. - powiedziała.
-Okej. - powiedziałam i zaczęłam czytać.
*PO przeczytaniu listu*
-Nie rozumiem. - powiedziałam.
-Ja też nie. - dodała różowo włosa dziewczyna.
-Wejdę do niej. - powiedziałam.
-To nic nie da. - odrzekła.
-Czemu? - spytałam.
-Jest w śpiączce. - powiedziała.
Rozdział 25.
*Oczami Leny*
-Może pani powtórzyć? - zapytałam po chwili milczenia.
-Pani Cindy Brown leży w szpitalu ........ Czy moglibyśmy się z panią zobaczyć? - spytała jakaś kobieta.
-No..Dobrze... - powiedziałam, a kobieta się rozłączyła. -Muszę natychmiast tam jechać. - powiedziałam i uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos.
-Gdzie musisz jechać? - spytał się Louis. Wahałam się czy mam mu powiedzieć, że Cindy żyje.
-No, bo... - zacięłam się, ale postanowiłam, że mu powiem. -Zadzwonili do mnie ze szpitala i powiedzieli, że Cindy... - zacięłam się.
-Co Cindy?! - krzyknął brunet.
-Że ona żyje. - powiedziałam.
-Ty chyba sobie żartujesz?! - krzyknął znów chłopak.
-Jedziesz ze mną czy nie? - spytałam by uniknąć kłótni.
-Jadę. - powiedział stanowczo chłopak. -A ty nie masz zamiaru się przebrać? - spytał chłopak.
-Może masz rację. - powiedziałam patrząc na mój dotychczasowy strój. Wróciłam do pokoju, wzięłam ciuchy z walizki i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Wczorajszy makijaż rozmazany przez łzy, oczy podkrążone i całe czerwone, ale postanowiłam, że pierwszy wezmę szybki prysznic. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Po szybkim prysznicu wyjęłam z kosmetyczki krem do demakijażu i zaczęłam zmywać makijaż. Zajęło mi to może z 3 minuty, potem chciałam ukryć wory pod oczami, więc wyjęłam fluid i lekko pomalowałam twarz. Gdy skończyłam ukrywać ślady po płakaniu postanowiłam się ubrać, na dworzu było dość ponuro, więc ubrałam coś luźnego i ciepłego i wyszłam z łazienki.
-Gotowa? - spytał Lou, który siedział na łóżku.
-Tak, chodźmy. - powiedziałam i wyszliśmy z pokoju. Weszliśmy do winy i zjechaliśmy na dół. Wyszliśmy z hotelu.
-Pojedziemy busem. - powiedział chłopak.
-Nie. Jedziemy moim autem. - powiedziałam stanowczo.
-Ale.. - odezwał si.ę chłopak.
-Żadnego, ale jedziemy moim autem i koniec dyskusji. - powiedziałam stanowczo, a chłopak nic się nie odezwał. Otworzyłam auto i wsiedliśmy do środka. Ja za kierownicą, a brunet obok. Ruszyłam z piskiem opon. Jechaliśmy w ciszy, a Louis pisał do kogoś sms'a. Włączyłam radio, bo ta cisza zabijała mnie powoli.
Leciały akurat wiadomości.
"Reporterka.: Z naszych najnowszych źródeł wiemy, że sławny boysband ma w planach przerwanie trasy koncertowej, przez próbę samobójczą dziewczyny jednego członka zespołu. Zgaduje, że Louisa, którego teraz z nami nie ma. Prawda?
Niestety, ale to prawda. - powiedział chyba Harry.
R: A może wiecie z jakich przyczyn chciała to zrobić?
Nie wiem, a po drugie to jej prywatna sprawa. Nie chcemy o tym rozmawiać, a zwłaszcza teraz kiedy leży w szpitalu. - powiedział oburzony Niall.
R: No dobrze, więc jak to jest z tą trasą? - zapytała zmieszana reporterka.
Jeśli wszystko się nie wyjaśni przerywamy trasę. Z tego miejsca bardzo chcemy przeprosić naszych fanów na całym naszym świecie i prosimy wybaczcie nam i nie miejcie za złe dziewczynie Louisa. Jeśli jesteście naszymi prawdziwymi fanami to zrozumiecie nas i nie będziecie mieli nam tego za złe. - powiedział spokojny Zayn.
R:Dziękujemy za wywiad. Na dzisiaj to tyle." Wyłączyłam radio. Spojrzałam na Louisa, chłopak patrzył się przez szybę na jakąś parę idącą za rękę. Dojechaliśmy do szpitala. Zaparkowałam i razem z Louisem pobiegliśmy w stronę szpitala. Wpadliśmy do recepcji.
-Dzień dobry. Czym mogę służyć? - spytała się nas miła kobieta w starszym wieku.
-Dzień dobry. Nazywam się Lena Clark. Dzwonili do mnie z tego szpitala. - powiedziałam.
-A tak. Pan doktor już na panią czeka. Jego gabinet jest tam. - powiedziała i wskazała drzwi na przeciwko recepcji.
-Dziękuj. - powiedziałam i razem z chłopakiem poszłam do gabinetu lekarza. Zapukałam.
-Proszę - odezwał się ten sam głos co podczas rozmowy.
-Dzień dobry. Nazywam się Lena Clark. Dzwonił pan do mnie. - powiedziałam wchodząc z Louisem do pomieszczenia.
-Ah tak. Proszę - powiedział i wskazał nam krzesełka naprzeciwko siebie.
-A pan to? - spytał.
-Jestem Louis Tomlinson. Jestem chłopakiem Cindy. - powiedział i podał lekarzowi rękę.
-Ty jesteś z tego sławnego zespołu One Direction? - zapytał.
-Tak. - powiedział.
-Moja córka was uwielbia. - powiedział.
-Bardzo mi miło, ale co z Cindy? - zapytał Lou.
-A no tak, przepraszam. Wracając do pańskiej dziewczyny. Bardzo mi przykro, ale jest w śpiączce. - powiedział lekarz.
-Może pani powtórzyć? - zapytałam po chwili milczenia.
-Pani Cindy Brown leży w szpitalu ........ Czy moglibyśmy się z panią zobaczyć? - spytała jakaś kobieta.
-No..Dobrze... - powiedziałam, a kobieta się rozłączyła. -Muszę natychmiast tam jechać. - powiedziałam i uświadomiłam sobie, że powiedziałam to na głos.
-Gdzie musisz jechać? - spytał się Louis. Wahałam się czy mam mu powiedzieć, że Cindy żyje.
-No, bo... - zacięłam się, ale postanowiłam, że mu powiem. -Zadzwonili do mnie ze szpitala i powiedzieli, że Cindy... - zacięłam się.
-Co Cindy?! - krzyknął brunet.
-Że ona żyje. - powiedziałam.
-Ty chyba sobie żartujesz?! - krzyknął znów chłopak.
-Jedziesz ze mną czy nie? - spytałam by uniknąć kłótni.
-Jadę. - powiedział stanowczo chłopak. -A ty nie masz zamiaru się przebrać? - spytał chłopak.
-Może masz rację. - powiedziałam patrząc na mój dotychczasowy strój. Wróciłam do pokoju, wzięłam ciuchy z walizki i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam okropnie. Wczorajszy makijaż rozmazany przez łzy, oczy podkrążone i całe czerwone, ale postanowiłam, że pierwszy wezmę szybki prysznic. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Po szybkim prysznicu wyjęłam z kosmetyczki krem do demakijażu i zaczęłam zmywać makijaż. Zajęło mi to może z 3 minuty, potem chciałam ukryć wory pod oczami, więc wyjęłam fluid i lekko pomalowałam twarz. Gdy skończyłam ukrywać ślady po płakaniu postanowiłam się ubrać, na dworzu było dość ponuro, więc ubrałam coś luźnego i ciepłego i wyszłam z łazienki.
-Gotowa? - spytał Lou, który siedział na łóżku.
-Tak, chodźmy. - powiedziałam i wyszliśmy z pokoju. Weszliśmy do winy i zjechaliśmy na dół. Wyszliśmy z hotelu.
-Pojedziemy busem. - powiedział chłopak.
-Nie. Jedziemy moim autem. - powiedziałam stanowczo.
-Ale.. - odezwał si.ę chłopak.
-Żadnego, ale jedziemy moim autem i koniec dyskusji. - powiedziałam stanowczo, a chłopak nic się nie odezwał. Otworzyłam auto i wsiedliśmy do środka. Ja za kierownicą, a brunet obok. Ruszyłam z piskiem opon. Jechaliśmy w ciszy, a Louis pisał do kogoś sms'a. Włączyłam radio, bo ta cisza zabijała mnie powoli.
Leciały akurat wiadomości.
"Reporterka.: Z naszych najnowszych źródeł wiemy, że sławny boysband ma w planach przerwanie trasy koncertowej, przez próbę samobójczą dziewczyny jednego członka zespołu. Zgaduje, że Louisa, którego teraz z nami nie ma. Prawda?
Niestety, ale to prawda. - powiedział chyba Harry.
R: A może wiecie z jakich przyczyn chciała to zrobić?
Nie wiem, a po drugie to jej prywatna sprawa. Nie chcemy o tym rozmawiać, a zwłaszcza teraz kiedy leży w szpitalu. - powiedział oburzony Niall.
R: No dobrze, więc jak to jest z tą trasą? - zapytała zmieszana reporterka.
Jeśli wszystko się nie wyjaśni przerywamy trasę. Z tego miejsca bardzo chcemy przeprosić naszych fanów na całym naszym świecie i prosimy wybaczcie nam i nie miejcie za złe dziewczynie Louisa. Jeśli jesteście naszymi prawdziwymi fanami to zrozumiecie nas i nie będziecie mieli nam tego za złe. - powiedział spokojny Zayn.
R:Dziękujemy za wywiad. Na dzisiaj to tyle." Wyłączyłam radio. Spojrzałam na Louisa, chłopak patrzył się przez szybę na jakąś parę idącą za rękę. Dojechaliśmy do szpitala. Zaparkowałam i razem z Louisem pobiegliśmy w stronę szpitala. Wpadliśmy do recepcji.
-Dzień dobry. Czym mogę służyć? - spytała się nas miła kobieta w starszym wieku.
-Dzień dobry. Nazywam się Lena Clark. Dzwonili do mnie z tego szpitala. - powiedziałam.
-A tak. Pan doktor już na panią czeka. Jego gabinet jest tam. - powiedziała i wskazała drzwi na przeciwko recepcji.
-Dziękuj. - powiedziałam i razem z chłopakiem poszłam do gabinetu lekarza. Zapukałam.
-Proszę - odezwał się ten sam głos co podczas rozmowy.
-Dzień dobry. Nazywam się Lena Clark. Dzwonił pan do mnie. - powiedziałam wchodząc z Louisem do pomieszczenia.
-Ah tak. Proszę - powiedział i wskazał nam krzesełka naprzeciwko siebie.
-A pan to? - spytał.
-Jestem Louis Tomlinson. Jestem chłopakiem Cindy. - powiedział i podał lekarzowi rękę.
-Ty jesteś z tego sławnego zespołu One Direction? - zapytał.
-Tak. - powiedział.
-Moja córka was uwielbia. - powiedział.
-Bardzo mi miło, ale co z Cindy? - zapytał Lou.
-A no tak, przepraszam. Wracając do pańskiej dziewczyny. Bardzo mi przykro, ale jest w śpiączce. - powiedział lekarz.
czwartek, 4 kwietnia 2013
Rozdział 24.
My life is full of pain. Za nim zaczniesz czytać włącz to.
Ustałam pierwszą nogą na parapecie. Chciałam postawić drugą, ale się zawahałam. Spojrzałam w dół. Zobaczyłam wściekłego Louisa idącego w stronę busa. Coś we mnie pękło. Stanęłam drugą nogą. Ktoś na dole krzyknął i wszyscy spojrzeli się w moją stronę. Louis też. Zauważyłam jego minę. Był wściekły? Nie raczej przestraszony. przestraszony to mało powiedziane. Był przerażony. Szybko pobiegł w stronę hotelu. Ludzi na dole robiło się coraz więcej i więcej, a ja nie wiedziałam czy skoczyć czy nie.
*Oczami Louisa*
Biegłem jak najszybciej mogłem. Nie mogłem jej pozwolić na to, aby skoczyła. To by mnie zabiło.
Wbiegłem na schody, bo winda była zajęta. Nie mogłem czekać. byłem już prawie na jej piętrze. Wbiegłem na korytarz, biegłem ile sił w nogach. Wbiegłem do jej pokoju.
-Cindy nie rób tego! - krzyknąłem kiedy ją zobaczyłem. Odwróciła się w moją stronę.
-Louis. - powiedziała. Miała łzy w oczach. podchodziłem do niej powoli.
-Nie rób niczego głupiego. Proszę cię. - powiedziałem. -Cindy. To mnie zabiję. Ja cię kocham. - gdy wymawiałem te słowa łzy same leciały mi po policzkach.
-Louis. To nie ma sensu. ja was wszystkich ranię. Ja nie chcę tak żyć. To nie ma sensu. - powiedziała. odwróciła się i spojrzała w dół.
*Oczami Cindy*
Odwróciłam wzrok od niego i spojrzałam w dół. Nie widziałam, ze chłopak po woli do mnie
podchodził. Ostatni raz odwróciłam się w jego stronę. Był blisko mnie.
-Przepraszam. - powiedziałam i wyskoczyłam. Leciałam może z 2 sekundy gdy coś mocno mną szarpnęło. Spojrzałam w górę. Louis. To on mnie złapał. On nie chce mi pozwolić na to, żebym skoczyła.
-Puść mnie! - krzyknęłam.
-Nie! nie pozwolę ci na to, żebyś skoczyła! - krzyknął. W jego oczach widziałam łzy. Moja ręka się powoli wyślizgiwała z jego dłoni. Złapał mnie drugą ręką. Powoli wciągał mnie na górę.
-Louis ja nie chcę zrozum! - krzyknęłam i wtedy to się stało wyrwałam się z jego uścisku i poleciałam w dół. Leciałam i czułam ulgę. Ulgę w tym całym cierpieniu. Chciałam, aby te popieprzone życie jak najszybciej się skończyło. Upadłam, ale upadłam na coś miękkiego. Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na jakimś materacu. Próbowałam wstać, ale nie mogłam.
-Lena Clark. - powiedziałam tylko te słowa i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chyba zemdlałam.
*Oczami Leny*
Wpadłam do pokoju jak poparzona. Nie widziałam nigdzie Cindy. Widziałam tylko siedzącego chłopaka na podłodze. Płakał. Obawiałam się najgorszego.
-Louis. - powiedziałam spokojnie podchodząc do niego. -Louis do cholery! Gdzie ona jest?! - krzyczałam na niego ze łzami w oczach.
-Ona. - jąkał się.
-Louis kurwa powiedz mi co jej się stało?! - krzyknęłam.
-Ona mi się po prostu wyślizgnęła. - powiedział załamany i kompletnie sie rozkleił. Płakał jak dziecko. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
-Louis. Błagam powiedz, że to nie prawda. - powiedziałam, ale chłopak nic nie odpowiedział tylko podniósł się z podłogi. Wybiegłam przed niego.
Usiedliśmy na łóżku Cindy. Zobaczyłam na swoim łóżku kartkę. Szybko do niej podeszłam. Wzięłam ją, usiadłam obok Louisa i zaczęłam czytać.
"Bardzo was przepraszam za to wszystko. Nie chciałam, aby to się tak skończyło. Chcę wyjaśnić parę rzeczy. Jeśli to czytacie to mnie pewnie już nie ma. Wiem jestem, tzn byłam wredną szmatą, która mówiła wszystko co miała na myśli. Byłam szczera, czasami aż za bardzo. Zgaduje, że ty to czytasz Lena. Byłaś zawsze moją ukochaną wariatką. pamiętasz nasze słowa? 'Jak przypał to tylko razem'.
Brakowało mi tych naszych wspólnych przeżyć. Jestem ciekawa czy ty też zauważyłaś jak bardzo się od siebie oddaliłyśmy ostatnio. Ten wyjazd. Chciałam dzięki nie mu zbliżyć się do ciebie. Chciałam znów poczuć się jak dziecko, które nie umiało przeżyć bez przypału i bez śmiania się. Moje życie nie należało do najlepszych i najciekawszych. Moja historia była bardzo dziwna. Moje życie było beznadziejne, ale to dzięki tobie, Idze, Gabi i Sarze zawsze się uśmiechałam. Codziennie chciałam wstać, żeby się z wami zobaczyć. Teraz wszystko się popieprzyło..." Nie mogłam czytać dalej za bardzo mnie to bolało. Płakałam już chyba jakieś 10 minut, a łez mi nie brakowało. List ode mnie wziął Louis i zaczął czytać.
*Oczami Louisa*
Wziąłem list od dziewczyny, która nie miała już siły czytać dalej, więc ja zacząłem czytać:
"Teraz wszystko się popieprzyło. Louis, Alex i wy. osoby, które najbardziej kochałam cierpią przeze mnie, ale mówię wam. Z czasem będzie lepiej. Nie będzie to już tak bolało, a ja żyjąc sprawiałabym wam więcej cierpienia niż moja śmiercią. Lena pokaż ten list Louisowi. Niech wie, jak bardzo go kochałam. Powiedziałam mu, ze go nie kocham, ale to nie prawda. kochałam ho. Kochałam i to cholernie mocno. Chcę, żeby wiedział, że u mnie we walizce jest coś dla niego. Nie wiem czemu to ze sobą wzięłam. Może to przeczucie?! A może chciałam mieć po prostu chociaż trochę wspomnień z nim związanymi. Niech ma pamiątkę po dziewczynie, która sprawiała mu bardzo dużo bólu, ale mam nadzieję, że przeżyłeś też ze mną nie zapomniane dni. Kocham cię Louis. Kocham was wszystkich, a teraz mówię wam cześć ostatni raz. Wasza Cindy". Przeczytałem 2 ostatnie zdania jeszcze raz. Ona mnie kochała. Wiedziałem o tym, ale pozwoliłem jej odejść. Pozwoliłem na to by ode mnie odeszła. Przypomniałem sobie słowa:"...żeby wiedział, że u mnie we walizce jest coś dla niego." Podszedłem do jej walizki. Otowrzyłem ją bardzo delikatnie. buchnął we mnie zapach jej perfum, które tak uwielbiałem.
-Co ty robisz? - zapytała zdziwiona Lena.
-Muszę coś sprawdzić. - powiedziałem i zacząłem przeszukiwać wszystkie kieszenie walizki. Nic nie znalazłem, więc wyjąłem wszystkie jej rzeczy. Na samym spodzie walizki było coś dużego. Wyjąłem to ostrożnie. Było zawinięte w papier. Odwinąłem powoli i delikatnie. Zobaczyłem ramkę, a w ramce było pełno naszych zdjęć. Moich i Cindy. Ze wszystkich naszych wspólnych szczęśliwych chwil. Był wszystkie, nawet te z naszego pierwszego spotkania. usiadłem na podłodze i oglądałem wszystkie zdjęcia i przypominałem sobie wszystkie szczęśliwe chwile.
*Oczami Sary*
Dzwoniłam do Cindy, aby się z nią pożegnać. Nie odbierała. Martwiłam się o nią. Próbowałam jeszcze raz i nadal nic. Postanowiłam, że zadzwonię do niej już w Japonii, bo może teraz nie ma czasu. - pomyślałam i wsiadłam do taksówki.
*Oczami Leny*
Leżałam na łóżku i nadal płakałam, ale nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo? - spytałam odbierając.
-Dzień dobry. Czy rozmawiam z panną Leną Clark? - spytał jakis męski głos.
-Tak. - powiedziałam jeszcze zapłakana.
-mamy dla ciebie dobrą nowinę. Chodzi o Cindy Brown. Ona żyje jest w szpitalu. - powiedział głos, a ja zamarłam.
Ustałam pierwszą nogą na parapecie. Chciałam postawić drugą, ale się zawahałam. Spojrzałam w dół. Zobaczyłam wściekłego Louisa idącego w stronę busa. Coś we mnie pękło. Stanęłam drugą nogą. Ktoś na dole krzyknął i wszyscy spojrzeli się w moją stronę. Louis też. Zauważyłam jego minę. Był wściekły? Nie raczej przestraszony. przestraszony to mało powiedziane. Był przerażony. Szybko pobiegł w stronę hotelu. Ludzi na dole robiło się coraz więcej i więcej, a ja nie wiedziałam czy skoczyć czy nie.
*Oczami Louisa*
Biegłem jak najszybciej mogłem. Nie mogłem jej pozwolić na to, aby skoczyła. To by mnie zabiło.
Wbiegłem na schody, bo winda była zajęta. Nie mogłem czekać. byłem już prawie na jej piętrze. Wbiegłem na korytarz, biegłem ile sił w nogach. Wbiegłem do jej pokoju.
-Cindy nie rób tego! - krzyknąłem kiedy ją zobaczyłem. Odwróciła się w moją stronę.
-Louis. - powiedziała. Miała łzy w oczach. podchodziłem do niej powoli.
-Nie rób niczego głupiego. Proszę cię. - powiedziałem. -Cindy. To mnie zabiję. Ja cię kocham. - gdy wymawiałem te słowa łzy same leciały mi po policzkach.
-Louis. To nie ma sensu. ja was wszystkich ranię. Ja nie chcę tak żyć. To nie ma sensu. - powiedziała. odwróciła się i spojrzała w dół.
*Oczami Cindy*
Odwróciłam wzrok od niego i spojrzałam w dół. Nie widziałam, ze chłopak po woli do mnie
podchodził. Ostatni raz odwróciłam się w jego stronę. Był blisko mnie.
-Przepraszam. - powiedziałam i wyskoczyłam. Leciałam może z 2 sekundy gdy coś mocno mną szarpnęło. Spojrzałam w górę. Louis. To on mnie złapał. On nie chce mi pozwolić na to, żebym skoczyła.
-Puść mnie! - krzyknęłam.
-Nie! nie pozwolę ci na to, żebyś skoczyła! - krzyknął. W jego oczach widziałam łzy. Moja ręka się powoli wyślizgiwała z jego dłoni. Złapał mnie drugą ręką. Powoli wciągał mnie na górę.
-Louis ja nie chcę zrozum! - krzyknęłam i wtedy to się stało wyrwałam się z jego uścisku i poleciałam w dół. Leciałam i czułam ulgę. Ulgę w tym całym cierpieniu. Chciałam, aby te popieprzone życie jak najszybciej się skończyło. Upadłam, ale upadłam na coś miękkiego. Rozejrzałam się dookoła. Leżałam na jakimś materacu. Próbowałam wstać, ale nie mogłam.
-Lena Clark. - powiedziałam tylko te słowa i zrobiło mi się ciemno przed oczami. Chyba zemdlałam.
*Oczami Leny*
Wpadłam do pokoju jak poparzona. Nie widziałam nigdzie Cindy. Widziałam tylko siedzącego chłopaka na podłodze. Płakał. Obawiałam się najgorszego.
-Louis. - powiedziałam spokojnie podchodząc do niego. -Louis do cholery! Gdzie ona jest?! - krzyczałam na niego ze łzami w oczach.
-Ona. - jąkał się.
-Louis kurwa powiedz mi co jej się stało?! - krzyknęłam.
-Ona mi się po prostu wyślizgnęła. - powiedział załamany i kompletnie sie rozkleił. Płakał jak dziecko. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.
-Louis. Błagam powiedz, że to nie prawda. - powiedziałam, ale chłopak nic nie odpowiedział tylko podniósł się z podłogi. Wybiegłam przed niego.
-Co ty sobie myślisz? - zapytałam wściekła. Zaczęłam go z całej siły jaka mi tylko została walić go w klatkę piersiową. Chłopak nic nie powiedział tylko mocno się do mnie przytulił. Trzymał mnie, a ja się jeszcze szarpałam. Nie miałam już siły, więc przestałam się szarpać i wtuliłam się mocno w chłopaka płacząc. On tez płakał. Próbował być silny, ale to nic nie dawało. Za mocno go to dotknęło.
Usiedliśmy na łóżku Cindy. Zobaczyłam na swoim łóżku kartkę. Szybko do niej podeszłam. Wzięłam ją, usiadłam obok Louisa i zaczęłam czytać.
"Bardzo was przepraszam za to wszystko. Nie chciałam, aby to się tak skończyło. Chcę wyjaśnić parę rzeczy. Jeśli to czytacie to mnie pewnie już nie ma. Wiem jestem, tzn byłam wredną szmatą, która mówiła wszystko co miała na myśli. Byłam szczera, czasami aż za bardzo. Zgaduje, że ty to czytasz Lena. Byłaś zawsze moją ukochaną wariatką. pamiętasz nasze słowa? 'Jak przypał to tylko razem'.
Brakowało mi tych naszych wspólnych przeżyć. Jestem ciekawa czy ty też zauważyłaś jak bardzo się od siebie oddaliłyśmy ostatnio. Ten wyjazd. Chciałam dzięki nie mu zbliżyć się do ciebie. Chciałam znów poczuć się jak dziecko, które nie umiało przeżyć bez przypału i bez śmiania się. Moje życie nie należało do najlepszych i najciekawszych. Moja historia była bardzo dziwna. Moje życie było beznadziejne, ale to dzięki tobie, Idze, Gabi i Sarze zawsze się uśmiechałam. Codziennie chciałam wstać, żeby się z wami zobaczyć. Teraz wszystko się popieprzyło..." Nie mogłam czytać dalej za bardzo mnie to bolało. Płakałam już chyba jakieś 10 minut, a łez mi nie brakowało. List ode mnie wziął Louis i zaczął czytać.
*Oczami Louisa*
Wziąłem list od dziewczyny, która nie miała już siły czytać dalej, więc ja zacząłem czytać:
"Teraz wszystko się popieprzyło. Louis, Alex i wy. osoby, które najbardziej kochałam cierpią przeze mnie, ale mówię wam. Z czasem będzie lepiej. Nie będzie to już tak bolało, a ja żyjąc sprawiałabym wam więcej cierpienia niż moja śmiercią. Lena pokaż ten list Louisowi. Niech wie, jak bardzo go kochałam. Powiedziałam mu, ze go nie kocham, ale to nie prawda. kochałam ho. Kochałam i to cholernie mocno. Chcę, żeby wiedział, że u mnie we walizce jest coś dla niego. Nie wiem czemu to ze sobą wzięłam. Może to przeczucie?! A może chciałam mieć po prostu chociaż trochę wspomnień z nim związanymi. Niech ma pamiątkę po dziewczynie, która sprawiała mu bardzo dużo bólu, ale mam nadzieję, że przeżyłeś też ze mną nie zapomniane dni. Kocham cię Louis. Kocham was wszystkich, a teraz mówię wam cześć ostatni raz. Wasza Cindy". Przeczytałem 2 ostatnie zdania jeszcze raz. Ona mnie kochała. Wiedziałem o tym, ale pozwoliłem jej odejść. Pozwoliłem na to by ode mnie odeszła. Przypomniałem sobie słowa:"...żeby wiedział, że u mnie we walizce jest coś dla niego." Podszedłem do jej walizki. Otowrzyłem ją bardzo delikatnie. buchnął we mnie zapach jej perfum, które tak uwielbiałem.
-Co ty robisz? - zapytała zdziwiona Lena.
-Muszę coś sprawdzić. - powiedziałem i zacząłem przeszukiwać wszystkie kieszenie walizki. Nic nie znalazłem, więc wyjąłem wszystkie jej rzeczy. Na samym spodzie walizki było coś dużego. Wyjąłem to ostrożnie. Było zawinięte w papier. Odwinąłem powoli i delikatnie. Zobaczyłem ramkę, a w ramce było pełno naszych zdjęć. Moich i Cindy. Ze wszystkich naszych wspólnych szczęśliwych chwil. Był wszystkie, nawet te z naszego pierwszego spotkania. usiadłem na podłodze i oglądałem wszystkie zdjęcia i przypominałem sobie wszystkie szczęśliwe chwile.
*Oczami Sary*
Dzwoniłam do Cindy, aby się z nią pożegnać. Nie odbierała. Martwiłam się o nią. Próbowałam jeszcze raz i nadal nic. Postanowiłam, że zadzwonię do niej już w Japonii, bo może teraz nie ma czasu. - pomyślałam i wsiadłam do taksówki.
*Oczami Leny*
Leżałam na łóżku i nadal płakałam, ale nagle zadzwonił mój telefon.
-Halo? - spytałam odbierając.
-Dzień dobry. Czy rozmawiam z panną Leną Clark? - spytał jakis męski głos.
-Tak. - powiedziałam jeszcze zapłakana.
-mamy dla ciebie dobrą nowinę. Chodzi o Cindy Brown. Ona żyje jest w szpitalu. - powiedział głos, a ja zamarłam.
Rozdział 23.
Chłopak się oderwał od pocałunku.
-Lepiej chodźmy, bo się rozchorujesz. - powiedział.
-Okej. - przytaknęłam. Chłopak wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę hotelu. Szliśmy w ciszy i szybko, żeby jak najmniej zmoknąć. Jednak nam sie nie udało, bo gdy doszliśmy do hotelu byliśmy cali przemoknięci. Przed wejściem do pokoju jeszcze pożegnałam się z Alexem i weszłam do środka.
-Gdzieś ty tak długo była? - zapytała wściekła Lena.
-Przecież zostawiłam ci kartkę, że wychodzę i, że nie wiem kiedy wrócę. - powiedziałam biorąc suche rzeczy z walizki.
-Ano tak. - powiedziała dziewczyna. -Przepraszam. - powiedziała.
-Oj juz mnie nie przepraszaj. - powiedziałam i weszłam do łazienki. Wysuszyłam się i zobaczyłam, że zapomniałam wziąć bieliznę, więc wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik. Zobaczyłam Lenę stojącą i patrzącą się w okno.
-Co jest? - zapytałam podchodząc do niej.
-Spójrz. - powiedziała i wskazała jakis punkt. Spojrzałam się tam gdzie ona.
-Powiedz, że to nie prawda. - powiedziałam załamana.
-Niestety prawda. - powiedziała. Spojrzałam się jeszcze raz, aby się upewnic, że ich bus tam stoi.
Niestety nadal tam był. Ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałyśmy się z Lena po sobie.
-A jak to oni? - spytała.
-A jak Nick albo Alex? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i poszłam otworzyć drzwi. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Louis.
-Czego tu szukasz? - zapytałam wściekła.
-Ciebie. - powiedział wściekły. -Lena mozesz nas zostawić? - zapytał spokojnie.
-Nie. - powiedziała. -Nie zostawię jej pod żadnym pozorem. Jasne? - zapytała.
-Proszę cię dopóki jestem spokojny. nie chcę ci nic zrobić. - powiedział.
-A co może mnie uderzysz? - zapytała z ironią.
-Nie wiem. - powiedział.
-Nie boję się ciebie. - powiedziała i wybuchnęła ironicznym śmiechem.
-Wyjdź! - krzyknął.
-Dobra, ale tylko dlatego, że i tak jestem głodna i muszę coś zjeść. - powiedziała, a ja spojrzałam się na nią gniewnym wzrokiem. Dziewczyna szybko wybiegła s z pokoju zostawiając naszą dwójkę samą.
-Co ty ode mnie chcesz? - zapytałam.
-Pogadać. - powiedział.
-Louis nie mamy o czym. ten temat dawno skończony, a w ogóle jak się dowiedziałeś gdzie jestem? - zapytałam.
-Nie trudno było przeoczyć taką sytuację. - powiedział.
-O co ci chodzi? - zapytałam wściekła. Chłopak wyjął telefon i pokazał mi pierwszy lepszy tabloid.
Zdziwił mnie tytuł jednego z postów. "Była dziewczyna Louisa Tomlinsona i jakiś inny chłopak. "
Wyrwałam mu telefon i zaczęłam czytać dalej. "Z naszych najnowszych źródeł Cindy Brown wyjechała tylko na wakacje z Leną Clark. Ostanio widziano ją z jakimś przystojnym blondynem. Ciekawe co jej się stało, że przeżuciła się z bogatego i sławnego Louisa Tomlinsona na zwykłego chłopaka z przedmieścia. Wygląda na to, że para jest w sobie bardzo zakochana. A tutaj zdjęcie." Pod tym tekstem było moje zdjęcie i Alexa z dzisiaj z rana. usiadłam załamana na łóżku i się popłakałam.
-Hej misiek nic ci nie jest? - zapytał Alex wchodząc do mnie do pokoju.
-Alex wyjdź. - powiedziałam oschle.
-Co jest? - zapytał i spojrzał na Louisa. -On ci coś zrobił? - zapytał wkurzony.
-On ma imię. - powiedział Louis. -I jest jej chłopakiem, więc wyjdź i daj nam pogadać.
-Louis to mój pokój, a ty Alex wyjdź.- powiedziałam, a chłopak wkurzony wyszedł trzaskając drzwiami.
-Czemu powiedziałeś mu, że jesteśmy razem? - spytała wściekła.
-A czy któreś z nas powiedziało, że to koniec? - spytał.
-To ja teraz mówię. Louis to koniec. Nie jesteśmy już razem! - krzyknęłam. -Pasuje?
-Tak. - powiedział i wkurzony wyszedł. -jednak nie. - powiedział wracając do pokoju. Szybko do mnie podszedł, złapał mnie za policzki i pocałował. _kocham cię. - powiedział patrząc mi w oczy i wyszedł. Zabolało mnie jak cholera. Zabolało mnie to, że ranie ludzi, których kocham. Mam dość tego życia, ja juz tak dłużej nie mogę. - pomyślałam. Ubrałam byle jakie ciuchy. Napisałam dość długi list do Leny. Otworzyłam okno. Ustałam pierwszą nogą na parapecie.....
-Lepiej chodźmy, bo się rozchorujesz. - powiedział.
-Okej. - przytaknęłam. Chłopak wziął mnie za rękę i poszliśmy w stronę hotelu. Szliśmy w ciszy i szybko, żeby jak najmniej zmoknąć. Jednak nam sie nie udało, bo gdy doszliśmy do hotelu byliśmy cali przemoknięci. Przed wejściem do pokoju jeszcze pożegnałam się z Alexem i weszłam do środka.
-Gdzieś ty tak długo była? - zapytała wściekła Lena.
-Przecież zostawiłam ci kartkę, że wychodzę i, że nie wiem kiedy wrócę. - powiedziałam biorąc suche rzeczy z walizki.
-Ano tak. - powiedziała dziewczyna. -Przepraszam. - powiedziała.
-Oj juz mnie nie przepraszaj. - powiedziałam i weszłam do łazienki. Wysuszyłam się i zobaczyłam, że zapomniałam wziąć bieliznę, więc wyszłam z łazienki owinięta w ręcznik. Zobaczyłam Lenę stojącą i patrzącą się w okno.
-Co jest? - zapytałam podchodząc do niej.
-Spójrz. - powiedziała i wskazała jakis punkt. Spojrzałam się tam gdzie ona.
-Powiedz, że to nie prawda. - powiedziałam załamana.
-Niestety prawda. - powiedziała. Spojrzałam się jeszcze raz, aby się upewnic, że ich bus tam stoi.
Niestety nadal tam był. Ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałyśmy się z Lena po sobie.
-A jak to oni? - spytała.
-A jak Nick albo Alex? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i poszłam otworzyć drzwi. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Louis.
-Czego tu szukasz? - zapytałam wściekła.
-Ciebie. - powiedział wściekły. -Lena mozesz nas zostawić? - zapytał spokojnie.
-Nie. - powiedziała. -Nie zostawię jej pod żadnym pozorem. Jasne? - zapytała.
-Proszę cię dopóki jestem spokojny. nie chcę ci nic zrobić. - powiedział.
-A co może mnie uderzysz? - zapytała z ironią.
-Nie wiem. - powiedział.
-Nie boję się ciebie. - powiedziała i wybuchnęła ironicznym śmiechem.
-Wyjdź! - krzyknął.
-Dobra, ale tylko dlatego, że i tak jestem głodna i muszę coś zjeść. - powiedziała, a ja spojrzałam się na nią gniewnym wzrokiem. Dziewczyna szybko wybiegła s z pokoju zostawiając naszą dwójkę samą.
-Co ty ode mnie chcesz? - zapytałam.
-Pogadać. - powiedział.
-Louis nie mamy o czym. ten temat dawno skończony, a w ogóle jak się dowiedziałeś gdzie jestem? - zapytałam.
-Nie trudno było przeoczyć taką sytuację. - powiedział.
-O co ci chodzi? - zapytałam wściekła. Chłopak wyjął telefon i pokazał mi pierwszy lepszy tabloid.
Zdziwił mnie tytuł jednego z postów. "Była dziewczyna Louisa Tomlinsona i jakiś inny chłopak. "
Wyrwałam mu telefon i zaczęłam czytać dalej. "Z naszych najnowszych źródeł Cindy Brown wyjechała tylko na wakacje z Leną Clark. Ostanio widziano ją z jakimś przystojnym blondynem. Ciekawe co jej się stało, że przeżuciła się z bogatego i sławnego Louisa Tomlinsona na zwykłego chłopaka z przedmieścia. Wygląda na to, że para jest w sobie bardzo zakochana. A tutaj zdjęcie." Pod tym tekstem było moje zdjęcie i Alexa z dzisiaj z rana. usiadłam załamana na łóżku i się popłakałam.
-Hej misiek nic ci nie jest? - zapytał Alex wchodząc do mnie do pokoju.
-Alex wyjdź. - powiedziałam oschle.
-Co jest? - zapytał i spojrzał na Louisa. -On ci coś zrobił? - zapytał wkurzony.
-On ma imię. - powiedział Louis. -I jest jej chłopakiem, więc wyjdź i daj nam pogadać.
-Louis to mój pokój, a ty Alex wyjdź.- powiedziałam, a chłopak wkurzony wyszedł trzaskając drzwiami.
-Czemu powiedziałeś mu, że jesteśmy razem? - spytała wściekła.
-A czy któreś z nas powiedziało, że to koniec? - spytał.
-To ja teraz mówię. Louis to koniec. Nie jesteśmy już razem! - krzyknęłam. -Pasuje?
-Tak. - powiedział i wkurzony wyszedł. -jednak nie. - powiedział wracając do pokoju. Szybko do mnie podszedł, złapał mnie za policzki i pocałował. _kocham cię. - powiedział patrząc mi w oczy i wyszedł. Zabolało mnie jak cholera. Zabolało mnie to, że ranie ludzi, których kocham. Mam dość tego życia, ja juz tak dłużej nie mogę. - pomyślałam. Ubrałam byle jakie ciuchy. Napisałam dość długi list do Leny. Otworzyłam okno. Ustałam pierwszą nogą na parapecie.....
środa, 3 kwietnia 2013
Rozdział 21.
*Tydzień później*
Obudziłam się i odruchowo spojrzałam na zegarek. Była 5:45. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale nie mogłam, bo za mocno bolała mnie głowa. Po co nam była ta wczorajsza impreza? - pomyślałam i wstałam. Wzięłam jakieś ciuchy z walizki, moją kosmetyczkę i pognałam do łazienki, ale na palcach, żeby nie obudzić słodko śpiącej dziewczyny. Weszłam do łazienki i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w lusterko. Wyglądałam okropnie. Rozmazany makijaż, włosy w nieładzie, normalnie jak potwór z bagien - pomyślałam i zaśmiałam się sama do siebie. Wyjęłam z kosmetyczki krem do demakijażu i zmyłam wczorajszy makijaż. Głowa mnie bolała jak cholera, więc wyjęłam tabletki przeciwbólowe i połknęłam parę bez popijania i zaczęłam się ubierać. Wyszłam ubrana w coś luźnego. Spojrzałam na łóżko Leny, dziewczyna jeszcze spała. Chciałam pomyśleć, więc nie chciałam jej budzić. Usiadłam na wielkim parapecie od naszego okna, założyłam słuchawki i popłynęłam w rytm mojej ukochanej piosenki Adele. Myślałam o moim życiu. Niby jestem szczęśliwa, ale i tak czuję jakoś pustkę. Nie wiem. Może tu chodzi o dziewczyny, niby wszystko wyjaśnione, ale i tak cały czas nie wiem czy wpieprzam się tam gdzie mnie nie chcą. - pomyślałam, ale moje przemyślenia przerwało natarczywe pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek była dokładnie 6:15. Kto o tak wczesnej porze puka do drzwi? - pomyślałam, ale wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Alex.
-Co jest. Też nie możesz spać? - zapytałam.
-No tak jakby. - odpowiedział i się uśmiechnął. W policzkach miał strasznie słodkie dołeczki, nie wiem czemu, ale podobały mi się.
-Ej ziemia do Cindy. - powiedział chłopak. Całkowicie zapomniałam, że on widzi, że mu się przyglądam.
-Przepraszam mówiłeś coś do mnie? - zapytałam trochę zawstydzona.
-Tak. Pytałem się ciebie czy masz ochotę na spacer. - powiedział.
-Tak. Jasne, tylko zabiorę kurtkę. - powiedziałam i podeszłam do fotela, aby wziąć z niego moją kurtkę. Wzięłam też torebkę i wyszłam z Alex'em z pokoju.
-Czekaj. Muszę zostawić wiadomość Lenie, że wyszłam z tobą. - powiedziałam. Chłopak pokiwał głową, a ja wróciłam się do pokoju i zostawiłam dziewczynie kartkę, żeby się nie martwiłam, bo wyszłam na spacer z Alex'em i, że nie długo powinnam wrócić. Kartkę zostawiłam na jej stoliku nocnym i wyszłam z pokoju cichutko zamykając drzwi, by nie obudzić dziewczyny.
-Idziemy? - spytał Alex.
-Tak, chodźmy. - powiedziałam i ruszyliśmy w stronę windy. Weszliśmy do windy i chłopak wcisnął guzik na parter. Mieszkaliśmy na 10 piętrze, więc chwilę jechaliśmy.
-Czemu nie mogłeś spać? - zapytałam, aby przerwać nie zręczną ciszę.
-Nie wiem. - skłamał. Widziałam to w jego oczach.
-Aha. - odpowiedziałam udając, że nie zauważyłam, że skłamał. Resztę pięter przejechaliśmy w milczeniu. Gdy winda dała znak, że jesteśmy na parterze i otworzyła drzwi my wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku wyjścia.
-Ładnie dzisiaj. - powiedziałam spoglądając w niebo.
-No. Ciekawe jak długo się ta pogoda utrzyma. - zaśmiał się chłopak.
-Mam nadzieję, że cały dzień. - powiedziałam. Szliśmy w stronę jakiegoś parku. Było tam pięknie. Zwłaszcza o tej porze. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Czułam jakbym go znała od zawsze. Nagle nie wiadomo czemu, ale urwały się nam tematy. Nikt się nie odzywał. Nie patrzyliśmy się na siebie. W pewnym momencie poczułam jak chłopak musnął moją dłoń próbując ją złapać, ale chyba się wstydził, więc ja postanowiłam, że zrobię ten pierwszy krok i złapałam chłopaka za rękę. Spojrzałam się na chłopaka, a on na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Szliśmy w zupełnej ciszy trzymając się za ręce. Usiedliśmy na jakiejś ławce w parku i zaczęliśmy gadać.
-Mam do ciebie pytanie. - powiedziałam.
-Jakie? - spytał chłopak bawiąc się moimi włosami.
-Tak naprawdę to czemu z nami zagadaliście wtedy na tej pierwszej imprezie? - zapytałam.
-Szczerze. To Lena spodobała się Nickowi, a sam bał się zagadać, ale potem my się poznaliśmy i to dzięki niemu teraz tu siedzimy. - powiedział.
-Hmm, czyli że gdyby nie Nick nie zagadał byś do mnie? - spytałam.
-Nie o to chodzi. Bałbym się, ale wiedziałem, że Nickowi zależy na poznaniu Leny i chciałem, żeby do niej zagadał, więc mu zaproponowałem, że ja zagadam do ciebie jeśli on do Leny. - powiedział chłopak.
-Okej. - powiedziałam.
-Nie rozumiesz? - spytał.
-Rozumiem tylko to dziwne. - zaśmiałam się.
-Okej cieszy mnie to. - powiedział chłopak i niebezpiecznie blisko zbliżył się do mnie. Zawahał się i cofnął lekko, ale jednak postanowił co chce zrobić i mnie pocałował. Oderwał się.
-Przepraszam. - powiedział szybko odwracając ode mnie wzrok.
-Ale za co? - spytałam. -Za uczucia?
-Nie wiem. - powiedział.
-TO się na mnie spojrzyj. - powiedziałam. Chłopak na mnie spojrzał, a ja go pocałowałam. Nagle nie wiadomo skąd, ale zaczął padać deszcz. To głupie. Jeszcze 2 tygodnie temu pomyślałabym, że stanie się to z Louisem, a tu proszę taka niespodzianka. - pomyślałam i się zaśmiałam trwając w pocałunku.
________________________________________________________________________________
Chcę coś dodać na końcu.
Nie które przemyślenia tutaj są szczere i są z mojego życia wzięte. Tak jak na przykład dzisiejsze przemyślenia Cindy. Tak, więc jak czytasz komentuj, bo nie wiem czy warto pisać dalej;****
Pozdrowionka;****
Obudziłam się i odruchowo spojrzałam na zegarek. Była 5:45. Próbowałam jeszcze zasnąć, ale nie mogłam, bo za mocno bolała mnie głowa. Po co nam była ta wczorajsza impreza? - pomyślałam i wstałam. Wzięłam jakieś ciuchy z walizki, moją kosmetyczkę i pognałam do łazienki, ale na palcach, żeby nie obudzić słodko śpiącej dziewczyny. Weszłam do łazienki i pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w lusterko. Wyglądałam okropnie. Rozmazany makijaż, włosy w nieładzie, normalnie jak potwór z bagien - pomyślałam i zaśmiałam się sama do siebie. Wyjęłam z kosmetyczki krem do demakijażu i zmyłam wczorajszy makijaż. Głowa mnie bolała jak cholera, więc wyjęłam tabletki przeciwbólowe i połknęłam parę bez popijania i zaczęłam się ubierać. Wyszłam ubrana w coś luźnego. Spojrzałam na łóżko Leny, dziewczyna jeszcze spała. Chciałam pomyśleć, więc nie chciałam jej budzić. Usiadłam na wielkim parapecie od naszego okna, założyłam słuchawki i popłynęłam w rytm mojej ukochanej piosenki Adele. Myślałam o moim życiu. Niby jestem szczęśliwa, ale i tak czuję jakoś pustkę. Nie wiem. Może tu chodzi o dziewczyny, niby wszystko wyjaśnione, ale i tak cały czas nie wiem czy wpieprzam się tam gdzie mnie nie chcą. - pomyślałam, ale moje przemyślenia przerwało natarczywe pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek była dokładnie 6:15. Kto o tak wczesnej porze puka do drzwi? - pomyślałam, ale wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Alex.
-Co jest. Też nie możesz spać? - zapytałam.
-No tak jakby. - odpowiedział i się uśmiechnął. W policzkach miał strasznie słodkie dołeczki, nie wiem czemu, ale podobały mi się.
-Ej ziemia do Cindy. - powiedział chłopak. Całkowicie zapomniałam, że on widzi, że mu się przyglądam.
-Przepraszam mówiłeś coś do mnie? - zapytałam trochę zawstydzona.
-Tak. Pytałem się ciebie czy masz ochotę na spacer. - powiedział.
-Tak. Jasne, tylko zabiorę kurtkę. - powiedziałam i podeszłam do fotela, aby wziąć z niego moją kurtkę. Wzięłam też torebkę i wyszłam z Alex'em z pokoju.
-Czekaj. Muszę zostawić wiadomość Lenie, że wyszłam z tobą. - powiedziałam. Chłopak pokiwał głową, a ja wróciłam się do pokoju i zostawiłam dziewczynie kartkę, żeby się nie martwiłam, bo wyszłam na spacer z Alex'em i, że nie długo powinnam wrócić. Kartkę zostawiłam na jej stoliku nocnym i wyszłam z pokoju cichutko zamykając drzwi, by nie obudzić dziewczyny.
-Idziemy? - spytał Alex.
-Tak, chodźmy. - powiedziałam i ruszyliśmy w stronę windy. Weszliśmy do windy i chłopak wcisnął guzik na parter. Mieszkaliśmy na 10 piętrze, więc chwilę jechaliśmy.
-Czemu nie mogłeś spać? - zapytałam, aby przerwać nie zręczną ciszę.
-Nie wiem. - skłamał. Widziałam to w jego oczach.
-Aha. - odpowiedziałam udając, że nie zauważyłam, że skłamał. Resztę pięter przejechaliśmy w milczeniu. Gdy winda dała znak, że jesteśmy na parterze i otworzyła drzwi my wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku wyjścia.
-Ładnie dzisiaj. - powiedziałam spoglądając w niebo.
-No. Ciekawe jak długo się ta pogoda utrzyma. - zaśmiał się chłopak.
-Mam nadzieję, że cały dzień. - powiedziałam. Szliśmy w stronę jakiegoś parku. Było tam pięknie. Zwłaszcza o tej porze. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Czułam jakbym go znała od zawsze. Nagle nie wiadomo czemu, ale urwały się nam tematy. Nikt się nie odzywał. Nie patrzyliśmy się na siebie. W pewnym momencie poczułam jak chłopak musnął moją dłoń próbując ją złapać, ale chyba się wstydził, więc ja postanowiłam, że zrobię ten pierwszy krok i złapałam chłopaka za rękę. Spojrzałam się na chłopaka, a on na mnie. Uśmiechnęłam się do niego, a on do mnie. Szliśmy w zupełnej ciszy trzymając się za ręce. Usiedliśmy na jakiejś ławce w parku i zaczęliśmy gadać.
-Mam do ciebie pytanie. - powiedziałam.
-Jakie? - spytał chłopak bawiąc się moimi włosami.
-Tak naprawdę to czemu z nami zagadaliście wtedy na tej pierwszej imprezie? - zapytałam.
-Szczerze. To Lena spodobała się Nickowi, a sam bał się zagadać, ale potem my się poznaliśmy i to dzięki niemu teraz tu siedzimy. - powiedział.
-Hmm, czyli że gdyby nie Nick nie zagadał byś do mnie? - spytałam.
-Nie o to chodzi. Bałbym się, ale wiedziałem, że Nickowi zależy na poznaniu Leny i chciałem, żeby do niej zagadał, więc mu zaproponowałem, że ja zagadam do ciebie jeśli on do Leny. - powiedział chłopak.
-Okej. - powiedziałam.
-Nie rozumiesz? - spytał.
-Rozumiem tylko to dziwne. - zaśmiałam się.
-Okej cieszy mnie to. - powiedział chłopak i niebezpiecznie blisko zbliżył się do mnie. Zawahał się i cofnął lekko, ale jednak postanowił co chce zrobić i mnie pocałował. Oderwał się.
-Przepraszam. - powiedział szybko odwracając ode mnie wzrok.
-Ale za co? - spytałam. -Za uczucia?
-Nie wiem. - powiedział.
-TO się na mnie spojrzyj. - powiedziałam. Chłopak na mnie spojrzał, a ja go pocałowałam. Nagle nie wiadomo skąd, ale zaczął padać deszcz. To głupie. Jeszcze 2 tygodnie temu pomyślałabym, że stanie się to z Louisem, a tu proszę taka niespodzianka. - pomyślałam i się zaśmiałam trwając w pocałunku.
________________________________________________________________________________
Chcę coś dodać na końcu.
Nie które przemyślenia tutaj są szczere i są z mojego życia wzięte. Tak jak na przykład dzisiejsze przemyślenia Cindy. Tak, więc jak czytasz komentuj, bo nie wiem czy warto pisać dalej;****
Pozdrowionka;****
wtorek, 2 kwietnia 2013
Rozdział 21.
Weszłyśmy do hotelu i poszłyśmy do naszego pokoju. Robiło się już późno.
-Idziemy dzisiaj na jakąś imprezę? - zapytała Lena.
-Nie wiem. - powiedziałam.
-No chodź, a co masz lepszego do roboty? - zapytała.
-Nie mam humoru. - odpowiedziałam.
-Masz zamiar siedzieć i myśleć o Louisie? - zapytała.
-Zastanowię się. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Wyjrzałam zza uchylonych drzwi. Nigdzie nie było Leny, więc podeszłam do swojego bagażu. Wyciągnęłam ciuchy i szybko z powrotem uciekłam do łazienki.
Wyszłam ubrana, a Lena siedziała na łóżku i grzebała w telefonie.
-A ty jeszcze nie gotowa? - zapytałam.
-Na co? - zapytała zdziwiona.
-Na imprezę. - powiedziałam i zaczęłam tańczyć.
-Przecież miałyśmy nie iść. - powiedziała.
-Ale idziemy, więc idź się szykuj. - powiedziałam, a dziewczyn wzięła jakieś ciuchy i poszła do łazienki. Ja usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać jakiegoś fajnego klubu.
Po 30 minutach wyszła gotowa z łazienki.
-Idziemy? - zapytałam.
-Ale gdzie. - powiedziała.
-Gdy ty się szykowałaś ja znalazłam jakiś fajny klub. Mam tu adres, więc chodź idziemy. - powiedziałam.
-Idziemy? - zapytała.
-A masz zamiar nie pić? - zapytałam.
-No racja. - powiedziała i zeszłyśmy na dół. Chwile błądziłyśmy po Dublinie, ale w końcu znalazłyśmy klub, którego szukałyśmy. Za nim weszłyśmy do środka spojrzałam na zegarek. Była 18:45.
-Wchodzimy? - zapytała dziewczyna.
-Jasne. - powiedziałam. Wyciszyłam telefon i schowałam go do kieszeni. Kiedy weszłyśmy do środka było pełno ludzi. Klub był genialny. Nie mogłyśmy się napatrzeć na jego wystrój. Był bardzo nowocześnie urządzony. Podeszłyśmy do baru.
-Co podać? - zapytała się nas barmanka.
-Ma pani Lech Shandy? - zapytała Lena.
-Oczywiście. - powiedziała.
-To poprosimy 2 razy. - powiedziałam. Barmanka podała nam piwo.
-Dziękujemy. - powiedziałam. Wypiłyśmy trochę patrząc na tańczące pary.
-Możemy prosić do tańca? - zapytało się nas dwóch chłopaków.
-Idziemy? - zapytałam po Polsku Lenę.
-Chodź. - odpowiedziała również po Polsku.
-To co zatańczymy? - zapytali się nas chłopacy. Co dziwne po Polsku.
-Skąd znacie język Polski? - zapytała zdziwiona Lena.
-Pochodzimy z Polski. Jak słyszymy zapewne wy też? - zapytał się nas pierwszy z chłopaków. Blondyn.
-Tak ja mieszkam w Londynie od 6 roku życia. - powiedziałam.
-A koleżanka? - zapytał się drugi brunet.
-Ja od 1 roku życia. - powiedziała Lena.
-Fajnie. - powiedział pierwszy brunet. -To jak zatańczymy? - zapytał zwracając się do mnie.
-Jasne. - powiedziałam,a chłopak podał mi rękę i ruszyliśmy w stronę parkietu.
-Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - spytał się mnie przekrzykując muzykę.
-Cindy, a ty? - zapytałam.
-Alex. - powiedział.
-Fajnie. - powiedziałam i wzrokiem zaczęłam szukać Leny. Zauważyłam ją na środku parkietu z tym drugim brunetem.
-A ten drugi to...? - zapytałam.
-Nick. Mój brat. - powiedział. Spojrzałam się na Alexa, a potem na Nicka. Muzyka się skończyła.
-Może dosiądziecie się do nas? - zapytał się nas Alex, kiedy siadałyśmy przy barze.
-Siedzimy tam. - powiedział i wskazał palcem stolik w kącie.
-Jasne. - powiedziałyśmy. Poszłyśmy za chłopakami biorąc swoje napoje. Chciałam już wziąć łyka, ale Alex wyrwał mi moje piwo.
-Nie pij tego! - krzyknął przy tym.
-Czemu? - zapytałam wkurzona.
-Bo jakiś koleś dosypał czegoś do waszych napojów. Nie wiedziałem czyje one są, więc nie zwróciłem na to uwagi, ale jak widzę, że są wasze to nie pozwolę wam się ich napić. - powiedział wściekły.
-Ej dobrze nie napijemy się z nich, ale się uspokój. - powiedziała Lena.
-Dzięki. - powiedział Nick. Spojrzałam się na niego. Patrzył się na Lenę. Chyba mu się spodobała.
-Hej Nick możemy pogadać? - zapytałam się chłopaka.
-Jasne. - powiedział.
-Może się przejdziemy? - zapytał.
-Jasne. To my gdzieś się przejdziemy, a wy coś zamówcie. - powiedziałam i razem z brunetem wstałam od stoliku. Wyszliśmy na dwór. Poszliśmy w stronę jakiegoś parku.
-To o czym chciałaś pogadać? - spytał zaciekawiony brunet.
-Do tego dojdziemy, ale teraz mam inne pytanie. Wy mieszkacie w Irlandii? - zapytałam.
-Nie. Mieszkamy w Londynie, a tu przyjechaliśmy wypocząć, a wy? - spytał.
-My tak samo. - powiedziałam. -Dobra. Nie wytrzymam jak nie zapytam. Podoba ci się Lena? - zapytałam.
-Aż tak to widać? - zapytał.
-Czyli jednak? Aaaa. - zaczęłam piszczeć i skakać jak głupia.
-Uspokój się. - powiedział chłopak, a ja ustałam w miejscu.
-To co wracamy? - zapytał.
-Jasne. - powiedziałam i poszliśmy w stronę klubu. Po 5 minutach byliśmy na miejscu. Gdy weszłam do środka do stałam sms'a: "HeHeHe. Widzę, że nieźle się bawicie. Kiedy wracacie. Czekam na odpowiedź. Gabi", odpisałam, że jesteśmy n na imprezie i prawdopodobnie wracamy za tydzień. Dziewczyna napisała, że życzy świetnej zabawy i, że nie będzie nam przeszkadzać, napisałam na to, że zadzwonimy do nich jutro, a dziewczyna potem już nic nie napisała. Bawiłyśmy się w najlepsze. Trochę nas wstawiło, więc chłopaki powiedzieli, że odwiozą nas do hotelu. Okazało się, że mieszkają na przeciwko nas. Poszłyśmy do siebie. Każda z nas się umyła, przebrała w piżamy i poszłyśmy spać.
-Idziemy dzisiaj na jakąś imprezę? - zapytała Lena.
-Nie wiem. - powiedziałam.
-No chodź, a co masz lepszego do roboty? - zapytała.
-Nie mam humoru. - odpowiedziałam.
-Masz zamiar siedzieć i myśleć o Louisie? - zapytała.
-Zastanowię się. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Wyjrzałam zza uchylonych drzwi. Nigdzie nie było Leny, więc podeszłam do swojego bagażu. Wyciągnęłam ciuchy i szybko z powrotem uciekłam do łazienki.
Wyszłam ubrana, a Lena siedziała na łóżku i grzebała w telefonie.
-A ty jeszcze nie gotowa? - zapytałam.
-Na co? - zapytała zdziwiona.
-Na imprezę. - powiedziałam i zaczęłam tańczyć.
-Przecież miałyśmy nie iść. - powiedziała.
-Ale idziemy, więc idź się szykuj. - powiedziałam, a dziewczyn wzięła jakieś ciuchy i poszła do łazienki. Ja usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać jakiegoś fajnego klubu.
Po 30 minutach wyszła gotowa z łazienki.
-Idziemy? - zapytałam.
-Ale gdzie. - powiedziała.
-Gdy ty się szykowałaś ja znalazłam jakiś fajny klub. Mam tu adres, więc chodź idziemy. - powiedziałam.
-Idziemy? - zapytała.
-A masz zamiar nie pić? - zapytałam.
-No racja. - powiedziała i zeszłyśmy na dół. Chwile błądziłyśmy po Dublinie, ale w końcu znalazłyśmy klub, którego szukałyśmy. Za nim weszłyśmy do środka spojrzałam na zegarek. Była 18:45.
-Wchodzimy? - zapytała dziewczyna.
-Jasne. - powiedziałam. Wyciszyłam telefon i schowałam go do kieszeni. Kiedy weszłyśmy do środka było pełno ludzi. Klub był genialny. Nie mogłyśmy się napatrzeć na jego wystrój. Był bardzo nowocześnie urządzony. Podeszłyśmy do baru.
-Co podać? - zapytała się nas barmanka.
-Ma pani Lech Shandy? - zapytała Lena.
-Oczywiście. - powiedziała.
-To poprosimy 2 razy. - powiedziałam. Barmanka podała nam piwo.
-Dziękujemy. - powiedziałam. Wypiłyśmy trochę patrząc na tańczące pary.
-Możemy prosić do tańca? - zapytało się nas dwóch chłopaków.
-Idziemy? - zapytałam po Polsku Lenę.
-Chodź. - odpowiedziała również po Polsku.
-To co zatańczymy? - zapytali się nas chłopacy. Co dziwne po Polsku.
-Skąd znacie język Polski? - zapytała zdziwiona Lena.
-Pochodzimy z Polski. Jak słyszymy zapewne wy też? - zapytał się nas pierwszy z chłopaków. Blondyn.
-Tak ja mieszkam w Londynie od 6 roku życia. - powiedziałam.
-A koleżanka? - zapytał się drugi brunet.
-Ja od 1 roku życia. - powiedziała Lena.
-Fajnie. - powiedział pierwszy brunet. -To jak zatańczymy? - zapytał zwracając się do mnie.
-Jasne. - powiedziałam,a chłopak podał mi rękę i ruszyliśmy w stronę parkietu.
-Powiesz mi chociaż jak masz na imię? - spytał się mnie przekrzykując muzykę.
-Cindy, a ty? - zapytałam.
-Alex. - powiedział.
-Fajnie. - powiedziałam i wzrokiem zaczęłam szukać Leny. Zauważyłam ją na środku parkietu z tym drugim brunetem.
-A ten drugi to...? - zapytałam.
-Nick. Mój brat. - powiedział. Spojrzałam się na Alexa, a potem na Nicka. Muzyka się skończyła.
-Może dosiądziecie się do nas? - zapytał się nas Alex, kiedy siadałyśmy przy barze.
-Siedzimy tam. - powiedział i wskazał palcem stolik w kącie.
-Jasne. - powiedziałyśmy. Poszłyśmy za chłopakami biorąc swoje napoje. Chciałam już wziąć łyka, ale Alex wyrwał mi moje piwo.
-Nie pij tego! - krzyknął przy tym.
-Czemu? - zapytałam wkurzona.
-Bo jakiś koleś dosypał czegoś do waszych napojów. Nie wiedziałem czyje one są, więc nie zwróciłem na to uwagi, ale jak widzę, że są wasze to nie pozwolę wam się ich napić. - powiedział wściekły.
-Ej dobrze nie napijemy się z nich, ale się uspokój. - powiedziała Lena.
-Dzięki. - powiedział Nick. Spojrzałam się na niego. Patrzył się na Lenę. Chyba mu się spodobała.
-Hej Nick możemy pogadać? - zapytałam się chłopaka.
-Jasne. - powiedział.
-Może się przejdziemy? - zapytał.
-Jasne. To my gdzieś się przejdziemy, a wy coś zamówcie. - powiedziałam i razem z brunetem wstałam od stoliku. Wyszliśmy na dwór. Poszliśmy w stronę jakiegoś parku.
-To o czym chciałaś pogadać? - spytał zaciekawiony brunet.
-Do tego dojdziemy, ale teraz mam inne pytanie. Wy mieszkacie w Irlandii? - zapytałam.
-Nie. Mieszkamy w Londynie, a tu przyjechaliśmy wypocząć, a wy? - spytał.
-My tak samo. - powiedziałam. -Dobra. Nie wytrzymam jak nie zapytam. Podoba ci się Lena? - zapytałam.
-Aż tak to widać? - zapytał.
-Czyli jednak? Aaaa. - zaczęłam piszczeć i skakać jak głupia.
-Uspokój się. - powiedział chłopak, a ja ustałam w miejscu.
-To co wracamy? - zapytał.
-Jasne. - powiedziałam i poszliśmy w stronę klubu. Po 5 minutach byliśmy na miejscu. Gdy weszłam do środka do stałam sms'a: "HeHeHe. Widzę, że nieźle się bawicie. Kiedy wracacie. Czekam na odpowiedź. Gabi", odpisałam, że jesteśmy n na imprezie i prawdopodobnie wracamy za tydzień. Dziewczyna napisała, że życzy świetnej zabawy i, że nie będzie nam przeszkadzać, napisałam na to, że zadzwonimy do nich jutro, a dziewczyna potem już nic nie napisała. Bawiłyśmy się w najlepsze. Trochę nas wstawiło, więc chłopaki powiedzieli, że odwiozą nas do hotelu. Okazało się, że mieszkają na przeciwko nas. Poszłyśmy do siebie. Każda z nas się umyła, przebrała w piżamy i poszłyśmy spać.
Nick |
Alex |
sobota, 30 marca 2013
Rozdział 20.
*Oczami Leny*
Przyjechałyśmy do mojego domu. Od razu pobiegłam na górę, do swojego pokoju, by się spakować. Wzięłam ciuchów na 2 tygodnie i najważniejsze rzeczy, czyli aparat, kasę, telefon i okulary przeciwsłoneczne.
-Hej mogę się u ciebie przebrać? - zapytała Cindy wchodząc do mojego pokoju.
-Tak, a czemu? - spytałam i dopiero na nią spojrzałam. -HaHaHA. Łamaga! - krzyknęłam i wybuchłam kolejnym śmiechem. Dziewczyna stała z butelką po kubusiu i całą jego zawartością na sukience.
-Nie śmiej się! - krzyknęła. -Idę się przebrać. - powiedziała i wyszła. W sumie to nie głupi pomysł. - pomyślałam i też chciałam się przebrać. Poszłam do łazienki i ubrana zeszłam na dół. Cindy siedziała w salonie.
-Jedziemy? - zapytała.
*Oczami Cindy*
-Jedziemy? - zapytałam.
-Jasne. Chodź. - powiedziała i poszłyśmy do mojego auta. Jechałyśmy w ciszy, więc włączyłam radio. Zaczęła lecieć piosenka Little Mix Wings, więc jak głupie zaczęłyśmy śpiewać. Potem się już rozkręciłyśmy i śpiewałyśmy potem każdą piosenkę jaka leciała w radiu.
-A tak właściwie to gdzie jedziemy? - zapytała Lena.
-Do Dublina w Irlandii. - powiedziałam.
-Aha. - powiedziała, a potem znowu śpiewałyśmy. Tylko tym razem Kiss You chłopaków. Jechałyśmy jeszcze jakieś 2 godziny i byłyśmy na miejscu. Wynajęłyśmy apartament w najlepszym hotelu.
-Jak tu pięknie. - powiedziała Lena.
-Wiem. - powiedziałam. -Dobra trzeba się rozpakować. - powiedziałam.
-No masz rację. - przytaknęła Lena i zaczęłyśmy się rozpakowywać. Po 30 minutach byłyśmy już rozpakowane.
-Może się gdzieś przejdziemy? - zapytałam.
-Jasne, ale poczekaj Iga dzwoni. - powiedziała i odebrała telefon, włączając na głośni mówiący.
Iga: Hej laski.
Ja: Siemaa. Jak tam u was?
Iga: A dobrze, a u was?
Lena: A właśnie siedzimy w pokoju.
Iga: Sorki, ale muszę już kończyć. papa.
Ja: Narazie.
Lena: Papa. - dziewczyna się rozłączyła.
-No to idziemy na miasto. - powiedziałam.
-No okej. - powiedziała Lena. Wstałyśmy z łóżka, ubrałyśmy kurtki i zeszłyśmy na dół. Wyszłyśmy na dwór i skierowałyśmy się w stronę najbliższego sklepu. Kupiłyśmy mapę i poszłyśmy zwiedzać miast.
-Mam pytanie? - odezwała się Lena.
-No? - zapytałam.
-Możemy mówić po polsku? - zapytała.
-Jasne. - powiedziałam już po polsku Dziewczyna się uśmiechnęła i poszłyśmy dalej.
-Ej idziemy na zakupy. - powiedziałam i udałyśmy się do najbliższego centrum handlowego.
Weszłyśmy do pierwszego sklepu z odzieżą damską. Kupiłyśmy sobie po ta 2 zestawy. Lena kupiła sobie to i to ,a ja to i to. I poszłyśmy się przejść.
Przyjechałyśmy do mojego domu. Od razu pobiegłam na górę, do swojego pokoju, by się spakować. Wzięłam ciuchów na 2 tygodnie i najważniejsze rzeczy, czyli aparat, kasę, telefon i okulary przeciwsłoneczne.
-Hej mogę się u ciebie przebrać? - zapytała Cindy wchodząc do mojego pokoju.
-Tak, a czemu? - spytałam i dopiero na nią spojrzałam. -HaHaHA. Łamaga! - krzyknęłam i wybuchłam kolejnym śmiechem. Dziewczyna stała z butelką po kubusiu i całą jego zawartością na sukience.
-Nie śmiej się! - krzyknęła. -Idę się przebrać. - powiedziała i wyszła. W sumie to nie głupi pomysł. - pomyślałam i też chciałam się przebrać. Poszłam do łazienki i ubrana zeszłam na dół. Cindy siedziała w salonie.
-Jedziemy? - zapytała.
*Oczami Cindy*
-Jedziemy? - zapytałam.
-Jasne. Chodź. - powiedziała i poszłyśmy do mojego auta. Jechałyśmy w ciszy, więc włączyłam radio. Zaczęła lecieć piosenka Little Mix Wings, więc jak głupie zaczęłyśmy śpiewać. Potem się już rozkręciłyśmy i śpiewałyśmy potem każdą piosenkę jaka leciała w radiu.
-A tak właściwie to gdzie jedziemy? - zapytała Lena.
-Do Dublina w Irlandii. - powiedziałam.
-Aha. - powiedziała, a potem znowu śpiewałyśmy. Tylko tym razem Kiss You chłopaków. Jechałyśmy jeszcze jakieś 2 godziny i byłyśmy na miejscu. Wynajęłyśmy apartament w najlepszym hotelu.
-Jak tu pięknie. - powiedziała Lena.
-Wiem. - powiedziałam. -Dobra trzeba się rozpakować. - powiedziałam.
-No masz rację. - przytaknęła Lena i zaczęłyśmy się rozpakowywać. Po 30 minutach byłyśmy już rozpakowane.
-Może się gdzieś przejdziemy? - zapytałam.
-Jasne, ale poczekaj Iga dzwoni. - powiedziała i odebrała telefon, włączając na głośni mówiący.
Iga: Hej laski.
Ja: Siemaa. Jak tam u was?
Iga: A dobrze, a u was?
Lena: A właśnie siedzimy w pokoju.
Iga: Sorki, ale muszę już kończyć. papa.
Ja: Narazie.
Lena: Papa. - dziewczyna się rozłączyła.
-No to idziemy na miasto. - powiedziałam.
-No okej. - powiedziała Lena. Wstałyśmy z łóżka, ubrałyśmy kurtki i zeszłyśmy na dół. Wyszłyśmy na dwór i skierowałyśmy się w stronę najbliższego sklepu. Kupiłyśmy mapę i poszłyśmy zwiedzać miast.
-Mam pytanie? - odezwała się Lena.
-No? - zapytałam.
-Możemy mówić po polsku? - zapytała.
-Jasne. - powiedziałam już po polsku Dziewczyna się uśmiechnęła i poszłyśmy dalej.
-Ej idziemy na zakupy. - powiedziałam i udałyśmy się do najbliższego centrum handlowego.
Weszłyśmy do pierwszego sklepu z odzieżą damską. Kupiłyśmy sobie po ta 2 zestawy. Lena kupiła sobie to i to ,a ja to i to. I poszłyśmy się przejść.
Rozdział 19.
*Oczami Louisa*
-A myślisz, że ja nie będę cierpiał. Też będę tęsknił, ale kocham cię i wytrzymam to. Dla ciebie. - powiedziałem i otarłem dziewczynie łzy.
-Louis. To nie jest takie proste. - powiedziała. -Tam będzie miliony dziewczyn, które będą wszędzie za wami chodziły. Ja nie dam rady. - powiedziała i wybiegła.
*Oczami Cindy*
Biegłam przed siebie. Wpadłam na kogoś.
-Przepraszam. - powiedziałam i chciałam biec dalej, ale ten ktoś mnie zatrzymał.
-Cindy ty płakałaś? - zapytała się mnie jakaś dziewczyna łamiącym się głosem.
-Tak, a ty? - dopiero teraz zauważyłam, że to Lena.
-Pokłóciłam się z Niallem. - powiedziała i otarła łzę na policzku.
-A ja z Louisem. - powiedziałam.
-Niech zgadnę. pewnie mu powiedziałaś, że nie widzisz waszego związku, bo w trasie pozna wiele dziewczyn i to dużo o ładniejszych od ciebie? - spytała się mnie dziewczyna.
-Tak, a skąd ty to wiesz? - zapytałam zdziwiona.
-Bo to samo powiedziałam blondynowi. - powiedziała i zaśmiałyśmy się. -To interesujące. - dodała.
-Ale co? - zapytałam.
-To, że nawet w takiej chwili humor nas nie opuszcza. - powiedziała.
-Taki już nasz urok. - powiedziałam. -Wpadłam na genialny pomysł. - powiedziałam.
-Jaki? - spytała.
-Zobaczysz, a teraz chodź. - powiedziałam i pociągnęłam dziewczynę ze sobą. Pojechałyśmy do mojego domu.
-Cindy. Ja nadal nie rozumiem co tu się dzieje. - powiedziała.
-Poczekaj. - powiedziałam i wyciągnęłam walizki spod łóżka. Zaczęłam pakować swoje rzeczy.
-Gdzie jedziesz? - zapytała.
-Lepsze pytanie będzie gdzie jedziemy. - powiedziałam. -Dobra to chyba wystarczy. - powiedziałam zasuwając 2 walizki. -Pomóż mi je znieść i wsadzić do samochodu. - dziewczyna posłusznie wzięła moją torbę i zeszłyśmy z nimi na dół.
-A co z dziewczynami? - zapytała.
-Masz rację. - powiedziałam i wyciągnęłam telefon.
-Ty zadzwoń do Igi, a ja zadzwonię do Gabi. - powiedziałam dzwoniąc do dziewczyny.
Ja: Hej. Masz jakieś plany na najbliższe 2 tygodnie?
G: No niestety mam. Wylatuje do dziadków, do Polski.
Ja: Eh to odpadasz.
G:Ale o co chodzi?
Ja: Bo z Leną i mam nadzieję, że chociaż Iga z nami poleci do Irlandii.
G: Aha dobra muszę kończyć. Papa
Ja; A i nie mów nic chłopakom. Okej
G:Jasne miłego lotu.
Ja:Dzięki. Pa. - powiedziałam i się rozłączyłam.
-I co dodzwoniłaś się do Igi? - zapytałam Leny.
-Tak, ale ona też nie może lecieć. Powiedziała, że sprawy rodzinne i raz na zawsze musi się z nimi uporać. - powiedziała smutna dziewczyna.
-Ej nie smuć się. - powiedziałam i ją przytuliłam. -Jak chcesz z nimi zostać to proszę. Ja cię nie chce do ni czego zmuszać. - powiedziałam.
-Postanowione. Chcę lecieć. - powiedziała.
-Witaj przygodo! - krzyknęła i poszłyśmy do samochodu. Po 15 minutach byłyśmy u Leny.
-Cindy ty płakałaś? - zapytała się mnie jakaś dziewczyna łamiącym się głosem.
-Tak, a ty? - dopiero teraz zauważyłam, że to Lena.
-Pokłóciłam się z Niallem. - powiedziała i otarła łzę na policzku.
-A ja z Louisem. - powiedziałam.
-Niech zgadnę. pewnie mu powiedziałaś, że nie widzisz waszego związku, bo w trasie pozna wiele dziewczyn i to dużo o ładniejszych od ciebie? - spytała się mnie dziewczyna.
-Tak, a skąd ty to wiesz? - zapytałam zdziwiona.
-Bo to samo powiedziałam blondynowi. - powiedziała i zaśmiałyśmy się. -To interesujące. - dodała.
-Ale co? - zapytałam.
-To, że nawet w takiej chwili humor nas nie opuszcza. - powiedziała.
-Taki już nasz urok. - powiedziałam. -Wpadłam na genialny pomysł. - powiedziałam.
-Jaki? - spytała.
-Zobaczysz, a teraz chodź. - powiedziałam i pociągnęłam dziewczynę ze sobą. Pojechałyśmy do mojego domu.
-Cindy. Ja nadal nie rozumiem co tu się dzieje. - powiedziała.
-Poczekaj. - powiedziałam i wyciągnęłam walizki spod łóżka. Zaczęłam pakować swoje rzeczy.
-Gdzie jedziesz? - zapytała.
-Lepsze pytanie będzie gdzie jedziemy. - powiedziałam. -Dobra to chyba wystarczy. - powiedziałam zasuwając 2 walizki. -Pomóż mi je znieść i wsadzić do samochodu. - dziewczyna posłusznie wzięła moją torbę i zeszłyśmy z nimi na dół.
-A co z dziewczynami? - zapytała.
-Masz rację. - powiedziałam i wyciągnęłam telefon.
-Ty zadzwoń do Igi, a ja zadzwonię do Gabi. - powiedziałam dzwoniąc do dziewczyny.
Ja: Hej. Masz jakieś plany na najbliższe 2 tygodnie?
G: No niestety mam. Wylatuje do dziadków, do Polski.
Ja: Eh to odpadasz.
G:Ale o co chodzi?
Ja: Bo z Leną i mam nadzieję, że chociaż Iga z nami poleci do Irlandii.
G: Aha dobra muszę kończyć. Papa
Ja; A i nie mów nic chłopakom. Okej
G:Jasne miłego lotu.
Ja:Dzięki. Pa. - powiedziałam i się rozłączyłam.
-I co dodzwoniłaś się do Igi? - zapytałam Leny.
-Tak, ale ona też nie może lecieć. Powiedziała, że sprawy rodzinne i raz na zawsze musi się z nimi uporać. - powiedziała smutna dziewczyna.
-Ej nie smuć się. - powiedziałam i ją przytuliłam. -Jak chcesz z nimi zostać to proszę. Ja cię nie chce do ni czego zmuszać. - powiedziałam.
-Postanowione. Chcę lecieć. - powiedziała.
-Witaj przygodo! - krzyknęła i poszłyśmy do samochodu. Po 15 minutach byłyśmy u Leny.
piątek, 29 marca 2013
Rozdział 18.
*Oczami Igi*
-Ooo jak słodko. - powiedziałam wchodząc do pokoju Louisa. Zobaczyłam chłopaka śpiącego razem z Cindy w łóżku. Dziewczyna przytulała się do niego, a chłopak się uśmiechał. Poszłam po Gabi.
-Oo jak słodko. - powiedziała.
-Wiesz to samo powiedziałam. - zaśmiałam się, ale cicho, żeby ich nie obudzić.
-Może zrobimy im zdjęcie? - zapytałam.
-Jasne. - powiedziała Gabi. Wyjęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie. -Chodź idziemy. - powiedziałam i wyszłyśmy z ich pokoju. Zeszłyśmy na dół gdzie siedzieli już wszyscy oprócz tamtej dwójki.
Razem z Gabi zaczęłyśmy się śmiać.
-Z czego się tak śmiejecie? - zapytał się loczek.
-Wejdź na TT. - powiedziałam.
-Okej. - powiedział i włączył TT. - Jak słodko. Oni ślicznie ze sobą wyglądają. - powiedział.
-No wiem. - powiedziałyśmy razem z Gabi.
-Ej oni naprawdę słodko razem słodko wyglądają. - powiedział mulat, który też oglądał zdjęcie.
-Ej Niall. Możemy pogadać? - zapytała się blondyna Lena.
*Oczami Leny*
Wszystko pamiętałam z wczorajszej imprezy. Muszę porozmawiać o tym z Niallem i to natychmiast.
-Ej Niall. Możemy pogadać? - zapytałam się blondyna.
-Jasne. Siadaj. - powiedział. -O co chodzi? - zapytał przytulając mnie.
-Chodzi o wczorajszą imprezę i o ten pocałunek. - powiedziałam.
-To ty wszystko pamiętasz? - zapytał się mnie.
-Tak wszystko. - przytaknęłam. -I chciałam cię przeprosić za tą sytuację z tamtym chłopakiem. Ja tak naprawdę nie chciałam tego. Alkohol zrobił swoje. - powiedziałam.
-Wiem. Nie tłumacz się. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Kocham cię. - powiedziałam.
-Ja ciebie też. - powiedział.
*Oczami Louisa*
Obudziłem się i spojrzałem na zegarek. Była 9:13. Wstałem z łóżka tak by nie obudzić dziewczyny i poszedłem do łazienki. Wyszedłem, a dziewczyna siedziała na brzegu łóżka.
-Ale mnie głowa boli. - powiedziała.
-Było nie pić tyle. - powiedziałem.
-Oj nie bądź złośliwy. - powiedziała. -O której jedziecie? - zapytała.
-Chyba o 15, ale i tak musimy zrobić twitcama i przeprosić fanów. - powiedziałem.
-No okej. Rozumiem. - powiedziała i wstała, ale chyba zakręciło się jej w głowie, bo usiadła na łóżku.
-Chodź. pomogę ci. - powiedziałem i pomogłem zejść dziewczynie na dół.
-Hej wszystkim. - powiedziałem.
-A tej co? - zapytała Iga.
-Nie wiem. Strasznie kręci mi się w głowie. - powiedziała. -Ej czemu nam nie powiedziałaś, że wczoraj miałaś 18? - zapytała.
-A po co miałam mówić? - zapytała. -Przecież i tak byliśmy na imprezie. - powiedziała.
-Ale nie kupiłyśmy ci żadnych prezentów. - powiedziała Lena.
-Nie trzeba mi prezentów. - powiedziała. -Mam was i to mi wystarczy. - powiedziała.
-Ale ty jesteś uparta. - powiedziała Lena. -I taki mój urok. - powiedziała i się zaśmiała.
*Oczami Cindy*
Dowiedzieli się, że wczoraj miałam urodziny. Teraz to pewnie się zacznie. - pomyślałam.
-A skąd w ogóle wiecie o tym? - zapytałam.
-Na TT życzenia ci pisali - powiedziała Gabi.
-Aha. - powiedziałam. -Muszę wejść i im podziękować. - powiedziałam i weszłam na TT. Zobaczyłam jak jest dużo życzeń. Podziękowałam wszystkim. I zobaczyłam swoje zdjęcie z Louisem z rana w łóżku.
-Zabić czy spalić żywcem? - zapytałam, a dziewczyny się tylko zaśmiały.
-Słodko razem wyglądaliście. - powiedziała Iga.
-Zemszczę się. - powiedziałam.
-O co chodzi? - zapytał Louis, którego nie było, bo poszedł mi po tabletki i wodę.
-O to. - pokazałam mu nasze zdjęcie.
-Słodko tu razem wyglądamy. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Ale i tak się zemszczę. - powiedziałam, a chłopak się zaśmiał.
-Oj dobra głodna jestem. - powiedziałam, a wszyscy się na mnie spojrzeli.
-Wiem gruba jestem, ale i tak będę jadła. - powiedziałam, a Lena uderzyła mnie z otwartej ręki w plecy.
-Ała. Za co? - zapytałam wyginając się w przód.
-Jeszcze raz powiesz, że jesteś gruba, a dostaniesz mocniej. - zagroziła mi. -Ty jesteś chuda. Nie to co ja. - powiedziała. Teraz to ja jej walnęłam.
-Ała. - powiedziała.
-jeszcze raz. - zagroziłam.
-Dobra, dobra nic już nie powiem na temat swojej sylwetki. - powiedziała,a wszyscy się zaśmiali.
-To co dziś robimy? - zapytała Gabi.
-My przygotowujemy się do trasy,a w spędzacie z nami cały dzień. - powiedział Louis.
-Kusząca propozycja, ale musimy się zastanowić. - powiedziała Iga.
-Oj proszee. - powiedział Harry przytulając dziewczynę od strony pleców.
-Oj no dobrze. - powiedziała, a chłopak ucieszony pocałował ją w policzek.
-A ty? - zapytał się mnie Louis.
-Co ja? - zapytałam.
-A ty też z nami zostaniesz? - zapytał.
-Jasne, ale najpierw muszę wpaść do domu po świeże ciuchy. - powiedziałam, a chłopak pocałował mnie w policzek.
-Jak chcecie coś ode mnie pożyczyć to migiem do samochodu. - powiedziałam, a dziewczyny pomaszerowały do auta. Jechałyśmy wolniej, bo prowadziła Gabi.
-No jesteśmy. Wysiadamy dziewczynki. - powiedziała, a my poszłyśmy do domu.
Dziewczyny przyszykowały sobie zestawy i każda poszła do swojej łazienki.
Ja wyszłam z łazienki już ubrana i zeszłam na dół. W salonie siedziała już Iga i Lena. Po chwili dołączyła do nas Gabi.
-To co. jedziemy? - zapytałam.
-Jasne. - powiedziały dziewczyny i poszłyśmy do auta. Droga minęła szybko i po 5 minutach byłyśmy pod willą chłopaków.
-No jesteście. - powiedział Louis gdy otworzył nam drzwi.
-Jak widać. - odpowiedziałam, a chłopak wpuścił nas do środka.
-To co robimy? - zapytałam.
-Właśnie robimy twitcama. - powiedział.
-Aha to my nie przeszkadzamy. - powiedziałam i poszłam na górę do pokoju bruneta. Weszłam do środka. Na łóżku leżała gitara. Wzięłam ją i zagrałam parę nut.
-O tutaj jesteś. - powiedział chłopak. -Wszyscy cię szukaliśmy. - powiedział.
-To znalazłeś. - powiedziałam.
-Co się stało? - zapytał. -Widzę, że coś cię gryzie. - powiedział.
-Louis. Powiedz jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytałam.
-Ale co? - zapytał.
-No nasz związek. Tam na pewno będzie pełno dziewczyn i to o wiele ładniejszych ode mnie. Ja chyba nie dam rady. Nie będzie cię pół roku. Wiesz jak ja będę tęskniła? - pytałam, a po moim policzku spłynęła łza.
________________________________________________________________________________
Ja coś tu popsuje. Tu jest za romantycznie i za słodko:D:D
Taki dłuższy, bo zostałam zaszantażowana:D:D
-Ooo jak słodko. - powiedziałam wchodząc do pokoju Louisa. Zobaczyłam chłopaka śpiącego razem z Cindy w łóżku. Dziewczyna przytulała się do niego, a chłopak się uśmiechał. Poszłam po Gabi.
-Oo jak słodko. - powiedziała.
-Wiesz to samo powiedziałam. - zaśmiałam się, ale cicho, żeby ich nie obudzić.
-Może zrobimy im zdjęcie? - zapytałam.
-Jasne. - powiedziała Gabi. Wyjęłam telefon i zrobiłam im zdjęcie. -Chodź idziemy. - powiedziałam i wyszłyśmy z ich pokoju. Zeszłyśmy na dół gdzie siedzieli już wszyscy oprócz tamtej dwójki.
Razem z Gabi zaczęłyśmy się śmiać.
-Z czego się tak śmiejecie? - zapytał się loczek.
-Wejdź na TT. - powiedziałam.
-Okej. - powiedział i włączył TT. - Jak słodko. Oni ślicznie ze sobą wyglądają. - powiedział.
-No wiem. - powiedziałyśmy razem z Gabi.
-Ej oni naprawdę słodko razem słodko wyglądają. - powiedział mulat, który też oglądał zdjęcie.
-Ej Niall. Możemy pogadać? - zapytała się blondyna Lena.
*Oczami Leny*
Wszystko pamiętałam z wczorajszej imprezy. Muszę porozmawiać o tym z Niallem i to natychmiast.
-Ej Niall. Możemy pogadać? - zapytałam się blondyna.
-Jasne. Siadaj. - powiedział. -O co chodzi? - zapytał przytulając mnie.
-Chodzi o wczorajszą imprezę i o ten pocałunek. - powiedziałam.
-To ty wszystko pamiętasz? - zapytał się mnie.
-Tak wszystko. - przytaknęłam. -I chciałam cię przeprosić za tą sytuację z tamtym chłopakiem. Ja tak naprawdę nie chciałam tego. Alkohol zrobił swoje. - powiedziałam.
-Wiem. Nie tłumacz się. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Kocham cię. - powiedziałam.
-Ja ciebie też. - powiedział.
*Oczami Louisa*
Obudziłem się i spojrzałem na zegarek. Była 9:13. Wstałem z łóżka tak by nie obudzić dziewczyny i poszedłem do łazienki. Wyszedłem, a dziewczyna siedziała na brzegu łóżka.
-Ale mnie głowa boli. - powiedziała.
-Było nie pić tyle. - powiedziałem.
-Oj nie bądź złośliwy. - powiedziała. -O której jedziecie? - zapytała.
-Chyba o 15, ale i tak musimy zrobić twitcama i przeprosić fanów. - powiedziałem.
-No okej. Rozumiem. - powiedziała i wstała, ale chyba zakręciło się jej w głowie, bo usiadła na łóżku.
-Chodź. pomogę ci. - powiedziałem i pomogłem zejść dziewczynie na dół.
-Hej wszystkim. - powiedziałem.
-A tej co? - zapytała Iga.
-Nie wiem. Strasznie kręci mi się w głowie. - powiedziała. -Ej czemu nam nie powiedziałaś, że wczoraj miałaś 18? - zapytała.
-A po co miałam mówić? - zapytała. -Przecież i tak byliśmy na imprezie. - powiedziała.
-Ale nie kupiłyśmy ci żadnych prezentów. - powiedziała Lena.
-Nie trzeba mi prezentów. - powiedziała. -Mam was i to mi wystarczy. - powiedziała.
-Ale ty jesteś uparta. - powiedziała Lena. -I taki mój urok. - powiedziała i się zaśmiała.
*Oczami Cindy*
Dowiedzieli się, że wczoraj miałam urodziny. Teraz to pewnie się zacznie. - pomyślałam.
-A skąd w ogóle wiecie o tym? - zapytałam.
-Na TT życzenia ci pisali - powiedziała Gabi.
-Aha. - powiedziałam. -Muszę wejść i im podziękować. - powiedziałam i weszłam na TT. Zobaczyłam jak jest dużo życzeń. Podziękowałam wszystkim. I zobaczyłam swoje zdjęcie z Louisem z rana w łóżku.
-Zabić czy spalić żywcem? - zapytałam, a dziewczyny się tylko zaśmiały.
-Słodko razem wyglądaliście. - powiedziała Iga.
-Zemszczę się. - powiedziałam.
-O co chodzi? - zapytał Louis, którego nie było, bo poszedł mi po tabletki i wodę.
-O to. - pokazałam mu nasze zdjęcie.
-Słodko tu razem wyglądamy. - powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Ale i tak się zemszczę. - powiedziałam, a chłopak się zaśmiał.
-Oj dobra głodna jestem. - powiedziałam, a wszyscy się na mnie spojrzeli.
-Wiem gruba jestem, ale i tak będę jadła. - powiedziałam, a Lena uderzyła mnie z otwartej ręki w plecy.
-Ała. Za co? - zapytałam wyginając się w przód.
-Jeszcze raz powiesz, że jesteś gruba, a dostaniesz mocniej. - zagroziła mi. -Ty jesteś chuda. Nie to co ja. - powiedziała. Teraz to ja jej walnęłam.
-Ała. - powiedziała.
-jeszcze raz. - zagroziłam.
-Dobra, dobra nic już nie powiem na temat swojej sylwetki. - powiedziała,a wszyscy się zaśmiali.
-To co dziś robimy? - zapytała Gabi.
-My przygotowujemy się do trasy,a w spędzacie z nami cały dzień. - powiedział Louis.
-Kusząca propozycja, ale musimy się zastanowić. - powiedziała Iga.
-Oj proszee. - powiedział Harry przytulając dziewczynę od strony pleców.
-Oj no dobrze. - powiedziała, a chłopak ucieszony pocałował ją w policzek.
-A ty? - zapytał się mnie Louis.
-Co ja? - zapytałam.
-A ty też z nami zostaniesz? - zapytał.
-Jasne, ale najpierw muszę wpaść do domu po świeże ciuchy. - powiedziałam, a chłopak pocałował mnie w policzek.
-Jak chcecie coś ode mnie pożyczyć to migiem do samochodu. - powiedziałam, a dziewczyny pomaszerowały do auta. Jechałyśmy wolniej, bo prowadziła Gabi.
-No jesteśmy. Wysiadamy dziewczynki. - powiedziała, a my poszłyśmy do domu.
Dziewczyny przyszykowały sobie zestawy i każda poszła do swojej łazienki.
Ja wyszłam z łazienki już ubrana i zeszłam na dół. W salonie siedziała już Iga i Lena. Po chwili dołączyła do nas Gabi.
-To co. jedziemy? - zapytałam.
-Jasne. - powiedziały dziewczyny i poszłyśmy do auta. Droga minęła szybko i po 5 minutach byłyśmy pod willą chłopaków.
-No jesteście. - powiedział Louis gdy otworzył nam drzwi.
-Jak widać. - odpowiedziałam, a chłopak wpuścił nas do środka.
-To co robimy? - zapytałam.
-Właśnie robimy twitcama. - powiedział.
-Aha to my nie przeszkadzamy. - powiedziałam i poszłam na górę do pokoju bruneta. Weszłam do środka. Na łóżku leżała gitara. Wzięłam ją i zagrałam parę nut.
-O tutaj jesteś. - powiedział chłopak. -Wszyscy cię szukaliśmy. - powiedział.
-To znalazłeś. - powiedziałam.
-Co się stało? - zapytał. -Widzę, że coś cię gryzie. - powiedział.
-Louis. Powiedz jak ty to sobie wyobrażasz? - zapytałam.
-Ale co? - zapytał.
-No nasz związek. Tam na pewno będzie pełno dziewczyn i to o wiele ładniejszych ode mnie. Ja chyba nie dam rady. Nie będzie cię pół roku. Wiesz jak ja będę tęskniła? - pytałam, a po moim policzku spłynęła łza.
________________________________________________________________________________
Ja coś tu popsuje. Tu jest za romantycznie i za słodko:D:D
Taki dłuższy, bo zostałam zaszantażowana:D:D
17.
-Pizza zamówiona. - powiedział uradowany blondyn.
-To świetnie. Ja skoczę do sklepu i zaraz będę. - powiedziałam.
-Ej mogę iść z tobą? - zapytała Lena.
-Jasne. - powiedziałam. Ubrałyśmy kurtki i poszłyśmy w stronę sklepu. Lena dostała smsa.
-O super. - powiedziała.
-Co tam? - zapytałam.
-Moja kuzynka organizuje imprezę i napisała mi, żebym zebrała parę osób i, żebyśmy przyszli do niej. - powiedziała.
-I zgaduje, że impra z alkoholem? - zapytałam.
-No, a jak. - powiedziała.
-A to chłopaki odpadają. - powiedziałam.
-A czemu? - zapytała zdziwiona.
-Bo Liam nie może pić, ale nie powiem czemu, bo to jego sprawa. Jak będzie chciał to ci powie. - powiedziałam.
-Okej. - odpowiedziała gdy doszłyśmy do sklepu. Kupiłam to co trzeba i wróciłyśmy do domu.
Weszłyśmy do środka. 4 chłopaków siedziało w salonie. Brakowało tylko Liam'a.
-Hej gdzie Liam? - zapytałam.
-Powiedział, że jest zmęczony i pójdzie już spać. - powiedział Louis i podszedł do mnie.
-To dobrze się składa, bo jest impreza. - powiedziała Lena.
-Jaka? - zapytał zainteresowany loczek.
-U mojej kuzynki. - powiedziała.
-No to idziemy się szykować. - powiedziała Iga.
-Ej, ale my nie mamy żadnych ciuchów. - powiedziała Gabi.
-Mój dom jest zaledwie 10 minut drogi stąd, a samochodem jeszcze szybciej, więc ode mnie coś pożyczycie. - powiedziałam.
-Okej. - powiedziały dziewczyny.
-Chodźcie pojedziemy moim autem. - powiedziałam i po chwili wszystkie siedziałyśmy u mnie w samochodzie. Ruszyłyśmy i zaledwie po 2 minutach byłyśmy na miejscu.
-Dziewczyno ty jeździsz jak szalona. - powiedziała Gabi szybko wychodząc z mojego samochodu.
-Zajebiście jeździsz! - krzyknęła Lena.
-Hahah dzięki. - powiedziałam. Weszłyśmy do mojego domu. W domu było pusto.
-Gdzie twoja mama? - zapytała Sara.
-Wyprowadziła się. - powiedziałam oschle.
-Czemu? zapytała zdziwiona Lena.
-Bo ją wyrzuciłam po tym jak ją zobaczyłam jak się obściskuje z Paulem. - powiedziałam, a dziewczyny nic się nie odezwały. Chyba się domyśliły, że ten temat mnie drażni.
-Proszę do wyboru do koloru. - powiedziałam wpuszczając je do mojej garderoby.
-Jak ona wielka. - odezwała się Iga.
-No wiem. Tatuś mi tyle ciuchów na kupował na przeprosiny. - powiedziałam i zaczęłam szukać jakiegoś sensownego stroju dla siebie. Po 30 minutach byłyśmy gotowe. Lena, Iga, Gabi, Sara i Ja
-Gotowe? - zapytałam.
-Tak. - odpowiedział równe 4 dziewczyny.
-To jedziemy. - powiedziałam. Pojechałyśmy po chłopaków. Samochód okazał się za mały i musieliśmy przesiąść się do busa chłopaków. Lena podała adres Louisowi i dotarliśmy na miejsce po pół godzinie. Był to jakiś duży klub. Fajnie urządzony, dość nowoczesny.
-To co robimy? - zapytał się mnie Louis.
-Nie wiem jak ty, ale ja idę się bawić. - powiedziałam i pociągnęłam dziewczyny na parkiet. Bawiłyśmy się, wygłupiałyśmy, a chłopaki stali i patrzyli ię na nas jak na wariatki.
-Ej co z nimi? - zapytała się mnie Iga.
-Nie wiem. Jakby chcieli się z nami bawić to by do nas podeszli. - powiedziałam.
-Hej. Możemy zatańczyć? - zapytał się mnie jakiś przystojny brunet.
-Jasne. - powiedziałam, a chłopak porwał mnie w tłum.
-Jak masz na imię? - zapytał krzycząc.
-Cindy, a ty? - zapytałam równie głośno.
-Eric. - powiedział chłopak.
-A to ciebie poznałam w salonie fryzjerskim. - powiedziałam.
-Tak to ja. Tyle, że wtedy nie wiedziałem jak masz na imię. - powiedział.
-Heh. - zaśmiałam się.
*Oczami Louisa*
Szukałem Cindy po całym klubie. Zobaczyłem Lenę jak tańczyła z jakimś chłopakiem, ale nigdzie nie widziałem niebiesko włosej dziewczyny. Zauważyłem ją z jakimś chłopakiem. Krew zaczęła się we mnie gotować. Zacisnąłem rękę w pięść i czekałem na rozwój wydarzeń.
*Oczami Leny*
Jakiś chłopak poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się, bo stwierdziłam, że nie będę stała całej dyskoteki, bo mój chłopak nie tańczy. Piosenka się skończyła. Poszłam się czegoś napić.
-Poproszę kieliszek wódki. - powiedziałam.
-Siema. - powiedziała Cindy dosiadając się koło mnie.
-To samo co koleżanka proszę. - powiedziałam.Kelner podał nam wódkę, a my ją wypiłyśmy.
-Świetna impreza. - powiedziałam gdy z Leną wypijałyśmy kolejne kieliszki. Kieliszków uzbierało się już trochę i nas też trochę już wzięło, ale my poszłyśmy na parkiet, żeby dalej się bawić.
*Oczami Cindy*
Podszedł do mnie Louis. Za nim zaczniesz dalej czytać włącz to.
-No myślałam, że do mnie nie podejdziesz. - zaśmiałam się i pocałowałam chłopaka. Skończyła się piosenka, a następny taniec był wolny. Zatańczyłam go z Louisem.
-Cindy. - powiedział.
-Nic nie mów. Tak jest dobrze. - powiedziałam i tańczyliśmy w ciszy. Było magicznie. Tańczyliśmy tak, a ja czułam się nareszcie szczęśliwa, kochana i bezpieczna. Ta chwila nie trwała zbyt długo, bo zobaczyłam wściekłego blondyna idącego w stronę Leny. Zaraz Lena całuje się z jakimś chłopakiem. Oo będzie się działo. Szybko oderwałam się od chłopaka i pobiegłam za Niallem. Wyłącz muzykę.
-Niall nie rób nic czego będziesz potem żałował. - zatrzymałam go.
-Ale to ona z jakimś facetem się obściskuje. - powiedział wściekły.
-Ona jest pijana. - powiedziałam. -Tak jak ja.
-Ale ty już trzeźwiejesz. - powiedział.
-Ale ona nie. Niall zrozum ona cię kocha. Jutro nie będzie nic pamiętała z tego. - próbowałam go powstrzymać.
-Masz rację, ale i tak ją stąd zabieram. - powiedział i poszedł po dziewczynę. Oderwał ją od chłopaka i wziął na ręce. Wyszedł z nią z klubu.
-Boże co ja z nimi mam. - powiedziałam sama do siebie.
-Nie wiem. - odpowiedział brunet.
-Dobra chodźmy tańczyć. - powiedziałam. Bawiliśmy się jakieś 3 godziny i wróciliśmy do domu. Tzn wróciłam ja i Lou, bo reszta zmyła się prędzej. Jechaliśmy powoli. Lou nie pił, więc on prowadził.
-Dzisiaj śpisz u nas. - powiedział.
-pewnie tak jak reszta dziewczyn. - powiedziałam do niego.
-No tak. - powiedział.
-Boże jak mnie nogi bolą. Jestem wykończona. - powiedziałam próbując wysiąść z samochodu.
-Chodź. Wniosę cię. - powiedział.
-Skoro nalegasz. - zaśmiałam się. Chłopak wziął mnie na ręce i wniósł do domu. Poszliśmy do niego do pokoju. położył mnie na łóżku, a sam poszedł się umyć.
*Oczami Louisa*
Tak się cieszę z dzisiejszego wieczoru. - pomyślałem biorąc szybki prysznic. Przebrałem się i wyszedłem z łazienki. Na łóżku zobaczyłem słodko śpiącą dziewczynę. Przykryłem ją kołdrą, a sam zeszedłem na dół, żeby się zdrzemnąć na kanapie. Położyłem się na kanapie nie minęło nawet 5 minut i już spałem.
2 w nocy.
-Louis wstawaj. obudź się. - obudziła mnie dziewczyna.
-Co jest? - zapytałem zaspany.
-Nie mogę zasnąć. - powiedziała.
-Ale przecież spałaś. - powiedziałem.
-Wiem, ale obudziłam się i nie było nigdzie ciebie, a po za tym zimno mi. - powiedziała.
-Chodź. - powiedziałem i złapałem ją za rękę. Poszliśmy na górę do mnie do pokoju.
-Połóż się. - powiedziałem. - Posiedzę z tobą dopóki nie zaśniesz. - powiedziałem.
-Nie. Kładź się razem ze mną. - powiedziała.
-No dobrze. - powiedziałem i położyłem się na łóżku. Dziewczyna okryła mnie kołdrą i przytuliła się do mnie.
-Dobranoc. - powiedziała.
-Dobranoc. - powiedziałem i uśmiechnąłem się sam do siebie.
_________________________________________________________________________________
Dziś trochę dłuższy. Mam nadzieję, że się spodoba. Taki tam dla anonimka;**
-To świetnie. Ja skoczę do sklepu i zaraz będę. - powiedziałam.
-Ej mogę iść z tobą? - zapytała Lena.
-Jasne. - powiedziałam. Ubrałyśmy kurtki i poszłyśmy w stronę sklepu. Lena dostała smsa.
-O super. - powiedziała.
-Co tam? - zapytałam.
-Moja kuzynka organizuje imprezę i napisała mi, żebym zebrała parę osób i, żebyśmy przyszli do niej. - powiedziała.
-I zgaduje, że impra z alkoholem? - zapytałam.
-No, a jak. - powiedziała.
-A to chłopaki odpadają. - powiedziałam.
-A czemu? - zapytała zdziwiona.
-Bo Liam nie może pić, ale nie powiem czemu, bo to jego sprawa. Jak będzie chciał to ci powie. - powiedziałam.
-Okej. - odpowiedziała gdy doszłyśmy do sklepu. Kupiłam to co trzeba i wróciłyśmy do domu.
Weszłyśmy do środka. 4 chłopaków siedziało w salonie. Brakowało tylko Liam'a.
-Hej gdzie Liam? - zapytałam.
-Powiedział, że jest zmęczony i pójdzie już spać. - powiedział Louis i podszedł do mnie.
-To dobrze się składa, bo jest impreza. - powiedziała Lena.
-Jaka? - zapytał zainteresowany loczek.
-U mojej kuzynki. - powiedziała.
-No to idziemy się szykować. - powiedziała Iga.
-Ej, ale my nie mamy żadnych ciuchów. - powiedziała Gabi.
-Mój dom jest zaledwie 10 minut drogi stąd, a samochodem jeszcze szybciej, więc ode mnie coś pożyczycie. - powiedziałam.
-Okej. - powiedziały dziewczyny.
-Chodźcie pojedziemy moim autem. - powiedziałam i po chwili wszystkie siedziałyśmy u mnie w samochodzie. Ruszyłyśmy i zaledwie po 2 minutach byłyśmy na miejscu.
-Dziewczyno ty jeździsz jak szalona. - powiedziała Gabi szybko wychodząc z mojego samochodu.
-Zajebiście jeździsz! - krzyknęła Lena.
-Hahah dzięki. - powiedziałam. Weszłyśmy do mojego domu. W domu było pusto.
-Gdzie twoja mama? - zapytała Sara.
-Wyprowadziła się. - powiedziałam oschle.
-Czemu? zapytała zdziwiona Lena.
-Bo ją wyrzuciłam po tym jak ją zobaczyłam jak się obściskuje z Paulem. - powiedziałam, a dziewczyny nic się nie odezwały. Chyba się domyśliły, że ten temat mnie drażni.
-Proszę do wyboru do koloru. - powiedziałam wpuszczając je do mojej garderoby.
-Jak ona wielka. - odezwała się Iga.
-No wiem. Tatuś mi tyle ciuchów na kupował na przeprosiny. - powiedziałam i zaczęłam szukać jakiegoś sensownego stroju dla siebie. Po 30 minutach byłyśmy gotowe. Lena, Iga, Gabi, Sara i Ja
-Gotowe? - zapytałam.
-Tak. - odpowiedział równe 4 dziewczyny.
-To jedziemy. - powiedziałam. Pojechałyśmy po chłopaków. Samochód okazał się za mały i musieliśmy przesiąść się do busa chłopaków. Lena podała adres Louisowi i dotarliśmy na miejsce po pół godzinie. Był to jakiś duży klub. Fajnie urządzony, dość nowoczesny.
-To co robimy? - zapytał się mnie Louis.
-Nie wiem jak ty, ale ja idę się bawić. - powiedziałam i pociągnęłam dziewczyny na parkiet. Bawiłyśmy się, wygłupiałyśmy, a chłopaki stali i patrzyli ię na nas jak na wariatki.
-Ej co z nimi? - zapytała się mnie Iga.
-Nie wiem. Jakby chcieli się z nami bawić to by do nas podeszli. - powiedziałam.
-Hej. Możemy zatańczyć? - zapytał się mnie jakiś przystojny brunet.
-Jasne. - powiedziałam, a chłopak porwał mnie w tłum.
-Jak masz na imię? - zapytał krzycząc.
-Cindy, a ty? - zapytałam równie głośno.
-Eric. - powiedział chłopak.
-A to ciebie poznałam w salonie fryzjerskim. - powiedziałam.
-Tak to ja. Tyle, że wtedy nie wiedziałem jak masz na imię. - powiedział.
-Heh. - zaśmiałam się.
*Oczami Louisa*
Szukałem Cindy po całym klubie. Zobaczyłem Lenę jak tańczyła z jakimś chłopakiem, ale nigdzie nie widziałem niebiesko włosej dziewczyny. Zauważyłem ją z jakimś chłopakiem. Krew zaczęła się we mnie gotować. Zacisnąłem rękę w pięść i czekałem na rozwój wydarzeń.
*Oczami Leny*
Jakiś chłopak poprosił mnie do tańca. Zgodziłam się, bo stwierdziłam, że nie będę stała całej dyskoteki, bo mój chłopak nie tańczy. Piosenka się skończyła. Poszłam się czegoś napić.
-Poproszę kieliszek wódki. - powiedziałam.
-Siema. - powiedziała Cindy dosiadając się koło mnie.
-To samo co koleżanka proszę. - powiedziałam.Kelner podał nam wódkę, a my ją wypiłyśmy.
-Świetna impreza. - powiedziałam gdy z Leną wypijałyśmy kolejne kieliszki. Kieliszków uzbierało się już trochę i nas też trochę już wzięło, ale my poszłyśmy na parkiet, żeby dalej się bawić.
*Oczami Cindy*
Podszedł do mnie Louis. Za nim zaczniesz dalej czytać włącz to.
-No myślałam, że do mnie nie podejdziesz. - zaśmiałam się i pocałowałam chłopaka. Skończyła się piosenka, a następny taniec był wolny. Zatańczyłam go z Louisem.
-Cindy. - powiedział.
-Nic nie mów. Tak jest dobrze. - powiedziałam i tańczyliśmy w ciszy. Było magicznie. Tańczyliśmy tak, a ja czułam się nareszcie szczęśliwa, kochana i bezpieczna. Ta chwila nie trwała zbyt długo, bo zobaczyłam wściekłego blondyna idącego w stronę Leny. Zaraz Lena całuje się z jakimś chłopakiem. Oo będzie się działo. Szybko oderwałam się od chłopaka i pobiegłam za Niallem. Wyłącz muzykę.
-Niall nie rób nic czego będziesz potem żałował. - zatrzymałam go.
-Ale to ona z jakimś facetem się obściskuje. - powiedział wściekły.
-Ona jest pijana. - powiedziałam. -Tak jak ja.
-Ale ty już trzeźwiejesz. - powiedział.
-Ale ona nie. Niall zrozum ona cię kocha. Jutro nie będzie nic pamiętała z tego. - próbowałam go powstrzymać.
-Masz rację, ale i tak ją stąd zabieram. - powiedział i poszedł po dziewczynę. Oderwał ją od chłopaka i wziął na ręce. Wyszedł z nią z klubu.
-Boże co ja z nimi mam. - powiedziałam sama do siebie.
-Nie wiem. - odpowiedział brunet.
-Dobra chodźmy tańczyć. - powiedziałam. Bawiliśmy się jakieś 3 godziny i wróciliśmy do domu. Tzn wróciłam ja i Lou, bo reszta zmyła się prędzej. Jechaliśmy powoli. Lou nie pił, więc on prowadził.
-Dzisiaj śpisz u nas. - powiedział.
-pewnie tak jak reszta dziewczyn. - powiedziałam do niego.
-No tak. - powiedział.
-Boże jak mnie nogi bolą. Jestem wykończona. - powiedziałam próbując wysiąść z samochodu.
-Chodź. Wniosę cię. - powiedział.
-Skoro nalegasz. - zaśmiałam się. Chłopak wziął mnie na ręce i wniósł do domu. Poszliśmy do niego do pokoju. położył mnie na łóżku, a sam poszedł się umyć.
*Oczami Louisa*
Tak się cieszę z dzisiejszego wieczoru. - pomyślałem biorąc szybki prysznic. Przebrałem się i wyszedłem z łazienki. Na łóżku zobaczyłem słodko śpiącą dziewczynę. Przykryłem ją kołdrą, a sam zeszedłem na dół, żeby się zdrzemnąć na kanapie. Położyłem się na kanapie nie minęło nawet 5 minut i już spałem.
2 w nocy.
-Louis wstawaj. obudź się. - obudziła mnie dziewczyna.
-Co jest? - zapytałem zaspany.
-Nie mogę zasnąć. - powiedziała.
-Ale przecież spałaś. - powiedziałem.
-Wiem, ale obudziłam się i nie było nigdzie ciebie, a po za tym zimno mi. - powiedziała.
-Chodź. - powiedziałem i złapałem ją za rękę. Poszliśmy na górę do mnie do pokoju.
-Połóż się. - powiedziałem. - Posiedzę z tobą dopóki nie zaśniesz. - powiedziałem.
-Nie. Kładź się razem ze mną. - powiedziała.
-No dobrze. - powiedziałem i położyłem się na łóżku. Dziewczyna okryła mnie kołdrą i przytuliła się do mnie.
-Dobranoc. - powiedziała.
-Dobranoc. - powiedziałem i uśmiechnąłem się sam do siebie.
_________________________________________________________________________________
Dziś trochę dłuższy. Mam nadzieję, że się spodoba. Taki tam dla anonimka;**
16.
Stałyśmy tam jakiś czas. Gdy nadeszła nasz kolej cała czwórka weszła na scenę.
-Dzień dobry. - powiedział do nas Cowell.
-Dzień dobry. - powiedziałam.
-Jak się nazywacie? - zapytała Cheryl.
-The music Need. - powiedziałam do mikrofonu.
-Okej co nam zaśpiewacie? -zapytał znowu Cowell.
-Napisałyśmy własną piosenkę ma tytuł "Everyone needs a friend". - powiedziałam.
-Okej. Zaczynajcie. - powiedział. Zaczęłyśmy śpiewać. pierwszą zwrotkę miałam ja., refren, teraz zwrotka Leny, refren, Gabi, refren i Iga i znowu refren i koniec. Serce biło mi jak oszalałe. Owacje na stojąco. Stałyśmy i czekałyśmy na opinię jurorów.
*Oczami Harry'ego* W tym samym czasie przed występem.
-Chłopacy musimy tam pojechać. - odezwał się Niall.
-To nie jest dobry pomysł. Paul się wścieknie. - powiedział Daddy.
-I co z tego? Jak mu nie pasuje niech wypierdala. - powiedział blondyn.
-Spokojnie Niall. - odezwał się Louis.
-Musimy tam pojechać. Jebac trasę. - odezwałem się w końcu.
-Masz rację. - odezwał się. -Panie kierowco proszę nas zawieść pod studio x factor. - powiedział Lou do kierowcy.
-Ale polecenia Paul'a były inne. - odezwał się.
-Ale to my teraz jedziemy nie Paul. Powiedz mu, żeby w mediach powiedział, że trasę przesuwamy o jedne dzień. - powiedziałem, a kierowca zrobił to co mu kazaliśmy.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Dopiero weszły na scenę. - odezwał się mulat. Staliśmy w bluzach z kapturami i okularach, żeby nas nie poznali. Zaczęły śpiewać. Patrzyłem się na śliczną blondynkę. Śpiewała teraz swoją zwrotkę.
Skończyły śpiewać. Zaczęli bić brawa, a my czekaliśmy na opinię jurorów.
*Oczami Leny*
Skończyłyśmy śpiewać. Owację na stojącą. jurorzy tak samo. Spojrzałam się na kulisy. Stała tam piątka chłopaków. Zaraz 5?! Oni tu są. - pomyślałam.
-No brak mi słów. - odezwał się Cowell.
-Świetny występ. - powiedziała Cheryl.
-Naprawdę dziękujemy. - powiedziałam.
-To może bez zbędnych słów przejdziemy do głosowania. - powiedział Cowell.
-Dannii - jestem na tak. - powiedziała.
-Dziękujemy. - powiedziałam.
-Nicole - jestem na tak. - powiedziała.
-Dziękujemy. - powiedziałam znowu, a na widowni wszyscy piszczeli.
-Sharone - Tak. - powiedziała, a my z dziewczynami zaczęłyśmy piszczeć i skakać ze szczęścia.
-4 razy tak. przechodzicie. - powiedział Cowell, a my zeszłyśmy ze sceny.
*Oczami Cindy*
Dostałysmy się. nie mogę w to uwierzyć. Emocję wzięły górę i łzy mi same leciały.
-Dostałyśmy się. Dziewczyny rozumiecie to! - krzyczała uradowana Iga. Gabi płakała ze szczęścia. ktoś ją przytulał. Spojrzałam na jego twarz. Był to Malik.
-Co wy tu robicie? - zapytałam wściekła.
-O co ci chodzi? - zapytała Lena.
-O nich. - powiedziałam, a dziewczyna spojrzała na chłopaków.
-Ej dziewczyny nie denerwujcie się. - powiedział Liam.
-Nie mam zamiaru psuć sobie dzisiejszego dnia i humoru. - powiedziałam i podeszłam do louisa.
-Jesteś pewna? - zapytał.
-Tak. - powiedziałam.
-Kocham cię. - powiedział.
-Ja ciebie też, ale wy macie trasę przecież. Co wy tu robicie? - spitałam zdziwiona.
-Wyjeżdżamy dopiero jutro. - powiedział.
-Czyli cały dzień możemy spędzić razem? - zapytała gabi.
-Tak. - powiedział mulat i ją pocałował.
-A co z Danielle? - zapytałam.
-Wyjechała, ale ma dzisiaj dzwonić, więc pogadamy z nią. - powiedział.
-Aha. - powiedziałam i przytuliłam się do bruneta. -Może chodźmy to opić? - zapytałam.
-Ja odpadam. - powiedział liam.
-A no tak. Zapomniałam. To może po prostu pójdziemy na dobrą pizzę? - zapytałam.
-ja w to wchodze. - powiedział blondyn, który przytulał się z Leną.
-Nam tez to odpowiada. - powiedział loczek, który pocałował Igę.
-Nam też. - powiedziała Gabi.
-No to idziemy. - powiedziałam i wyszliśmy z budynku. Skierowaliśmy się w stronę domu chłopaków. Weszliśmy do środka.
-Dziwne, że jeszcze Paul nie dzwonił. - powiedział liam.
-No. - odezwał się blondyn. - To ja pójdę zamówić pizzę. - powiedziała i poszedł do kuchni.
-To co robimy? - zapytałam.
-Może tak. Hmm. Imprezę bez alkoholu? - zapytał się nas Daddy.
-Okejo. - powiedziałam.
-Dzień dobry. - powiedział do nas Cowell.
-Dzień dobry. - powiedziałam.
-Jak się nazywacie? - zapytała Cheryl.
-The music Need. - powiedziałam do mikrofonu.
-Okej co nam zaśpiewacie? -zapytał znowu Cowell.
-Napisałyśmy własną piosenkę ma tytuł "Everyone needs a friend". - powiedziałam.
-Okej. Zaczynajcie. - powiedział. Zaczęłyśmy śpiewać. pierwszą zwrotkę miałam ja., refren, teraz zwrotka Leny, refren, Gabi, refren i Iga i znowu refren i koniec. Serce biło mi jak oszalałe. Owacje na stojąco. Stałyśmy i czekałyśmy na opinię jurorów.
*Oczami Harry'ego* W tym samym czasie przed występem.
-Chłopacy musimy tam pojechać. - odezwał się Niall.
-To nie jest dobry pomysł. Paul się wścieknie. - powiedział Daddy.
-I co z tego? Jak mu nie pasuje niech wypierdala. - powiedział blondyn.
-Spokojnie Niall. - odezwał się Louis.
-Musimy tam pojechać. Jebac trasę. - odezwałem się w końcu.
-Masz rację. - odezwał się. -Panie kierowco proszę nas zawieść pod studio x factor. - powiedział Lou do kierowcy.
-Ale polecenia Paul'a były inne. - odezwał się.
-Ale to my teraz jedziemy nie Paul. Powiedz mu, żeby w mediach powiedział, że trasę przesuwamy o jedne dzień. - powiedziałem, a kierowca zrobił to co mu kazaliśmy.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu.
-Dopiero weszły na scenę. - odezwał się mulat. Staliśmy w bluzach z kapturami i okularach, żeby nas nie poznali. Zaczęły śpiewać. Patrzyłem się na śliczną blondynkę. Śpiewała teraz swoją zwrotkę.
Skończyły śpiewać. Zaczęli bić brawa, a my czekaliśmy na opinię jurorów.
*Oczami Leny*
Skończyłyśmy śpiewać. Owację na stojącą. jurorzy tak samo. Spojrzałam się na kulisy. Stała tam piątka chłopaków. Zaraz 5?! Oni tu są. - pomyślałam.
-No brak mi słów. - odezwał się Cowell.
-Świetny występ. - powiedziała Cheryl.
-Naprawdę dziękujemy. - powiedziałam.
-To może bez zbędnych słów przejdziemy do głosowania. - powiedział Cowell.
-Dannii - jestem na tak. - powiedziała.
-Dziękujemy. - powiedziałam.
-Nicole - jestem na tak. - powiedziała.
-Dziękujemy. - powiedziałam znowu, a na widowni wszyscy piszczeli.
-Sharone - Tak. - powiedziała, a my z dziewczynami zaczęłyśmy piszczeć i skakać ze szczęścia.
-4 razy tak. przechodzicie. - powiedział Cowell, a my zeszłyśmy ze sceny.
*Oczami Cindy*
Dostałysmy się. nie mogę w to uwierzyć. Emocję wzięły górę i łzy mi same leciały.
-Dostałyśmy się. Dziewczyny rozumiecie to! - krzyczała uradowana Iga. Gabi płakała ze szczęścia. ktoś ją przytulał. Spojrzałam na jego twarz. Był to Malik.
-Co wy tu robicie? - zapytałam wściekła.
-O co ci chodzi? - zapytała Lena.
-O nich. - powiedziałam, a dziewczyna spojrzała na chłopaków.
-Ej dziewczyny nie denerwujcie się. - powiedział Liam.
-Nie mam zamiaru psuć sobie dzisiejszego dnia i humoru. - powiedziałam i podeszłam do louisa.
-Jesteś pewna? - zapytał.
-Tak. - powiedziałam.
-Kocham cię. - powiedział.
-Ja ciebie też, ale wy macie trasę przecież. Co wy tu robicie? - spitałam zdziwiona.
-Wyjeżdżamy dopiero jutro. - powiedział.
-Czyli cały dzień możemy spędzić razem? - zapytała gabi.
-Tak. - powiedział mulat i ją pocałował.
-A co z Danielle? - zapytałam.
-Wyjechała, ale ma dzisiaj dzwonić, więc pogadamy z nią. - powiedział.
-Aha. - powiedziałam i przytuliłam się do bruneta. -Może chodźmy to opić? - zapytałam.
-Ja odpadam. - powiedział liam.
-A no tak. Zapomniałam. To może po prostu pójdziemy na dobrą pizzę? - zapytałam.
-ja w to wchodze. - powiedział blondyn, który przytulał się z Leną.
-Nam tez to odpowiada. - powiedział loczek, który pocałował Igę.
-Nam też. - powiedziała Gabi.
-No to idziemy. - powiedziałam i wyszliśmy z budynku. Skierowaliśmy się w stronę domu chłopaków. Weszliśmy do środka.
-Dziwne, że jeszcze Paul nie dzwonił. - powiedział liam.
-No. - odezwał się blondyn. - To ja pójdę zamówić pizzę. - powiedziała i poszedł do kuchni.
-To co robimy? - zapytałam.
-Może tak. Hmm. Imprezę bez alkoholu? - zapytał się nas Daddy.
-Okejo. - powiedziałam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)